Wykład słynnego trenera

Osoba trenera, który jako jedyny w dziejach polskiej piłki dwukrotnie wprowadził reprezentacyjne drużyny do finałów MŚ, stała się w oczach słuchaczy Jego raciborskiego wykładu symbolem wielkości polskiego futbolu.Wiele dający do myślenia kontekst towarzyszył zorganizowanemu przez Instytut Kultury Fizycznej i Sztuki spotkaniu z jednym z najlepszych trenerów w historii polskiej piłki nożnej, Antonim Piechniczkiem, które odbyło się 29 maja 2006 r., w ciepłe poniedziałkowe popołudnie, w pięknej sali im. Josepha von Eichendorffa raciborskiej PWSZ.
Kontekst ów wynikał z faktu zbliżania się terminu kolejnego finału piłkarskich Mistrzostw Świata z udziałem polskiej reprezentacji pod wodzą Pawła Janasa, byłego podopiecznego Antoniego Piechniczka.

Wykładu selekcjonera „brązowej” drużyny
z hiszpańskiego Mundialu’82 wysłuchało liczne grono osób, marzących o kolejnych sukcesach naszych piłkarzy i wierzących w realność przynajmniej wyjścia z „łatwej”, jak przed rozgrywkami powszechnie mówiono, grupy. Uczestnicy spotkania z Piechniczkiem potraktowali je nie tylko jako rutynowy gościnny wykład, ale również jako swoisty przedsmak futbolowego święta.
Osoba trenera, który jako jedyny w dziejach polskiej piłki dwukrotnie wprowadził reprezentacyjne drużyny do finałów MŚ, stała się w oczach słuchaczy Jego raciborskiego wykładu symbolem wielkości polskiego futbolu. Zapewne nikt nie pamiętał wówczas o tzw. „klątwie” Piechniczka, czyli przepowiedni, którą wzburzony selekcjoner, atakowany przez dziennikarzy i opinię publiczną za brak sukcesów podczas Mundialu w 1986 roku, wypowiedział do wycelowanych w niego kamer.


Dzisiaj, kiedy piszę te słowa (a jest późny wieczór 14 czerwca 2006 r. – ta data zostanie odnotowana w annałach jako jeden z najczarniejszych dni polskiej piłki nożnej), nie dość,
że stara „klątwa” Piechniczka nabiera nowej aktualności, ale i raciborski wykład sławnego trenera nabiera cech kolejnego proroctwa. Mówił bowiem Antoni Piechniczek rzeczy niezmiernie istotne. Analizował, odwołując się do konkretnych przykładów, wpływ osobowości trenera piłkarskiego na boiskowe poczynania jego podopiecznych. Kiedy omawiał szkolne błędy popełniane przez szkoleniowców, wydawało się, że nie dotyczą one trenera Janasa i jego asystentów. Niestety, Piechniczek „rozpracował”, chciałoby się powiedzieć, niedostatki metod treningowych Pawła Janasa (mimo że nie wymieniał tego nazwiska często) jeszcze przed pierwszym gwizdkiem na Mundialu w Niemczech.


Wypada przynajmniej mieć nadzieję, że niektórzy spośród studentów słuchających wykładu Antoniego Piechniczka i wchodzących na trudną drogę trenerską, zastosują cenne uwagi Pana Antoniego, przyczyniając się w ten sposób do podniesienia ogólnego poziomu piłkarstwa w naszym kraju, od najniższych klas rozgrywek i najmłodszych grup wiekowych poczynając.
/Przedruk z „Eunomii”, pisma raciborskiej PWSZ/Zdjęcia Hanower 2006

- reklama -

15 KOMENTARZE

  1. Anastezjolodzy odeszli i co nas czeka? przecież najlepszy lekarz jest niczym gdy nie ma przy nas anastezjologa.Miałam cięcie cesarskie i wiem jak to jest na sali operacyjnej.lekarz który ciął mnie to mumia i jego asystent,lecz pan Frydrtch[chyba]był baaaardzo miły.Co chwilę głaskał mnie po głowie i uspokajał,a gdy haftowałam sam podał miseczkę!!!Pozostały nam jak za średniowiecza metody usypiania. Szmatka umaczana w gorzołce,patyk do buzi i lulaj,lulaj!!!

  2. Niektorzy tego nie rozumieja, a szkoda.Ja nie mam nic wspolnego z medycyna,ale jakos rozumiem ich sytuacje.To nieporozumienie,kiedy lekarz medycyny zarabia mniej niz pan maszynistwa pociagu,nie umniejszajac temu drugiemu.Kazdy,kto ma porzadne studia wie,ile kosztuje zdobycie rzetelnego wyklsztalcenia.Finansowo,czasowo etc.

  3. Przyznam, że podziwiałem Starostę za to, że jako chyba pierwszy w Polsce, pozytywnie i szybko rozwiązał sytuację lekarzy. Na co teraz czeka? Sytuacja nadaje się do rozpatrzenie przez Prokuratora. Przecież takie działanie dyrekcji szkodzi zdrowotnym interesom ponad 100 tyś. ludzi. Panie Starosto może warto zlikwidować funkcje dyrektorów ( jest ich chyba pięciu) i znajdą się pieniążki dla anestezjologów. Przecież każdym oddziałem kieruje ordynator!!!

  4. nie wiem co robi adalbert kreuzer na stolku dyrektora, przeciez jest architektem i to zdecydowanie takim sobie. jego siostra byla natomiast kiedys fajna druchna…

  5. Da się uleczyć,niemniej wymagany jest skomplikowany zabieg polegający na amputowaniu całej zarażonej chorej tkanki i spuszczeniu jej w niebyt.W medycynie zabieg ten nazywany jest fachowo wyborozą,powszechnie zaś oderwaniem zadu od stołka,wymaga asysty wyjątkowo wielu medyków,a dla pacjenta może okazać się wyjątkowo bolesny.

  6. nie wiem dlaczego wieszacie psy na dyrektorze Krzyżeku ja go bardzo lubię i uważam iz bardzo dobrze zarządza placówką!!!proszę spojrzeć lata wstecz i porównać i wtedy oceniać.

  7. Panie Krzyżek…to pana zasługa ten bałagan, strajki i brak koncepcji co do rozwoju szpitala. Niech Pan zachowa się jak prawdziwy żołnierz i poda się do dymisji bo nic juz po Panu.

  8. Niech tylko do Raciborza trafia odpowiedzialni i rzetelni anestezjolodzy bo z tym roznie tam bywalo.A z Tych co przeszli do Rybnika to tez nie wiadomo.

KOMENTARZE

Proszę wpisać swój komentarz!
zapoznałem się z regulaminem
Proszę podać swoje imię tutaj