Naval. Od spawacza do żołnierza elitarnej jednostki wojskowej [ZDJĘCIA]

Były operator GROM-u 15 lutego w raciborskiej książnicy opowiadał o kulisach pracy w jednostce. Spotkanie miało miejsce przy okazji promocji jego najnowszej książki „Ostatnich gryzą psy”.

- reklama -

Naval urodził się w Raciborzu. Zanim został żołnierzem GROM-u by zwyczajnym chłopcem. Jak większość rówieśników uganiał się za piłką. Grał w LZS Ocice. W czasach jego młodości, on i jego koledzy nie mieli zbyt dużego wyboru. Ukończył szkołę zawodową. Zdobył wykształcenie w zawodzie: ślusarz-spawacz. Pracę podjął w fabryce kotłów Rafako. Jako chłopiec miał jednak marzenie – chciał zostać żołnierzem jednostki specjalnej. „Dzięki nadludzkiej determinacji udowodnił, że niemożliwe nie istnieje” czytamy na okładce jego najnowszej książki „Ostatnich gryzą psy”.

Jego pseudonim to pamiątka po wydarzeniu z przeszłości – Dlaczego Naval? Kiedyś komuś nawaliłem, ale mniejsza z tym – śmiał się były gromowiec. Po czym przybierając poważniejszą minę wyjaśnił – Żołnierze jednostki specjalnej Grom są spadkobiercami tradycji Cichociemnych – żołnierzy Armii Krajowej. Tak, jak funkcjonowała jednostka, na ksywach, pseudonimach funkcjonowały całe struktury państwa podziemnego. Mając zakorzenienie w tych tradycjach, my w jednostce też się nimi posługujemy. Jest to trochę zabawne, bo znasz kogoś 15-20 lat i nie wiesz nawet jak ma na imię i nazwisko. Plus jest z tego taki, że na robocie nie zawołasz kogoś po nazwisku tylko po ksywie – mówił wojskowy.

Do jednostki dostał się dzięki sile umysłu, a nie mięśni – Pamiętam jak byłem na swojej selekcji i pojechaliśmy na basen w Legionowie. Trzeba było skoczyć z 5 metrowej wieży. Porozbieraliśmy się. Takich szczupaczków jak ja było paru. Na widok kilku takich dobrze zbudowanych, wysokich facetów myśleliśmy sobie: kurczę, co ja tutaj robię. Ale mija jeden dzień, drugi. Nagle jest zimno, nagle doskwiera głód i Ci dobrze zbudowani mówią: pieprzę, nie będę tam dalej szedł. Po tym wszystkim orientujesz się, że nie ważne jak wyglądasz, ale czy używasz głowę – wspominał Naval.

Uczestnicy spotkania dopytywali ponadto m.in. o różnicę między polską, a amerykańską armią, rolę kobiet w GROM-ie, stres pourazowy, odczucia przy pierwszym ostrzale czy misję która wojskowemu najbardziej zapadła w pamięci. – Gdzieś w górach Afganistanu skradaliśmy się całą noc idąc w noktowizji po dosyć ostrych graniach gór. Gdy droga się kończyła uznaliśmy z kumplem, że nie ma sensu iść dalej. Położyliśmy się na takiej półce ściennej przekonani, że jest to świetne miejsce by się ukryć. Rano obudziło nas słońce. Jak zobaczyłem, gdzie śpimy- nie wierzyłem. Spaliśmy na skale 1,5×1,5 m z pięknym widokiem, bez możliwości odwrotu, wystawieni na ostrzał – wspominał gromowiec.

Zaprezentowana podczas spotkania książka „Ostatnich gryza psy” to opowieść o szczęściu jakie trzeba mieć, by realizować cele. To powrót do dzieciństwa gromowca, jak i historia pracy w jednostce. Pozycja jest do wypożyczenia w raciborskiej bibliotece.

 

/mh/

fot. Mateusz Herba

 

- reklama -

KOMENTARZE

Proszę wpisać swój komentarz!
zapoznałem się z regulaminem
Proszę podać swoje imię tutaj