Nasz świat, siłą toczącej się w kosmosie kuli, wtoczył się w XXI wiek, a niektórzy jego mieszkańcy prawie tego nie zauważyli.
Umowny zresztą, charakter dat i okresów, pozwala nam spać spokojnie, gdy na naszych oczach zmieniają się nie tylko nazwy miesięcy, ale także przesuwają się rzymskie cyfry numerujące kolejno następujące po sobie stulecia. Niekiedy ulegamy złudzeniu, że rzeczywistość wokół nas pozostaje niezmienna i ta sama, i dopiero przeglądając zdjęcia z niedawnego całkiem okresu naszej przeszłości, albo oglądając model telefonu komórkowego sprzed, powiedzmy, czterech – pięciu lat, zauważamy, jak zawrotnej prędkości nabierają zachodzące wszędzie wokół nas zmiany. świat, który jeszcze przed chwilą wydawał się stały, nagle wysuwa się nam spod nóg. Technologia, nauka, postęp w takich dziedzinach jak informatyka, genetyka, zawrotnie pcha nas w zupełnie nową rzeczywistość XXI w. Stawia nas przed zupełnie nowymi etycznymi wyborami. Czy człowiek do tego dorósł? Czy jest tak, jak definiują to przyjęte dziś jako "święte prawdy" (choć ciągle teoretyczne) założenia ewolucji, że rozwojowi postępu towarzyszyć musi niewątpliwie rozwój duchowy, moralny, kulturowy jednostki ludzkiej. Wiek XX przeszedł do historii jako wiek wielkich, totalnych tragedii, defraudacji etyki i dewaluacji wartości. Wbrew usilnym i licznym zabiegom aby zapanować nad żywiołem wojen, widmem chorób i głodu, wydaje się dzisiaj, że nie tylko nie zapanowano nad starymi zjawiskami, ale jak grzybów po deszczu namnożyło się nowych, takich jak groźba posiadania, przez nikomu nieznanych, drobnych szaleńców broni masowej zagłady, przemysł genetyczny, klonowanie, zagrożenia ekologiczne.
Ponad to wszystko, jedno zjawisko niepokoi dzisiaj czasami znacznie bardziej niż wszystkie inne razem wzięte. Zjawisko związane " z jak najlepszymi intencjami" człowieka. Zjawisko… naprawiania świata. Naprawianie świata towarzyszyło ludzkości nie od dziś i oczywiście samo w sobie nie kryje cech negatywnych. Jednak zjawisko, w tym kształcie, z którym mamy do czynienia dzisiaj, znane jest dopiero od około dwustu lat. Od mniej więcej takiego okresu filozofia zatraciła swoje pierwotne znaczenie poznawczo- empiryczne i narodziła się "ideologia", czyli inaczej mówiąc: szukanie przez filozofów "sposobu na świat". Tym zajęli się później tacy ludzie, jak Karol Marks, Friedrich Nietzsche. Ich koncepcje przetwarzali i realizowali: Lenin , Hitler, Stalin, Mao Zetong. Nikomu nie trzeba chyba tłumaczyć, co to w praktyce oznaczało.
Dzisiaj, wbrew pozorom, wcale nie zaprzestano wcielać idei raz rzuconych na arenę świata. Realizuje się je czasem inaczej – pokojową drogą socjotechnik, przy pomocy mediów, prasy, stopniowo ograniczając naszą wolność od wewnątrz nas samych. Następuje (czy tego ktoś chce czy nie) powolne przewartościowanie pojęć w społeczeństwie. Odwrócenie biegunów, nie tylko w nazewnictwie pewnych zjawisk, ale również w ich stopniowaniu i ocenie etycznej. "Zmieniacze świata" przyjęli sobie założenia, że za wszelkie zło na świecie odpowiedzialne są idee związane bezpośrednio z przestarzałym, według nich, modelem chrześcijańskim. Stąd masowe usuwanie Boga z mentalności i polityki, widoczne już np. u pierwszych socjalistów, później przywódców totalitarnych mocarstw, a dzisiaj całej lewicy, frakcji liberalnej i części centro-prawicy na zachodzie. Niejako automatycznie, idą za tym takie wynaturzenia jak np. atak na monogamiczny, dwupłciowy ( zgodny z naturą) model rodziny, czy " holokaust naszych czasów" jakim jest aborcja, eutanazja. Idzie za tym upadek wartości i dramatyczny spadek szacunku dla życia ludzkiego (zgodnie z założeniem, że człowiek to tylko materia). Tak jak w systemach totalitarnych XX w. naprawianie świata, o charakterze jaki ma miejsce, prowadzi nas niechybnie prostą, przestronną drogą do ogólnoludzkiej katastrofy i tego, co obecny Papież nazwał: "cywilizacją śmierci".
" Zbawcy świata" ( przy największym nawet wysiłku dobrej woli), niestety, nie mogą kojarzyć się inaczej niż owi fałszywi mesjasze i fałszywi prorocy, których przybycie na świat zapowiedział Jezus Chrystus. Przeciwko czemu, tak naprawdę, kierują swoje działania? Czy np. przeciw kościołowi jako instytucji, która dopuściła się w swej historii wielu uchybień? Przeciwko (jak niektórzy z nich utrzymują) inkwizycji? Przeciwko jakiejś formie wynaturzenia religijnego? Odpowiedź brzmi- nie ! Jeśli ktoś bowiem, waży się by znosić ludzkie prawo do życia, wbrew (nie kościelnemu lecz Bożemu) przykazaniu- "nie zabijaj", waży się nawet nie na Boga (któremu nic uczynić człowiek nie może), nie na jakąś obłudną organizację, w której np. zarabia się na wierze spore pieniądze (co jest zarzucane kościołom), ale na samą ludzkość, przeciwko której wyrządza się konkretne i namacalne zło, eliminując niektóre jej najsłabsze jednostki. Znosząc doskonałe prawa boskie ( które jak oceniają wieki historii: same o sobie wydają świadectwo doskonałości), uderza się bezpośrednio w człowieka, dla którego te prawa były ustanowione. Błąd " naprawiaczy świata" polega nie tak bardzo nawet na tym, że nie dopatrzyli się w świecie pełnym niesprawiedliwości obecności Boga, a Jego doktrynę uznali za niesłuszną, jak na tym, że sami to miejsce Boga ( którego chcą usunąć) zajmują, ogłaszając się światu nowymi zbawicielami. Jezus powiedział: " Wielu przyjdzie w imieniu moim , mówiąc: Jam jest Chrystus i wielu zwiodą."(Mt 24,5).
Wielkanoc to dobry czas, dla uważających siebie za prawdziwie wierzących chrześcijan (zwłaszcza tych, którzy obchodzą to święto – czyli katolików), aby dobrze przemyśleć, czym naprawdę różni się proponowana nam dzisiaj medialna papka pop- filozoficzna oraz nowe napływające coraz intensywniej (tym razem z zachodu ) spojrzenie na rzeczywistość od niezniszczalnych, prostych, przenikliwych i nie mających w historii równego sobie precedensu, słów Jezusa. Między prostymi naturalnymi prawami Boga, a nowym względnym, nierzetelnym, zmiennym i przeciwnym człowiekowi ustawodawstwem. Między cywilizacją śmierci a zmartwychwstaniem, z którym ateistyczna archeologia i historia ma od lat wiele problemów ( w obliczu przytłaczającej masy dowodów). Warto w tym celu sięgnąć w tych dniach po dobre wydanie "Nowego Testamentu" i chociaż raz, rzetelnie i uczciwie spojrzeć, co tak naprawdę zawiera ta księga. Jej mądrość i porażająca prawdziwość pokonała nie jednego sceptyka w historii świata. Tylu powstało filozofów, ideologów, "zmieniaczy świata", ale nikomu z nich nie udało się w tak prosty, bezbłędny sposób wyrazić całej prawdy o świecie. Ateiści, co prawda, mogą mieć obiekcję do tzw. niewidzialnych i niepoznawalnych przez człowieka aspektów rzeczywistości w niej opisanych. Ale kto podważy dziś np. to, że najprawdziwszą definicją miłości jest owo "Nie ma większej miłości gdy kto życie kładzie za przyjaciół"?
Jezus zadziwiał mocą swoich słów ludzi sobie współczesnych, zadziwiał wielu przez wieki, aż do dziś. To prawda: On zmieniał świat. Nie czynił tego jednak, w sposób właściwy tym, którzy aby świat zmienić poświęcają nas i naszą wolność. Nie jak ci, którzy poświęcili całe pokolenia. On zmienił świat poświęcając zań Siebie. Dając tym samym dowód, że to czego naprawdę światu potrzeba, to nawet nie jest tolerancja a prawdziwa poświęcająca się miłość. Zmienił świat, umierając w Wielki Piątek na krzyżu, by pierwszego dnia tygodnia zmartwychwstać. Tym radykalnym wyborem (poświęcenia Siebie za nas) postawił nas również przed radykalnymi wyborami: albo jestem chrześcijaninem (to oznacza Chrystusowym), albo nie. Albo wybieram życie dla Boga i jego praw, albo dla siebie. Albo jestem uczciwym, poświęcającym się, szczerym, kochającym, świadomym, odpowiedzialnym, albo egoistycznym, lekkomyślnym, tworzącym idee na własny użytek człowiekiem. Albo moim udziałem w tym świecie jest cywilizacja śmierci, albo nieprzemijające życie, którego jakość jest światłem dla innych tu na ziemi. Każdy z nas odpowiada przed Nim za swój, mały czy wielki, udział w tym życiu i nikt nie będzie mógł przed, takim jak On, nieobłudnym Bogiem się wykpić: Byłem tylko pionkiem.
Każdemu, kto dokonuje właściwych wyborów dzisiaj w XX w.; gdy całe narody drżeć zaczynają przed skutkami zachodzących w nich przemian; gdy śmierć zagląda naszej cywilizacji, z coraz bardziej bezczelnym wyrazem trupiej paszczęki, prosto w oczy; brzmi tryumfalny odgłos słów: Zmartwychwstał Pan!
Wojciech Trojanowski