(w odniesieniu do młodzieży umieszczonej w zakładzie poprawczym)
Dlaczego w swojej pracy postanowiłem podjąć problem autorytetów rodzi-cielskich? Ponieważ uważam, że w obecnych czasach następuje dewaluacja au-torytetu. Jako długoletni i (mam nadzieję) doświadczony pracownik zakładu po-prawczego w Raciborzu, zauważam ścisły związek przyczynowo – skutkowy między tym, czy wychowanek uznaje autorytet rodzica, czy nie, a jego postawą i stopniem demoralizacji. W praktyce (poza nielicznymi wyjątkami) tych autory-tetów nie ma, co objawia się ogólnym brakiem szacunku do osób i mienia.Wypracowanie przez rodziców odpowiedniej pozycji w stosunku do dzieci rzutuje na całokształt ich postępowania. Istniejący realnie autorytet rodzicielski wymusza jak gdyby uznanie ogólnie przyjętych wzorów osobowych postaci hi-storycznych i współczesnych. Zjawisko to w psychologii zwykło się nazywać projekcją. Idzie za tym motywacja do kształtowania własnej osobowości w sposób pożądany ze społecznego punktu widzenia. Powyższy tekst traktuje autorytet jako pozytywny wzór osobowy. Należy jednak pamiętać, że istnieją też negatywne wzory rodzicielskie. Efekty tychże „wzorów do naśladowania” można znaleźć w aktach sądowych nie tylko w wy-działach dla nieletnich, ale też w zakładach poprawczych, karnych i innych tego typu placówkach odosobnienia.
Wspomniałem na wstępie, że dewaluacja autorytetu w znaczeniu ogólnym jest dzisiaj w widoczny sposób zauważalna. Historia unicestwiania historycz-nych wzorów osobowych, rozpoczęta po roku 1939 i kontynuowana po 1945 r. – mimo obecnej zmiany systemu politycznego – trwa nadal. Zmieniały się tylko formy niszczenia i propozycje ekwiwalentu. W latach 1945 – 1989 w miejsce tychże wzorów proponowano bliżej nie sprecyzowane, bezosobowe „ideały” robotnika komunisty i nieprzyswajalne przez większość społeczeństwa autoryte-ty Lenina, Stalina i innych przywódców.
Po zmianie systemu na demokratyczny i kapitalizacji gospodarki oraz rynku, preferowany jest model bezosobowego „konsumenta”. Do niego też „nie pasują” autorytety osobowe z historii Polski. Bo są to postacie bezinteresowne w sferze materialnej, mające na względzie przede wszystkim dobro narodu polskiego i Polski. Tak jak w atmosferze komunizmu nie mieściło się pojęcie autorytetu rodzi-cielskiego, bo zagrażał on uspołecznieniu jednostki ludzkiej, tak obecnie jest on zagrożony przez wszechogarniającą nas kulturę konsumpcyjną.
Mimo tych wszystkich zagrożeń i trudności nic nie zwalnia nas – rodziców – od odpowiedzialności za losy potomstwa. Kształtując swój autorytet powinni-śmy odpowiedzieć sobie na pytanie: co chcę osiągnąć przez wpływ na swoje dzieci i jakimi metodami dojdę do celu.
Autorytety są ważne. Już Księga Rodzaju opisuje, jak nieposłuszeństwo Adama i Ewy wobec Najwyższego Autorytetu doprowadziło do utraty Raju przez nich i przez resztę rodzaju ludzkiego.
II. Rys historyczny
Można odważnie stwierdzić, że Polska weszła formalnie w strukturę Europy po chrzcie w 966 r. Wtedy to rozpoczął się okres kultury, która umownie nazy-wamy łacińską, że względu na język, jakim posługiwał się oficjalnie Kościół katolicki. Nowi chrześcijanie zostali zobowiązani do przestrzegania Dekalogu. Na potrzeby tej pracy interesujące jest czwarte przykazanie: „Czcij ojca swego i matkę swoją”. Nie są mi znane zapiski z tamtych czasów o niechęci Polaków do nowej religii. Można wysunąć tezę, że katolicyzm w owych czasach rozwijał się dobrze na Ziemiach Polskich. W tym i czwarte przykazanie padło na podatny grunt. Wyraźnie w historii Polski odciska się autorytet rodzicielski i jego wpływ na kształtowanie się nowego pokolenia. Szacunek dla rodziców słychać w przyśpiewkach ludowych i przysłowiach:
” … muszę ja się Pani Matki spytać,
czy pozwoli przepióreczkę schwytać”.
oraz „Za Panią Matką pacierz idzie gładko”.
Podobnie wyglądała sytuacja rodziców w sferach ” dobrze urodzonych” (be-ne nati). Przykładem mogą tu być rody Czartoryskich, Poniatowskich, a nawet Radziwiłłów. W tychże przykładowych rodach synowie utrzymywali orientację polityczną i religijną taką, jak ich ojcowie. Biografowie skupiali się na ojcach, mniej miejsca poświęcając matkom. Wyjątek stanowi w tych przykładach pani Izabela Czartoryska, mecenas sztuki. Jej syn, Adam Czartoryski był wybitnym mężem stanu i działaczem politycznym.
W okresie międzywojennym rodzicielskie oddziaływania wychowawcze były integralną częścią pracy szkoły i pracy duszpasterskiej kościołów. Takie zespo-lenie pracy wychowawczej, wzajemnie powiązanej i wspierającej się owocowa-ło prawidłowym rozwojem młodzieży i zapobiegało w znacznym stopniu pato-logiom społecznym. Wiele o szkolnictwie i wychowaniu w rodzinie w okresie międzywojennym dowiedziałem się od mojej mamy. Autorytet rodzicielski, podbudowywany przez nauczycieli i księży był „rzeczą świętą”. Rodzice mieli posłuch, a dzieci nie sprzeciwiały się ich decyzjom. Tak było w większości rodzin.
Rozmawiając z mamą doszedłem do wniosku, że ówczesna pedagogika miała w założeniu silny autorytet rodzicielski, jako podstawę akceptowania przez młodzież wszelkich innych autorytetów. Za przykład podała samą siebie. Będąc już w zaawansowanym wieku do tej pory hołduje autorytetom: Tadeusz Ko-ściuszko, kard. Stefan Wyszyński, Jan Paweł II i wielu innym. Z tęsknotą wspomina tamte czasy, w których nie było takiej brutalności, chuligaństwa, niszczenia mienia społecznego, zachłanności itd.
Po II wojnie światowej Polska znalazła się pod wpływem komunistycznego totalitaryzmu. Systemowo i pragmatycznie rozpoczął się proces destrukcji naro-du polskiego. W latach 70. powstała teoria naukowa głosząca, że dzieci w wieku przedszkolnym należy odbierać rodzicom i wychowywać w szkołach z internatem. Bo tylko wtedy – głosiła teoria – można będzie wychować praw-dziwie społecznego człowieka, bez wstecznych poglądów, wpajanych przez ro-dziców .
System komunistyczny wychowywał wśród haseł: lud pracujący, masy lu-dowe, robotnicy. Nie wskazywano na osobę ludzką. Pomijano indywidualność każdego człowieka.
„Homo sovietikus” jest bezosobowy, identyfikuje się masą pracującą, a „siłą przewodnią” jest partia komunistyczna. Niepotrzebni mu rodzice, pochodzący z poprzedniego, niesprawiedliwego systemu. Niepotrzebne mu są tym samym wzory osobowe z minionej epoki. Jego idole to przywódcy komunistyczni i (wspomniany na wstępie) bezosobowy robotnik, umieszczony na plakacie, trzymający mocno ster w dłoniach i patrzący w przyszłość.
„Homo sovietikus” został z powodzeniem zaszczepiony wielu ludziom. Przy-jął się, rozwinął i wydał owoce. Spowodowało to olbrzymie straty w wychowa-niu wielu pokoleń.
Młodzież była odrywana od domu rodzinnego na różne sposoby. Organizo-wanie wielu zajęć popołudniowych, wydłużenie czasu pracy i nauki do sześciu dni w istotny sposób wpłynęło na ograniczenie kontaktów rodziców z dziećmi. W podręcznikach dla najmłodszych nie było miejsca na prezentowanie rodziny w całości. Raczej znajdowały się tam instrukcje, jak nie przeszkadzać rodzicom w wypoczynku (przed następnym dniem pracy). W klasach wyższych o rodzinie w podręcznikach zapominano. Odcinając młodych Polaków od korzeni kulturo-wych władza komunistyczna rozchwiała tradycje moralne w narodzie, ale nie potrafiła ich całkowicie wykorzenić. Skutkiem działalności władzy był wzrost przestępczości, rozwinęła się narkomania (utrzymywana skrzętnie w tajemnicy), alkoholizm, zwiększyła się liczba rozwodów, zaczęły powstawać związki kon-kubinatowe. W obecnym systemie demokratycznym i przy gospodarce rynkowej sytuacja przeciętnej rodziny niewiele poprawiła się. „Zagonieni” rodzice, zajęci proble-mami dnia codziennego, nie mają czasu na rozmowy z dziećmi. Wymuszona zachłannym rynkiem wysoka wydajność pracy odbiera im czas przeznaczony dla siebie. Role wychowawców przejęły media i grupy rówieśnicze. Bożek Kon-sumpcjonizm wywiera coraz szerszy nacisk na kształtowanie świadomości no-wego pokolenia .
III. Istota autorytetu rodzicielskiego
Nowo narodzone dziecko obdarza swoich rodziców naturalnym, instynk-townym przywiązaniem (autorytet naturalny). Po kilku miesiącach owo przy-wiązanie zaczyna zmieniać się w coś, co można nazwać zalążkami autorytetu rodzicielskiego. Symptomatyczne jest naśladowanie rodziców. Dziecko uczy się mówić i chodzić. Zaczyna posługiwać się przedmiotami codziennego użytku. Uczy się też posłuszeństwa. Posłuszeństwo, to wprowadzenie hierarchii w układ rodzice – potomstwo. W tym względzie status quo powinno być zachowane bez względu na upływający czas. Ale autorytet naturalny stopniowo zanika wraz z usamodzielnianiem się dziecka. Powstaje luka, która winna być zabudowywa-na przez autorytet rodzicielski. Jeżeli rodzice zaniedbają swoje obowiązki wy-chowawcze, to wtedy puste miejsca zostają zaanektowane przez niepożądane wpływy. Może to być autorytet grupy rówieśniczej, artysty estradowego, boha-tera filmowego lub inny. Jakikolwiek będzie to wpływ, będzie on przeważnie zły, bo osłabi oddziaływania rodzicielskie, powstałe przeważnie z winy rodzi-ców. Zupełnie odmiennym problemem jest wychowywanie dzieci w katolicyzmie. Tam dziecko od najmłodszych lat poznaje zasady wiary i osobę Boga. Należny Bogu Ojcu autorytet jest – zgodnie z czwartym przykazaniem Dekalogu – prze-lewany na ojca i matkę. W tym wypadku wiara jest zharmonizowana z oddzia-ływaniami rodziców i stanowi wzmocnienie ich autorytetu. Uczenie posłuszeń-stwa, to stawianie wymagań i umiejętne egzekwowanie ich wypełnienia. Wiąże się to z umiejętnym dyscyplinowaniem dziecka i wymaganiami. W ten sposób zaczyna się kształtowanie osobowości i charakteru. Należy też pamiętać o tym, że autorytet nie może opierać się na przemocy (fizycznej i psychicznej), zaka-zach i nakazach. To przede wszystkim postępowanie rodziców według zasad i prawd, które wpajane są dziecku. Potomek, kierowany szczątkowym już nieraz autorytetem naturalnym obserwuje postępowanie rodziców.
Dlatego kształtowanie postaw dziecka przez własny przykład jest istotnym ele-mentem wychowawczym. Palący papierosy ojciec nigdy nie powinien tłuma-czyć synowi, że palenie jest szkodliwe, bo stanie się niewiarygodny. Jego od-działywania wychowawcze staną się mniej skuteczne. Kreatywny wpływ oddziaływań wychowawczych szczególnie daje się za-uważyć w okresie burzliwych przemian hormonalnych u młodego człowieka. Okres dojrzewania dziecka jest dobrym sprawdzianem dla rodziców, a właści-wie dla ich autorytetu. Jest to okres, w którym dziecko zaczyna identyfikować się z grupą rówieśniczą. Szuka silnych wrażeń i doznań. Od tej chwili rodzice – najpierw niepostrzeżenie – zaczynają tracić kontrolę nad dzieckiem. Ale wpojo-ne zasady moralne, kultura osobista, ambicja i inne cechy pozwalają mu na sa-mokontrolę. W wielu sytuacjach młody człowiek będzie odwoływał się do wzo-rów rodzicielskich. Jeżeli takich wzorów zabraknie, to zabraknie też punktów odniesienia. Dlatego będzie poszukiwał takich punktów. Znajdzie je w przy-wódcy lokalnej grupy nieformalnej, w sektach, w strukturach podkulturowych. Ale też może je znaleźć w postaci nauczyciela, wychowawcy, księdza katechety, czy samego Boga.
Jakkolwiek patrzeć na zjawisko niewydolności wychowawczej rodziców, to z reguły przynosi ono niedobre owoce. Do Zakładu Poprawczego w Raciborzu, gdzie pracuję jako nauczyciel, trafia młodzież przeważnie 14 – 16 letnia, czyli tuż po okresie burzliwych przemian hormonalnych, lub w trakcie ich trwania. Analizując ich dokumentację zauważyłem, że w znakomitej większości przy-padków brak jest autorytetu rodzicielskiego. Wynika to jasno z zawartych w ak-tach opinii. Bywa tak, że rodzice utracili możliwość wpływania na swoje dziec-ko, wpływ był ograniczony z różnych powodów, lub nigdy tego wpływu nie mieli.
Utrata autorytetu następowała przeważnie w drodze nadużywania alkoholu, niemoralnego prowadzenia się, lub działalności przestępczej rodzica, zwykle ojca.
Ale bywa też tak, że autorytet ojca – przestępcy skłonił młodego człowieka do popełniania czynów karalnych. Silne jest stwierdzenie, że wszelkie poza rodzicielskie autorytety są asymi-lowane przez dziecko przez wskazanie ich przez ojca lub matkę.
Jednakże warunkiem jest, by wskazane osoby i instytucje (np. Kościół) były też autorytetami dla samych rodziców. Jeżeli dziecko widzi rodziców, żyjących zgodnie z Dekalogiem i praktykujących, to nie będzie ono miało wątpliwości, co do prawdziwości istnienia Boga i słuszności wiary. Autorytet, to także umiejętność unikania konfliktów lub umiejętne ich roz-wiązywanie. Do podstawowych, poważnych błędów należą kłótnie i sprzeczki rodziców w obecności dzieci, wzajemne oskarżenia, eksponowanie wszelkich błędów i wad współmałżonka. Powyższa uwaga powinna wystarczyć do wysnu-cia wniosku, że rodzice powinni się wspierać w dziele wychowywania dzieci i tworzyć pewien „wspólny front” oddziaływań wychowawczych. Rozwiązywa-nie spraw spornych, w szczególności tych, w których chodzi o sposób wycho-wywania, nie powinno odbywać się w obecności dzieci.
Jeżeli potraktować znaczenie słowa autorytet w znaczeniu wyłącznie pozy-tywnym, to jego oddziaływanie w postępowaniu dziecka da się zauważyć w ca-łym spektrum jego zachowania i postępowania. Wszelki szacunek do otaczają-cego świata, wierność zasadom wpojonych przez rodziców, umiejętność werba-lizacji dążeń i dobór środków, umiejętność odróżniania dobra od zła, obiekty-wizm – to tylko niektóre cechy świadczące o właściwych oddziaływaniach wy-chowawczych w rodzinie. Takie postępowanie wymaga od dorastającego dziec-ka wiele wysiłku i odporności psychicznej.
Przeświadczenie dziecka o słuszności swojego postępowania wymaga wprowadzenia pojęcia motywacji. W obecnej sytuacji społeczno – gospodarczej Polski zachowanie przez nastolatka motywacji do nauki, uczciwości i godnego postępowania musi być poparte autorytetem rodzicielskim, niekoniecznie jako wzorem do naśladowania. Dowodem może być młodzież pochodząca z rodzin robotniczych i rolni-czych, kształcąca się w szkołach wyższych. Ale autorytet rodziców może też opóźniać rozwój dziecka. Jeżeli starają się oni zbyt silnie ingerować w życie i postępowanie dziecka, stanie się ono od nich całkowicie uzależnione. Retardacja rozwoju osobowego, spowodowana odno-szeniem się do opinii rodziców w każdym poczynaniu powoduje zanik poczucia odpowiedzialności i lęk przed nią. Cały rozwój staje się zdeterminowany opinio-twórczą postawą ojca lub matki. Przypadek taki, mieszczący się w pojęciu nadopiekuńczości, w dalszym rozwoju młodego człowieka spowoduje, że będzie on poszukiwał partnera życiowego, zdolnego do wzięcia całkowitej odpowie-dzialności na siebie za przyszłą rodzinę. Ukształtowany w ten sposób, dorosły już człowiek, prawdopodobnie nigdy nie będzie awansował w zakładzie pracy. Nie będzie też miał własnego zdania, będzie zawsze uległy, podporządkowany . Wyodrębnione zagadnienia nie wyczerpują całego problemu. Wskazują jed-nakże na jego ważność i rozległość. Odrębnym problemem są metody wypra-cowywania autorytetu rodzicielskiego i ich modyfikacja na przestrzeni rozwoju psychicznego i fizycznego dziecka.
IV. Problem autorytetu rodzicielskiego w warunkach zakładu poprawczego
W pracy dydaktyczno – wychowawczej wielokrotnie spotykam się z brakiem autorytetu rodzicielskiego lub z autorytetem negatywnym. Jednak w większości przypadków wzory osobowe rodziców nie są akceptowane przez moich wychowanków. Ten brak akceptacji wiąże się z niewydolnością wycho-wawczą ojca i matki od wczesnych lat życia dziecka. Wynika to jasno z analizy wywiadów środowiskowych i opinii specjalistycznych danego wychowanka. Proces demoralizacji rozpoczyna rozwijać się intensywnie zwykle w okresie dojrzewania. Właśnie wtedy, gdy młody człowiek intensywnie poszukuje wzo-rów osobowych, przejawia się dominacja grupy rówieśniczej, często o charakte-rze przestępczym. Dostarcza ona silnych wrażeń, doznań, zaspokaja poczucie bezpieczeństwa i akceptacji. Powstaje autorytet grupy. Zajmuje on w świado-mości przyszłego wychowanka zakładu poprawczego miejsce należne wzorowi osobowemu rodziców i osób przez nich wskazanych.
Przeciętny wychowanek neguje istnienie pojęcia wzór osobowy, niekoniecz-nie prezentowany przez nauczyciela lub wychowawcę. Podświadomie jednak hołduje osobom silnym fizycznie, bezwzględnym, zdobywającym dobra mate-rialne i tzw. „szacunek” przemocą i dyktaturą. Imponuje mu „superman”, nie-jednokrotnie bohater filmowy. Zmiana jego postawy w tym zakresie jest często niemożliwa. Bywa, że szkody wyrządzone w jego psychice przez nieodpowie-dzialnych rodziców są zbyt duże. Pozostanie swoistym inwalidą do końca życia. Jego świat autorytetów budowany jest na poziomie instynktu samozacho-wawczego.
Tenże instynkt każe mu przylgnąć do osoby silnej, mającej władzę. Jeżeli taką znajdzie, bierze z niej wzór postępowania. Jest wtedy bezkrytycznie po-słuszny, dąży do całkowitego naśladowania przywódcy.
W takiej fazie rozwoju demoralizacji rodzice zupełnie się nie liczą, są trak-towani instrumentalnie: w domu można się przespać, posilić i założyć czyste (o ile jest) ubranie. Utracili zupełnie autorytet rodzicielski. Dobrze jest, jeżeli w świadomości ich dziecka w formie szczątkowej przetrwał autorytet, nazwany na początku tej pracy „naturalnym”. Odwiedziny u takiego syna w zakładzie po-prawczym niewiele mają wspólnego z kontaktem emocjonalnym.
Wychowanek po opuszczeniu zakładu poprawczego zwykle trafia pod dozór kuratora sądowego. Często mam nadal z nimi kontakt z racji pracy w Sądzie Re-jonowym w Raciborzu jako kurator sądowy dla dorosłych. Wielokrotnie w czasie pracy wychowawczo – resocjalizacyjnej nad podopiecznym spotkałem się z brakiem szacunku do rodziców. Fakt ten, ukrywany podczas pobytu w za-kładzie często implikuje zachowanie w warunkach wolnościowych. Niejedno-krotnie rodzice obawiają się obecności syna w domu. Wtedy – po rozmowach z obiema stronami i wnikliwej analizie sytuacji przeszłej i obecnej – okazuje się, że pedagogizacji wymagają sami rodzice. Ale i tak sytuacja między ich dziec-kiem (pełnoletnim) a nimi nigdy nie powróci całkowicie do normy – jest już za późno na odbudowę autorytetu.
Byli wychowankowie naszego zakładu poprawczego zakładają rodziny. W chwili pojawienia się potomka zwykle źle funkcjonują jako ojcowie. W swojej praktyce kuratora raz tylko spotkałem się z przypadkiem prawidłowej i odpowiedzialnej roli ojca u podopiecznego, u którego rodzice i opiekunowie nie mieli autorytetu. Wbrew pozorom nieczęsto zdarza się, że wychowanek ode-brał w rodzinie negatywny wzór wychowawczy. Jeżeli już tak się zdarzy, to jest nim przede wszystkim ojciec. Często wielokrotnie karany i osadzany w zakła-dzie karnym. Jego syn, trafiając do zakładu poprawczego jak gdyby ma wpisany w swoje dzieje ten okres. Przypadki te należą do najtrudniejszych w procesie resocjalizacji. Wychowankowie ci należą do tzw. zdeklarowanych przestępców, a autorytet rodzicielski jest dla nich ważniejszy, niż wszelkie oddziaływania wychowawcze ze strony wychowawców i nauczycieli.
V. Trzy indywidualne przypadki
I. Adam G . – obecnie lat 24, żonaty, jedno dziecko
Matka zachorowała na chorobę umysłową, gdy Adam miał kilka lat. Ojciec wtedy odszedł od nich i zamieszkał z inną kobietą. Matkę umieszczono w zamkniętym zakładzie psychiatrycznym, w którym wkrótce zmarła. Mocą po-stanowienia sądu Adam był wychowywany przez siostrę matki i jej męża. Ale i jego ciotka, tak jak jej siostra – matka Adama zachorowała na ten sam rodzaj choroby i też została umieszczona w zamkniętym zakładzie psychiatrycznym. Opiekun prawny chłopca wpadł w nałóg alkoholowy. Dorastający Adam podzie-lił losy opisywanego wcześniej statystycznego wychowanka i został umieszczo-ny w zakładzie poprawczym. Po trzech latach pobytu zdobył zawód stolarza i został zwolniony warunkowo z zakładu. Podjął pracę zarobkową. Ale dokonał kilku przestępstw i został umieszczony na pół roku w zakładzie karnym. Przed osadzeniem w więzieniu ożenił się i urodziło mu się dziecko. Po opuszczeniu zakładu karnego ponownie podjął pracę zarobkową. Obecnie prawidłowo wy-wiązujecie ze swoich wszystkich obowiązków, w tym z obowiązków rodziciel-skich. Prze cały czas – po opuszczeniu przez niego zakładu poprawczego – je-stem jego kuratorem. Wiele godzin poświeciłem na rozmowy o świadomym i odpowiedzialnym ojcostwie. Przed opuszczeniem przez niego zakładu karnego pedagogizowałem jego żonę, jaka postępować z Adamem, by ich małżeństwo było szczęśliwe. Obecny dobry stan tej młodej rodziny nie przesądza o powo-dzeniu w przyszłości, bo Adam nie miał wzorów prawidłowego zachowania się ojca, zabrakło mu pozytywnego wzoru męskoosobowego. Ufa tylko sobie i w bardzo ograniczony sposób innym. Darzy pełnią zaufania jedynie żonę. Uznaje się za głowę rodziny. Nie potrafi wskazać nikogo, kto byłby dla niego autoryte-tem, mimo, że zna pojęcie i wskazuje przykłady ( np. Papieża).
II. Przemysław N. – kawaler, lat 21
Jest drugim dzieckiem małżeństwa N. Do piątej klasy nie sprawiał proble-mów wychowawczych. Wtedy zaczął włóczyć się, opuszczać lekcje. Rozpoczął się proces demoralizacji. Ojciec wychowywał go, bazując na autorytecie siły. Nigdy go nie pochwalił, zawsze ganił. Matka odgrywała w wychowaniu rolę drugorzędną. Ojciec, wzmacniając swój wizerunek u syna przestymulował od-działywania, stosując nieadekwatne i zbyt silne bodźce. Zupełnie zignorował potrzebę akceptacji i bezpieczeństwa. Chłopiec odnalazł źródło zaspokajające te deficyty. Była to nieformalna grupa rówieśnicza o charakterze przestępczym.
Po czterech latach pobytu w zakładzie poprawczym powrócił do domu. Zmężniał, dysponował dużą siłą fizyczną. Ojciec nadal „starymi” metodami chciał utrzymać swój autorytet. Dochodziło miedzy nimi do bójek. Niszczyli sprzęty i meble.
Gdy zostałem jego kuratorem, przede wszystkim starałem się unormować życie rodzinne N. Podczas jednej z rozmów wyznał mi, że wreszcie wyzwolił się spod wpływu ojca.
W zakładzie poprawczym dużo ćwiczył w siłowni. Przyznał, że chciał być tak silny, jak ojciec, by móc, tak jak on „rządzić”. Wniosek wypływa stąd jasny, że ojciec był dla niego wyłącznie wzorem siły fizycznej. Dążył do tego wzoru i osiągną cel. Zabrakło jednak w jego wychowaniu prawdziwego męskiego wzo-ru. Przemek nie potrafi podejmować przemyślanych decyzji. Brak mu stanow-czości i silnej woli. Brak prawdziwego, męskiego wzoru do naśladowania i wła-ściwie ukierunkowanego wychowania sprawił, że ten mody człowiek jest po-zbawiony psychicznych atrybutów młodego mężczyzny.
III. Maciek R. – kawaler, 19 lat, półsierota
Gdy przyszedłem do niego po raz pierwszy, jako kurator sądowy, przez cały czas „rozmowy” praktycznie nie odzywał się. Rozmawiałem z matką. Ojciec był nieobecny. Rodzice Maćka żyli w nieformalnej separacji. Mąż pani R. Naduży-wał alkoholu. Zmarł wskutek marskości wątroby po pół roku prowadzenia prze-ze mnie dozoru. Maciek cały czas jest małomówny. Przysłowiowy milczek. Za to matka potrafi o nim kwieciście opowiadać. Po roku prowadzenia dozoru spo-tkałem Maćka na raciborskim Rynku w towarzystwie rówieśników. Był wesoły, dużo mówił, rozmawiał, żartował. Porównałem to jego zachowanie z zachowa-niem w towarzystwie moim i matki. Po przeanalizowaniu sytuacji doszedłem do wniosku, że matka wyłącznie mówiła do niego, nie słuchając, co on ma do po-wiedzenia. Traktowała go przedmiotowo. Zaspokajała wyłącznie jego potrzeby socjalne i bytowe, zapominając o psychicznych. Ojciec nigdy u Maćka nie miał autorytetu, bo przeważnie nie było go w domu. Pracował na kontraktach za gra-nicą. W Polsce bywał raz na trzy miesiące. Matka zajęła się pracą zawodową. Ma wykształcenie wyższe magisterskie. Nigdy synowi nie okazywała miłości i zainteresowania jego potrzebami. Starała się narzucić mu swój styl bycia i po-stępowania. Swym autorytarnym zachowaniem doprowadziła do tego, że Ma-ciek odsunął się od niej i zamknął w sobie. Przestał chodzić do liceum ogólno-kształcącego po pierwszej porażce szkolnej. Nie kontynuował nauki do końca roku szkolnego. Matka straciła nad nim kontrolę, chociaż on wciąż jest podpo-rządkowany. Pomaga przy remoncie mieszkania, robi zakupy. Ale więzy psy-chiczne nie istnieją.
U Maćka zachował się tylko autorytet naturalny w stosunku do matki (źró-dło zaspokajania potrzeb socjalnych). Mimo pracy kuratorskiej nie udaje mi się zmienić tego stanu. Jedyny sukces to ten, że Maciek zaprzestał działalności przestępczej. Obecnie jest uczniem klasy pierwszej liceum ogólnokształcącego w systemie eksternistycznym.
VI. Przegląd literatury
Wielu autorów porusza problematykę autorytetu i jego wpływu na kształto-wanie postaw i sterowanie rozwojem innych ludzi. Oto kilka przykładów pozy-cji wydawniczych.
1. James Dobson – „Rozmowy z rodzicami”. Wyd. Licht der Welt, 1988
W rozdz. 7 autor porusza istotne kwestie związane z rolą dyscypliny w wychowaniu. W zapisanych rozmowach z rodzicami rozwiązuje pro-blemy zachowania właściwego autorytetu przy stosowaniu dyscyplino-wania dzieci. W konkluzji okazuje się, że właściwie pojęta dyscyplina wyznacza dziecku granice wolności i jest integralną częścią autorytetu ro-dzicielskiego. Ciekawym wątkiem w tej pracy jest polemika Autora z sys-temem wychowawczym dra Gordona („Wychowanie bez porażek”).
2. Luciano Cian – „Wychowanie w duchu ks. Bosko”. Wyd. Salezjańskie, Warszawa 1991
Na str. 227 znajduje się krotki rozdział: „Wychowanie przez prezento-wanie modeli postaw…”. Autor nie używa pojęcia „autorytet”. Zastępuje go pojęciem „model”. Model to człowiek – wzór, zostawiający w dojrza-lej psychice niezatarty ślad swojego wpływu. Ciekawymi są spostrzeżenia Autora na temat mechanizmów identyfikacyjnych i ich naturalnego słab-nięcia w miarę dorastania. Sugeruje on, że ich wydłużone występowanie po okresie dojrzewania jest przejawem niedojrzałości.
3. Adele Faber, Elaine Mazlish – „Jak mówić, żeby dzieci nas słuchały,…”. Wydanie VII Media Rodzina of Poznań, 1998
Tę z kolei publikację, napisaną bardzo przystępnym językiem można potraktować jako podręcznik dla każdego rodzica, mającego problemy z komunikacja interpersonalną z własnym dzieckiem. Książkę tę poleciłem matce Maćka R. opisanego przeze mnie przykła-dowo w poprzednim rozdziale. Nie skorzystała, wymawiając się brakiem czasu i remontem mieszkania. Przestudiowanie przez nią tej publikacji i zastosowanie się do zawartych w niej sugestii w istotny sposób mogło poprawić jej kontakt z synem. Ponadto autorki sugerują kilka ciekawych technik autoterapeutycz-nych, pewnych form odreagowywania się z niepowodzeń wychowaw-czych.
4. Thomas Gordon – „Wychowanie bez porażek”. Wydanie II Instytut Wy-dawniczy Pax, Warszawa, 1993. Publikacja kontrowersyjna, nieakceptowana przez zwolenników dys-cypliny w wychowaniu. Zakłada istnienie partnerskich układów w rela-cjach rodzice – dzieci. Generalizowanie takiej postawy na całokształt od-działywań rodzicielskich, proponowanej przez dra Gordona jest z mojego punktu widzenia nie do przyjęcia. Zagraża ona właściwemu dystansowi w układzie rodzic – dziecko, a tym samym grozi obniżeniem autorytetu rodzicielskiego. Niemniej jest to ciekawa książka, należy jednak studio-wać ją z rozwagą i dozą krytycyzmu wynikającego z odmienności kultury i tradycji polskich.
5. H. Norman Wright – „Sztuka porozumiewania się”. Wydanie III, Oficyna Wydawnicza „Vocatio”, Warszawa 1997 Tę niezwykle ciekawą książkę można polecić tym, którzy nie potrafią rozwiązywać problemów małżeńskich, przez co pozostają skłóceni. Autor podaje gotowe schematy rozwiązań. Ponadto przystępnym językiem wprowadza czytelnika w elementarne teorie psychologiczne, pozwalające współmałżonkom lepiej zrozumieć dzielące ich różnice. Zastosowanie się do wielu rad zawartych w tej publikacji niejednemu małżeństwu oszczę-dziłoby przykrych przeżyć. Umiejętność rozwiązywania problemów jest jednym z istotnych czynników utrzymującym autorytet obojga rodziców na wysokim poziomie.
Problem autorytetu rodzicielskiego w wychowaniu
- reklama -