Oto stoimy w obliczu najbardziej porywającego faktu dotyczącego chrześcijaństwa. Zmartwychwstania Jezusa Chrystusa!
Gdyby nie to doniosłe wydarzenie pokonania śmierci przez moc życia, sama śmierć Jezusa nie miałaby żadnego implikującego dla nas znaczenia.
Psalmista opowiada "Gdzież jest o śmierci żądło twoje!" a apostoł Paweł twierdzi: "A jeśli Chrystus nie został wzbudzony, tedy i kazanie nasze jest daremne; daremna jest też wiara wasza …jesteście jeszcze w grzechach swoich…" (1 List do Koryntian 15.12..).
Nasze przebaczenie uzależnione jest nie od śmierci (w nasze miejsce grzeszników) ale od zmartwychwstania Jezusa! – pełnego w swojej mocy, wyzwolenia z więzów śmierci odkupionego grzesznika!
Gdyby śmierć, cierpienie i potępienie grzesznika nie było tak straszliwe, śmierć Jezusa na krzyżu, Jego cierpienie i Jego poniżenie – nie byłoby adekwatne. Jezus Chrystus skupił na sobie gniew Boży w nasze miejsce – niewinny przyjął należność winnego. Kto z nas zastanawia się nad faktycznym bilansem swoich uczynków? Ilu z nas liczy na okoliczności łagodzące? Albo oczekuje całkowitego anulowania kary? Jak wysoko szacujemy nasze dobre uczynki? Jaka jest aktualna cena za przyjęcie nas przed oblicze Boga?
Gdy snujemy swoje dywagacje na ten temat i skrupulatnie podliczamy własne plusy, szlachetne postawy, apostoł Paweł mówi: "Ale teraz niezależnie od zakonu (prawa uczynków przyp. autora) objawiona została sprawiedliwość Boża…i to sprawiedliwość Boża przez wiarę w Jezusa Chrystusa dla wszystkich wierzących. Nie ma bowiem różnicy, gdyż wszyscy zgrzeszyli i brak im chwały Bożej. I są usprawiedliwieni darmo, z łaski jego przez odkupienie w Jezusie Chrystusie" ( List do Rzymian 3.21…).
Nie ma ceny za przyjęcie nas przed oblicze Boga. Nie są też nią nasze uczynki, co czyniłoby z ofiary Jezusa rzecz zbyteczną, a łaskę i miłosierdzie Boga objawione w ofiarowaniu swojego umiłowanego i jednorodzonego syna, zastąpiłaby należność za poprawne postępowanie. Nie ma ceny dla nas grzeszników, ani pralni w której moglibyśmy wyprać nasze skalane łachmany (bez znaczenia jak wiele myślimy o standardzie naszego postępowania) tylko krew Jezusa Chrystusa. Bóg nie miał drugiego Syna, którym mógłby zapłacić cenę za nasz grzech – Jezus jest jednorodzonym synem Bożym – samym Bogiem – dlatego jest jedyną możliwością umieszczenia nas w rzeczywistości majestatu świętego Boga. Bez śmierci nie ma odkupienia ze śmierci. Bez krwi nie ma ceny za krew i za ciało. Żaden inny człowiek, ani nawet Maria matka Jezusa – nie był na tyle święty, ani bliski w swojej naturze Bogu, aby jego śmierć mogła kogoś w zamian zbawić. "Czy brata ze śmierci uratuje człowiek?" śpiewał psalmista. Nikt też nie ma mocy nad śmiercią – tylko Bóg.
Jezus to rzeczywistość nie śmierci – ale życia! Życia jakiego nie znał i nie zna żaden żyjący człowiek na Ziemi z tego powodu, że tysiące lat wcześniej Adam stworzył przepaść pomiędzy ludzkością i Bogiem. Do momentu przyjścia Jezusa to życie nie było doświadczane przez nikogo. "Nikt nie wstąpił do nieba oprócz tego, który z nieba zstąpił, Syna Człowieczego" (Ew. Jana 3.13). Teraz "światłość przyszła na świat… W Nim było życie, a życie było światłością ludzi" (Ew. Jana 1.4).
Jezus przychodząc dokonał pewnej transakcji. Przyjął nasz grzech i śmierć, a dał nam nową naturę Boga i życie. Przyniósł dar niedostępny ludzkości przez tysiąclecia. …"ci, których świat nie był godny, …., choć dla swojej wiary zdobyli chlubne świadectwo, nie otrzymali tego, co głosiła obietnica, ponieważ Bóg przewidział, ze względu na nas coś lepszego, mianowicie aby oni nie osiągnęli celu bez nas…" (Hebr. 11.38…).
Przyjmując na siebie naturę grzesznika, która ściągnęła gniew samego Boga, wylał na tych, którzy go przyjęli, Ducha świętego i obdarzył ich naturą Boga "tym zaś, którzy go przyjęli dał prawo stać się dziećmi bożymi…" (Ew. Jana 1.12,13)
"Ale wy nie jesteście w ciele, lecz w Duchu, jeśli tylko Duch Boży mieszka w was. Jeśli zaś kto nie ma ducha Chrystusowego ten nie jest Jego. Jeśli jednak Chrystus jest w was, to chociaż ciało martwe jest z powodu grzechu, jednak duch jest żywy przez usprawiedliwienie. A jeśli Duch tego, który Jezusa wzbudził z martwych mieszka w was, tedy ten, który Jezusa z martwych wzbudził, ożywi i wasze śmiertelne ciała przez Ducha swego, który mieszka w was….Bo ci, których Duch Boży prowadzi, są dziećmi Bożymi… wzięliście ducha synostwa, w którym wołamy Abba, Ojcze!" (List do Rzymian 8).
światłość – życie Boga – była większa niż moce piekła. światłość była większa niż śmierć i choroba. Mocą Ducha świętego – mocą życia – uczniowie Jezusa nie tylko podążali za Nim. Jego moc zmieniała ich serca, uwalniała z mocy i związań demonicznych, wyprowadzała z ciemności i upadku ich życie. Moc życia Boga przywracała martwych do życia, ślepym otwierała oczy. Zmieniała sposób widzenia i postrzegania świata odwracając ludzi od władzy ciemności – zaślepiających oczy i paraliżujących wolę, biorących w niewolę zmysły.
Jeśli Chrystus zmartwychwstał – to żyje, a ta sama moc życia, natura Boga – Duch święty działa w naszym pokręconym świecie. I jak dwa tysiące lat temu jest większa niż całe zło. Jeśli prawdą jest, że On żyje – to działa, a jeśli działa to wszystkie obietnice, które przekazał ludziom nadal są aktualne. Duch święty nie zaćmił się w ciągu 2000 lat od momentu przyjścia Chrystusa, a jego dzieło nie zaśniedziało tak jak śniedzieją skarby tego świata.
Chociaż w ziemi Ur, był tylko jeden człowiek, który otworzył swoje serce przed wiecznych, wszechobecnym i wszechpotężnym Bogiem – Abraham – to Bóg zmienił jego historię i chociaż tylko jeden sprawiedliwy Lot żył w Sodomie, to Bóg wyprowadził go stamtąd. Bóg czyni nieprawdopodobne dzieła z naszym życiem wtedy gdy otwieramy drzwi przed Nim. Przez drzwi wlewa się światło nawet wtedy gdy tego nie zamierzyliśmy – od małego blasku aż do wielkiego białego dnia!
"Stoję u drzwi i kołaczę – jeśli kto usłyszy głos mój i otworzy drzwi, wstąpię do niego i będę z nim wieczerzał, a on ze mną" (Ap.3.20).
Magdalena Trojanowska
Bal może się udał… Tylko dlaczego te dzieci takie smutne?
racja……