Zgodnie z przypuszczeniami, opozycji nie udało się przeforsować uchwały o likwidacji funkcji jednego z wiceprzewodniczących rady miasta. A co do strefy…
Obydwie uchwały miały być już głosowane miesiąc temu. Jednak nie udało się osiągnąć wspólnego stanowiska ani co do zasadności zasiadania w prezydium rady miasta aż trzech osób, ani tym bardziej pobierania opłat za parkowanie w śródmieściu. Pierwszą koncepcję lansowała opozycja – jeden wiceprzewodniczący to oszczędność ok 9 tys. zł na rok, drugi jest zbędny gdyż i tak rzadko jest potrzebny. Jeśli chodzi o parkowanie, to tyle na ten temat już powiedziano i napisano, że dalszych wyjaśnień już nie trzeba. Wystarczy wspomnieć o tym, że obietnica likwidacji strefy była asem z rękawa kampanii wyborczej prezydenta Lenka, który to as okazał się tylko nieświeżym waletem, A takiego trzeba z rękawa jak najszybciej wyrzucić. Taka karta nikomu nie służy. Nawet opozycja nie jest podobno w 100% jednomyślna co do całkowitej likwidacji strefy (choć za tym głosowała), stąd werdykt o jej utrzymaniu każdemu jest po trochu na rękę. Będą wpływy do budżetu, będzie praca dla parkingowych, będzie (podobno) kilka darmowych parkingów w śródmieściu. Truizmem będzie przytaczanie powiedzenia o całym wilku i sytej owcy. Czy coś w ten deseń. Nie oznacza to jednak, że nic się nie zmieni. Do lipca mają być wypracowane konkretne rozwiązania
Choć na samym początku dzisiejszej sesji wiceprzewodniczący rady Andrzej Rosół próbował doprowadzić do wycofania obydwu punktów z sesji, ostatecznie trafiły one pod głosowanie. I jak łatwo się domyślić, przewodniczący rady w dalszym ciągu będzie miał dwóch zastępców. Obojętnie, czy była to zagrywka PR-owska, zagranie pod publikę, troska o finanse publiczne, rozgrywki polityczne. Od początku wiadomo było, jak się zakończy.
/ps/