Czy lęk jest uzasadniony?

Jeszcze nie tak dawno Racibórz był znany nie tylko z zakładów przemysłowych: Rafako, ZEW, Polleny, ale również Cukrowni, Prodrynu, Polmosu, Winiarni, Zakładów Mięsnych…Temat, o którym piszę jest mi bardzo bliski, między innymi i z tego powodu, że opracowywałem to zagadnienie w programie wyborczym „Oblicza dla Ziemi Raciborskiej”. Nasze ugrupowanie nie bez przyczyny uznało go jako priorytetowy. W rozwoju rolnictwa zobaczyliśmy olbrzymią szansę tworzenia nowych miejsc pracy. Jeszcze nie tak dawno Racibórz był znany nie tylko z zakładów przemysłowych: RAFAKO, ZEW, Polleny, ale również Cukrowni, Prodrynu, Polmosu, Winiarni, Zakładów Mięsnych i innych. Uważam, że ten temat musi dzisiaj pilnie wrócić na salę kolumnową Rady Miasta. Tego oczekuję od Pana Prezydenta, od kolegów radnych.

Komu zależy na rolnictwie?
Osobiście problem rozwoju rolnictwa w Raciborzu znam już od dłuższego czasu. Tym bardziej artykuł w Nowinach Raciborskich o pewnym rolniku, który chce wybudować oborę na Ocicach potraktowałem jako wyzwanie do przedstawienia prawdy. Kiedyś podczas rozmowy ów rolnik zagadnął mnie: „gdzie może się rozwijać rolnictwo w Raciborzu? Chcę wystąpić o środki unijne – ciągnął dalej – muszę zwiększyć produkcję, a przede wszystkim być konkurencyjnym. W miejscu gdzie mieszkam jest zbyt gęsta zabudowa i nie ma szans na spełnienie ostrych norm unijnych dotyczących lokalizacji takiej produkcji”. No właśnie, gdzie? – zapytałem sam siebie i postanowiłem zbadać tę sprawę.

Realia unijne a polski rolnik
Po wejściu do Unii Europejskiej na rolników nałożono szereg wymogów, jednak jak wynika z relacji naszego rozmówcy, w jego przypadku chodziło jedynie o szereg formalności. Okazuje się bowiem, że ewidencję pochodzenia bydła prowadził jeszcze jego poprzednik – przejął więc uporządkowane gospodarstwo. Oczywiście, niegdyś oprócz krów hodowało się jeszcze drób, czy inny inwentarz, teraz zaś jest to zabronione.
Równie surowym wymogom podlega samo mleko, za jakość którego rolnik odpowiada sam i to finansowo. Mleczarnia przyjeżdża co dwa dni. Przez ten okres rolnik przechowuje mleko (i to bez środków konserwujących), a jedynym konserwatorem jest tu temp. +3°C. Mało kto zdaje sobie sprawę, że wymagało to wybudowania specjalnej instalacji udojowej. Mleko płynie przezroczystymi rurkami do zbiornika, gdzie jest mieszane i chłodzone. Czujniki pilnują temperatury i włączają automatycznie chłodziarkę. Rolnik praktycznie nie ma kontaktu z mlekiem. Wszystko sterylnie. Dość powiedzieć, że zbiornik z mlekiem znajduje sie w wykafelkowanym pomieszczeniu, a utrzymanie urządzeń w czystości to około 1,5 godziny pracy po każdym udoju.

Gdzie problem jeśli jest tak dobrze?
Jak się okazuje jednak nie wszystko jest tu „cacy”. Problemem jest tzw. płyta gnojowa, która zgodnie z przepisami powinna mieć większą powierzchnię, a na jej rozbudowę już nie ma miejsca. Przepisy precyzyjnie określają dopuszczalne minimalne odległości od zabudowań sąsiada, tu rozbudowa po prostu nie jest możliwa. Drugi problem to wysokość istniejącej obory. Nowe przepisy będą niebawem egzekwowane. Rolnik jako odpowiedzialny przedsiębiorca chce wykorzystać czas na przygotowanie odpowiednich warunków. Przy okazji rozważa możliwość zwiększenia pogłowia krów. Jego zamiarem jest wybudowanie całego gospodarstwa z oborą na 30 krów (A NIE 100 KRÓW JAK PODAŁY PEWNE ŹRÓDŁA). Nowa obora byłaby jeszcze bardziej zaawansowana technologicznie, bo zwierzęta byłyby w niej puszczone luzem. Obok obory powstałaby osobna hala udojowa. Duża przestrzeń umożliwiłaby również hodowanie bydła mięsnego, co spowodowałoby ewentualne możliwości przestawienia produkcji jeśli powstałaby koniunktura na mięso. Dziś już istnieją możliwości eksportu żywca do innych krajów Unijnych i zarobienia kilkukrotnie więcej za kilogram w skupie.

Dobra czy zła lokalizacja, czyli w poszukiwaniu s… przykrego zapachu
Zwróciliśmy uwagę, że przejeżdżając ulicą nie stwierdziliśmy żadnego przykrego zapachu. Należy tu dodać, że w tej zwartej zabudowie są w bliskim sąsiedztwie dwa takie gospodarstwa rolne. Wchodzimy na podwórko i dalej nic. Niektórzy z nas zaskoczeni wchodzą do obory ze słowami „ale przecież tu nic nie śmierdzi”. Gdzie ten przykry zapach? Wiadomo, że krowa ma swój zapach, tak jak kot czy pies, a jednak niektórzy z nas trzymają zwierzęta w swoim mieszkaniu. Przepraszam, chyba się zagalopowałem, przecież przeciwnikom tej inwestycji chyba nie o to chodzi…
Dla rolnika wybrana lokalizacja jest idealna. Do najbliższych zabudowań jest ok. 300 m (I TU KOLEJNE SPROSTOWANIE; LOKALIZACJA PODANA W PEWNEJ PUBLIKACJI PRASOWEJ JEST NIEZGODNA Z PRAWDĄ). Zaś w linii prostej do Mieszka ponoć nawet 1000 metrów. Cały obszar zajmuje 5 ha, a dojazd do posesji będzie możliwy również polnymi drogami. Ma to duże znaczenie jeśli chodzi np. o przemieszczanie ciężkiego sprzętu rolniczego lub nawet transport na własne potrzeby. Poruszanie się drogą publiczną jest niewygodne zarówno dla rolnika jak i dla innych użytkowników.

Próba sił czy logiczne myślenie?
Na dzień dzisiejszy powstał nieciekawy impas w tej sprawie. Z jednej strony racje rolnika, który mówi: „Chcę rzetelnej oceny sytuacji, jeśli nie ta lokalizacja, to może inna. Jeśli ktoś zaproponuje mi coś rozsądnego, to na pewno rozważę sprawę”. Z drugiej strony przeciwnicy inwestycji reprezentowani przez najwyższe władze w Raciborzu. Niestety zamiast rozmów i rozsądnych propozycji – artykuł w prasie stawiający rolnika w złym świetle. Ci, którzy zadali sobie trudu rozeznania sprawy w terenie, a nie zza biurka, mają dziś wątpliwości, o co tu naprawdę chodzi. Jeśli faktycznie Mieszko prowadzi produkcję, która uniemożliwia wybudowanie gospodarstwa zagrodowego w odległości 1 km, to jestem zaskoczony, że o tym nie wiem – mówi rolnik. Mieszko daje pracę, ale nie jest już naszym raciborskim zakładem, mogą przenieść produkcję z Raciborza gdziekolwiek również pod każdym innym pretekstem i nie będzie temu winny żaden rolnik.
Naszym zdaniem rolnictwo to też poważny zakład pracy, a rolnicy to po prostu producenci pilnujący swego interesu, tak jak każdy nawet najmniejszy sklepikarz. Jeśli uświadomimy sobie, że mówimy o 210 gospodarstwach dających pracę swoim rodzinom i pracownikom, a do tego dodamy dostawców nawozów, pasz, weterynarzy, odbiorców produktów rolnych, to okaże się, że mówimy o pokaźnej liczbie potrzebnych rąk do pracy. Mało kto wie, że nasza raciborska mleczarnia funkcjonuje dzięki doskonałej symbiozie z rolnikami. Trzeba mieć świadomość, że mówimy o pewnej siatce zależności gospodarczych.

Chcesz być wielki – pij mleko!
Wydaje się, że w tej sprawie trzeba spokoju i najzwyklejszego w świecie rozsądku, a wówczas może okaże się, że całkiem spokojnie można nadal produkować cukierki, budować domy i produkować mleko. Wszystko zgodnie z zasadą: żyj i daj żyć innym. Myślę, że w tej sprawie lęk jest nieuzasadniony. Nie powinni obawiać się mieszkańcy Ocic. Nieuzasadnione obawy ma prezydent Lenk mieszkający na ulicy Kołątaja, czy wiceprezydent Krzyżek, który wkrótce zamieszka na Wiejskiej.
Od nas zależy jakie i czy będzie na naszych stołach raciborskie mleko. Ogólnopolska kampania reklamowa ma przekonać nasze dzieci o konieczności spożywania mleka. Chcesz być wielki, pij mleko. Mleko ma przykry zapach tylko dla tych co go nie lubią lub dla tych co nie lubią innych.

/Roman Wałach
Tekst zaczerpnięto z "Oblicz" nr 5 z 2007 r./

- reklama -

KOMENTARZE

Proszę wpisać swój komentarz!
zapoznałem się z regulaminem
Proszę podać swoje imię tutaj