W poniedziałek odbędzie się pierwsza rozprawa o zapłatę zaległych nadwykonań za 2013 rok. Szef szpitala wierzy, że urzędnicy NFZ wykażą się rozsądkiem i sprawa nie będzie ciągnęła się miesiącami.
Do tej pory lecznica cierpliwie i pokornie znosiła działania NFZ. Fundusz płacił za świadczenia wykonane ponad limit ustalony w kontrakcie kiedy chciał i ile chciał. Najczęściej zwrot kosztów wynosił ok. 60% należności. W końcu jednak władze szpitala straciły cierpliwość i zwrotu za rok 2013 dochodzą przed sądem.
Twarde postanowienie sprawy spowodowało, iż Fundusz wyraźnie zmiękł, i za nadwykonania z roku 2014 zwrócił większą kwotę i w szybszym terminie. Teraz do rozwiązania pozostaje jeszcze 2013 – Jest jeszcze szansa, że uda się sprawę załatwić polubownie, bez procesu, przesłuchiwania świadków, analizy dokumentów, powoływania biegłych, etc. To nie jest sprawa między mną a dyrektorem NFZ, tylko między dwoma instytucjami borykającymi się z brakiem pieniędzy – mówił Ryszard Rudnik na sesji powiatowej.
Ze słów dyrektora wynika, iż NFZ ma świadomość, że wcześniej czy później będzie musiał zapłacić. Pytanie tylko, jaką część. Rudnik liczy na to, że Fundusz aby uniknąć opłat sądowych i odsetek zdecyduje się jednak nie ciągnąć procesu i zwróci należności nim kwota urośnie.
/ps/