„Europa już bez granic a Odra wciąż dzieli”

Batalia toczona o most na Odrze łączący Ciechowice z Grzegorzowicami intensywnością dorównuje tej z filmu "O jeden most za daleko" przedstawiającym bitwę o Arnhem podczas operacji Market Garden.

 

- reklama -

– Europa nie ma już granic, a u nas Odra od 70 lat dzieli ludzi nadodrzańskich – w dość niecodzienny sposób na problem mieszkańców dwóch miejscowości (ale nie tylko) – Ciechowic i Grzegorzowic – na kwietniowej sesji rady powiatu zwrócił Władysław Gumieniak. Problem, dodajmy, trwający już od 1945 roku, kiedy to w wyniku działań wojennych istniejący most uległ zniszczeniu. Nie odbudowano go nigdy, choć wielokrotnie zgłaszano taką potrzebę. Zamiast tego w miejscu tym funkcjonuje przeprawa promowa. Ale co z tego, skoro kosztujący 500 tys. zł rocznie prom uzależniony jest od kaprysów Odry, której zbyt niski bądź zbyt wysoki poziom potrafi skutecznie go unieruchomić? Były takie lata, jak 2015, że przewoził on z jednego brzegu na drugi raptem przez dwa miesiące w roku.

 

Gumieniak jest realistą i nie prosi o wiele. Wystarczy lekka konstrukcja, dopuszczająca przeprawę o ograniczonym tonażu, w sam raz na potrzeby komunikacji lokalnej. Tak, aby np. rolnicy mający pole po drugiej stronie rzeki nie musieli nadkładać drogi, aby dostać się szybko na swoje włości. Bywało też tak, że brak przeprawy zmuszał karetkę pogotowia do nadkładania drogi, co powodowało opóźnienie w dojeździe do wezwania. Radny oszacował koszt takiego lekkiego mostu na 6-7 mln zł.

 

Szacunki Gumieniaka i Ryszarda Winiarskiego różnią się znacznie, bo wg tego drugiego na przeprawę potrzeba ok. 35 mln. Skąd taka różnica? Ano dlatego, że starosta opiera się na danych Zarządu Dróg Wojewódzkich, w którego gestii pozostaje droga. ZDW zaś nie chce słyszeć o rozwiązaniach doraźnych. Jeśli już, to normalny most od wału do wału (ok. 400 metrów) wraz z poszerzeniem dróg dojazdowych z obydwu stron. Już sam koszt każe rozpatrywać przedsięwzięcie w kategoriach nierealnych, nie wspominając o takich aspektach pobocznych jak ewentualne protesty okolicznych mieszkańców gdy znacznie zwiększy się ruch w tym rejonie, kolizja z planami kanału Odra-Dunaj czy zgoda zarządcy rzeki (RZGW).

 

Jak zapewnia starosta, cały czas czyni on działania aby coś w tej sprawie drgnęło. Działania ukierunkowane na rozwiązanie sprawy w taki czy inny sposób. Zapewnienia to jednak za mało, aby przekonać radnego Dominika Koniecznego. Zarzucił on, iż Winiarski to już trzeci kolejny starosta, który jak mantrę klepie argument o wysokich kosztach, podczas gdy np. gmina Cisek wybudowała most znacznie taniej. Czyli, że się da. Także asekurowanie się co do ewentualnych protestów mieszkańców od niejednego starosty raciborskiego już słyszał. – Może to już czas, aby zwrócić się w kierunku Opola? – zasugerował w odniesieniu do marginalizowania potrzeb Raciborza przez władze woj. śląskiego.

 

Na koniec przemówił ten, który cały temat rozpoczął, czyli Władysław Gumieniak. Powtórzył, iż nie oczekuje kosztownych, ogromnych, wymagających dużego nakładu prac budowli. Lokalną społeczność w pełni zadowoli lekka konstrukcja od brzegu do brzegu, aby tylko dało się przejechać niezależnie od pory dnia i roku. I być może szanse na taką są, przynajmniej tak wynika z podsumowującej wypowiedzi starosty. To mosty z polipropylenu, bardzo odporne co do udźwigu i konstrukcji, od jakiegoś czasu stosowane z powodzeniem np. w Niemczech. Ponoć gotowe stoją i czekają. Niemniej jednak tu też sprawa nie jest prosta – rzecz jest dopiero w fazie testowania i wymaga np. współpracy z ośrodkiem akademickim. – Zobaczymy co z tego wyjdzie, na razie nie wiem – podsumował dyskusję starosta. 

 

publ. /ps/

- reklama -

KOMENTARZE

Proszę wpisać swój komentarz!
zapoznałem się z regulaminem
Proszę podać swoje imię tutaj