Prezydent obiecał i słowa nie dotrzymał – twierdzą oburzeni mieszkańcy ulicy Miechowskiej w Raciborzu.
Nic tylko się cieszyć. Dzięki niezrealizowanym obietnicom Pana Prezydenta Mirosława Lenka dzieci z naszego podwórka mają kolejne, pełne atrakcji wakacje. W zeszłym roku mieszkańcy ulic Miechowska i Słoneczna pisali prośbę do Pana Prezydenta o wyremontowanie drogi wjazdowej na podwórko ulicy Miechowskiej a także o budowę skromnego placu zabaw. W odpowiedzi na pismo Pan Prezydent obiecał, iż wiosną 2014 roku znajdzie fundusze na to, aby zniknęły dziury z naszego podwórka. Niestety na obietnicach się skończyło… dzięki czemu po kolejnych ulewach nasze podwórko wręcz pływa. No ale cóż narzekać… dzięki temu mamy własny Aqua Slams – bo tak to wszystko wygląda. Super atrakcje dla dzieciaków, których sporo tu mieszka. Dziękujemy panie Prezydencie.
Mieszkańcy ulicy Miechowskiej
przy ulicy Miechowskiej redakcja portalu raciborz.com.pl pisała już w ubiegłym roku.
Oprócz tego, że "plac zabaw" jest w opłakanym stanie to w jego pobliżu znajdują
się takie pułapki. Niezabezpieczone wejście do piwnicy. Łatwo może
tam dojść do jakiegoś wypadku. Zobacz więcej zdjęć – tutaj się bawią dzieci
z ulicy Miechowskiej w Raciborzu.
/p/
——————————————————————————-
Czytaj również:
10 najgorszych placów zabaw w Raciborzu
Najmłodsi mieszkańcy Raciborza często mają do dyspozycji tylko huśtawkę i piaskownicę. Nawet na największych osiedlach brakuje bezpiecznych i wielofunkcyjnych placów zabaw. Zobacz 10 najgorszych placów zabaw w mieście.
Ten najgorszy element tam mieszkający ma jeszcze żądania? Nie bądźcie śmieszni. Nic nie zobaczycie.
Lenko – zastanów się zanim cokolwiek napiszesz.
Znasz może 2 osoby i to może z widzenia, albo ze słyszenia a oceniasz wszystkich jedną miarą
O tym, że są takie miejsca, decydują także władze miasta nie robiąc nic przez lata. Likwidują place zabaw, ławki, bo musieliby o to dbać. „Wciskają” wszystko wspólnotom, by wyzbyć się kłopotu: drogi, trawniki, wszystko, co jeszcze jest w ich władaniu. „Zabawnie” wygląda wtedy zamiatanie, koszenie trawy. Wspólnotowe czyste, miejskie – zaśmiecone, wykoszone – zarośnięte, chyba, że firma, która kosi nie zna „umownej” granicy przechodzącej między wspólnotą, miastem, a tu obok jeszcze tereny spółdzielni mieszkaniowej. Wspólnota to twór, na którym „obrośli” byli pracownicy ADM, miasto – bo pozbyło sie kłopotu, a „wspólnotowcom” ciągle się wbija do głów, że muszą to i owo, bo inni wykupią to czy tamto, choć z prawem i szczególnie logiką to nie ma nic wspólnego. A ile „złotych myśli” powstaje na zebraniach wspólnotowych w czasie „burzy mózgów” zwanych zebraniami. Często bardzo „lotne” mają przedstawiciele gminy.
Zgodze się z kiksem, że z tym koszeniem to są jaja, nie potrafi się dogadać wspólnota z miastem, jedni wykosza trawę, drudzy czekają, jak Ci drudzy wykoszą to ta wcześniej skoszona juz odrośnie, cyrk na kółkach. Tak trudno dogadac się , że np raz miasto kosi wszystko, drugi raz wspólnota wszystko?
Druga sprawa – gdyby nie wspólnoty niektóre budynki nigdy nie dczekałyby się remontów bo MZB ma to głęboko….