– Informowanie społeczeństwa o złym stanie powietrza to za mało – uważa radny Dawid Wacławczyk i domaga się wypracowania procedur rzeczywiście chroniących przed szkodliwymi substancjami w okresie grzewczym.
W listopadzie radni powiatowi analizowali raport poświęcony stanowi środowiska naturalnego w powiecie raciborskim. Jak co roku o tej porze najwięcej zastrzeżeń wzbudził stan powietrza oraz metody przeciwdziałania jego zanieczyszczeniu. W trakcie sesji Dawid Wacławczyk zainteresował się, czy władze mają wypracowane jakiekolwiek procedury na wypadek zanotowania wielokrotnego przekroczenia dopuszczalnych stężeń pyłu zawieszonego w powietrzu.
W okresie grzewczym służby kryzysowe kilka razy w miesiącu rozsyłają ostrzeżenie o złej jakości powietrza. Problem w tym, iż niewiele się z tym robi. – Idąc po Raciborzu widać ludzi uprawiających sport, dzieci na orlikach, miasto chce organizować bieg mikołajkowy. Przy takim powietrzu to jakaś kpina – zaalarmował Wacławczyk.
Krzysztof Sporny, kierownik referatu ochrony środowiska w starostwie, podzielił wątpliwości co do niewystarczających działań w takich wypadkach. Służby rozsyłają komunikaty, problem jednak w tym, jak reagują na nie ich odbiorcy. Brakuje akcji informacyjnej, która uświadomiłaby np. dyrektorom szkół, aby w przypadku otrzymania komunikatu o wysokim stężeniu pyłu w powietrzu nie wypuszczali dzieci na zajęcia na dworze.
W opinii kierownika Spornego, jeśli chodzi o powietrze, to sytuacja nie jest aż tak zła w porównaniu do śląskich aglomeracji. Nie da się tego jednak jednoznacznie zweryfikować, gdyż na terenie powiatu nie są prowadzone pomiary (najbliższe stacje pomiarowe znajdują się w Rybniku, Wodzisławiu i Gliwicach), a stan powietrza w Raciborzu określa się za pomocą modelowania matematycznego. To z kolei budzi zastrzeżenia radnego Dominika Koniecznego, który uważa taką metodę za wysoce nieskuteczną. Wraz z Wacławczykiem zwrócili uwagę, że po raz kolejny temat jest "wałkowany", a niewiele się do tej pory zrobiło. Najbardziej uzasadniony byłby zakup mobilnej stacji pomiarów. Problemem jest koszt – ok. 69 tys. zł, i to uwzględniając jedynie pomiar stężenia pyłów zawieszonych, a już np. metali ciężkich nie.
Wacławczyk uważa, że wydatek taki jest konieczny i pieniądze muszą się znaleźć. Póki co, niedługo urządzenie takie na jakiś czas pojawi się w Raciborzu za sprawą organizacji zwalczającej smog, z którym stowarzyszenie Wacławczyka nawiązało współpracę, a które zgodziło się je wypożyczyć. – Procedury są konieczne – podkreślił Wacławczyk, ilustrując przykładem: 3-4 godziny przebywania na powietrzu z wielokrotnie przekroczonym poziomem pyłów, zwłaszcza uprawiając sport, to jak wypalenie w tym czasie półtorej paczki papierosów.
/ps/
———————————————–
zobacz także:
Dawid Wacławczyk chce badać powietrze
Radny powiatowy proponuje, aby starostwo zakupiło mobilne urządzenie do pomiaru jakości powietrza.