Starosta o farmach wiatrowych w regionie

Od kilku tygodni trwa spór mieszkańców z władzami powiatu i inwestorem w sprawie farm wiatrowych, które mają powstać m.in.: w Krzanowicach, Krzyżanowicach i Rudniku.Mieszkańcy, mimo że pozwolenia na budowę dawno zostały wydane, nie chcą wiatraków w pobliżu swoich domów. Uważają, że wiatraki będą znajdowały się zbyt blisko, co będzie przeszkadzało im w codziennym funkcjonowaniu.Mieszkańcy powiatu raciborskiego na czele z Piotrem Klimą zawiązali nawet komitet, zadaniem którego jest walka z hałasem, jaki emitują wiatraki. Sprawą interesują się media – nie tylko regionalne, ale również ogólnopolskie.

W tej sprawie na antenie Radia 90 zabrał głos starosta raciborski – Ryszard Winiarski. Przypomniał, że w 2010 r. dużo dyskutowano na temat turbin wiatrowych, aczkolwiek nikt nie protestował. Nawet w "Nowinach Raciborskich" ukazał się artykuł o turbinach.   W 2013 r. Starostwo Powiatowe wydało pozwolenie na budowę farm wiatrowych.  Wszystkie dokumenty zostały przygotowane już w 2013 r. za kadencji byłego starosty Adama Hajduka, począwszy od planu przestrzennego zagospodarowania, a skończywszy na uwarunkowaniach środowiskowych (wymagana jest w nich rozmowa z mieszkańcami na temat lokalizacji turbin). Uwarunkowania środowiskowe są z kolei uzgadniane z dyrektorem regionalnym ochrony środowiska i z powiatowym sanepidem.

- reklama -

Zaznaczył, że jeśli jest projekt zgodnie z art. 35 Prawa budowlanego to starosta nie ma prawa nie wydać decyzji, może ją jedynie zablokować. – Jeśli wszystko jest zapięte na ostatni guzik, to staroście nie wolno nie wydać decyzji – przekonywał Ryszard Winiarski. – Pierwsze decyzje wydano w 2013 roku, a ostatnie dwie już za mojej kadencji. Każdy mieszkaniec miał prawo odwołać się od decyzji i wtedy można było protestować – dodał.

Główny inwestor p. Adam Śmiarowski przyznaje, że protesty mieszkańców Krzanowic są dziś nie na miejscu. Powinny być wtedy, gdy w każdej gminie odbywały się zebrania sołeckie. Problem dotyczy Krzanowic, bo na razie tylko tam inwestuje się w farmy wiatrowe.

Kilka dni temu na Zamku Piastowskim w Raciborzu odbyło się spotkanie dotyczące tego problemu. Witold Jaszczuk, członek zarządu głównego Ligi ds. Walki z Hałasem twierdził, że nie ma przepisów prawnych regulujących takie przepisy w Polsce.
– Rzeczywiście nie ma, bowiem ustawa nie została jeszcze przygotowana. Mówiło się różnie, zwłaszcza o odległości 3,5 km, 1,5 km lub 500 m, ale nigdzie nie pisze o tym w szczegółach – twierdził starosta Winiarski. Starostwo przyjęło więc zasadę, że co najmniej o 500 m od terenu, gdzie mają być budowane mieszkania, może stać wiatrak.

  – Jeśli na hektarze postawi się jedną turbinę, która zajmuje  30/30 m, czyli 9 arów, a  pozostałe 90 rolnik może uprawiać, to dostanie od 16 do 25 tys. zł na rok. Myślę, że każdy rolnik skusi się na to. Będzie protestował sąsiad, ktoś, kto nie ma tej turbiny u siebie, i tak wyglądała sprawa mniej więcej w gminie Rudnik. Główny inwestor zaprosił grupę protestujących do Wielkopolski, a konkretnie w okolice Środy Wlkp., gdzie znajduje się duża farma wiatrowa. Grupa malkontentów wróciła do domu uspokojona. Przekonali się, że nie jest to takie złe, a 500 m od domu – to nie jest wcale tak blisko – wyjaśnił starosta.  

Uważa, że popełniono w zasadzie jeden błąd, a mianowicie inwestor w Krzanowicach nie rozmawiał z mieszkańcami. Dyskutował pewnie poprzedni wójt w czasie zebrań sołeckich. Starosta Winiarski odniósł wrażenie, że gdyby inwestor porozmawiał z mieszkańcami o szczegółach i wskazał, w jakich miejscach mają powstać te turbiny, to nie byłoby dziś problemu. – Brakuje po prostu skutecznej rozmowy z ludźmi – zakończył.

/ma/
 

- reklama -

KOMENTARZE

Proszę wpisać swój komentarz!
zapoznałem się z regulaminem
Proszę podać swoje imię tutaj