Z Krzysztofem „Grabarzem” Grabowskim – liderem zespołów Pidżamy Porno i Strachy na Lachy rozmawia Dawid „Tahir” Wacławczyk.
DW: Czemu tak trudno naciągnąć Cię na wywiad? Nie lubisz ich?
Grabarz: Generalnie, to lubię podróżować. Podróże kształcą, w odróżnieniu od wywiadów. Wiesz – bez sensu jest mówić cały czas to samo. Jak masz coś do powiedzenia, to śpiewasz. Możesz śpiewać to samo ciągle to udoskonalając. A gadanie tego samego jest słabe, tak jak wychowywanie dziecka: nie idź tam, bo wejdziesz w szkodę, zrób lekcje, przed wyjściem do szkoły pościel łóżko, przed pójściem spać spakuj się do szkoły. Słabe to jest, sam nigdy nie lubiłem jak ktoś mi to nad głową powtarzał…
DW: Chodzi Ci o to, że nie lubisz udzielać ludziom rad ?
Grabaż: Chodzi o to, że abstrahując od obecnych okoliczności – większość rozmów jest po prostu mało przyjemna. Dziennikarze w tym kraju są z gruntu niedokształceni…
DW: Ok, rozumiem, że pytania o pochodzenie nazwy zespołu mam nie zadawać. Zacząłeś mówić coś o wychowywaniu dzieci. To chyba świadczy o tym, że jesteś już w wieku – nazwijmy to – ojcowskim. Jak to jest, że choć sami jesteście ekipą facetów obijających się o okolice czterdziestki – ciągle uchodzicie za głos pokolenia ludzi młodych – nastolatków, dwudziestolatków?
Grabarz: Wiesz, ja już się przebiłem przez czterdziestkę. W związku z tym – jem więcej. Ale za to mniej piję (to nie ściema – rozmawiamy przy obiedzie w dobrej restauracji, gdzie stół zastawiony jest przeróżnymi daniami, ale alkoholu jakoś niewiele – przyp. red.). To dopiero drugie piwko dzisiaj, a to i tak nieźle, bo zdarzają mi się już takie okresy, kiedy przez kilka tygodni nie biorę do ust alkoholu. To przejście na druga stronę życia ma swoje plusy i minusy. Są tacy, którzy przeszli i mówią, że życie zaczyna się po czterdziestce. Ja jeszcze muszę na to trochę poczekać, ale na razie nie narzekam. Sporo moich kumpli ma kryzys tej magicznej granicy, a ja jakoś się trzymam, choć czasami próbuję się sam ze sobą brać za bary…
DW: No to tylko się cieszyć. Ale mnie raczej interesuje fenomen tego, że z Twoimi tekstami utożsamiają się i ludzie o 15 – 20 lat młodsi od Was. Wasza twórczość jest w pewnym sensie tym, co oni sami chcą zakomunikować światu, ich wizją rzeczywistości, ich głosem. Na Waszych koncertach najstarsi jesteście chyba Wy sami…
Grabarz: Jak miałem 20 lat, też cały czas chodziłem na koncerty. To jest taki wiek po prostu, że trzeba chodzić na koncerty. Potem słucha się muzyki w domu, a jak się przekroczy tą magiczną granice 40 lat to znowu zaczynają Ci się podobać, ale chodzisz już na nie ze swoimi dziećmi. Tak to mniej więcej wygląda. Jak masz 20 lat to nie masz nic, ale masz czas. Więc chodzisz sobie na koncerty. W wieku lat 40 masz wszystko i znowu zaczynasz mieć czas, więc znowu możesz na nie chodzić. A przerwa między jednym i drugim, to czas na zarabianie pieniędzy (śmiech).
DW: Muszę Ci coś wyznać…
Grabarz: Ok. Nie będę się na Ciebie patrzył, żebyś się nie stresował…
DW: No to ja na wszelki wypadek przeczytam to sobie z kartki, żeby się nie pomylić…
Grabarz: No dawaj, patrzę w drugą stronę…
DW: A więc wyznam Ci, że zacząłem fascynować się PP, kiedy miałem jakieś 18 – 20 lat i po raz pierwszy w życiu usłyszałem teksty kogoś, kto miał odwagę pisać i śpiewać o miłości pięknie, szczerze, niebanalnie i co najważniejsze – bez jakiegoś banalnego obciachu. Zaryzykuję stwierdzenie, że usłyszałem swoje myśli, które sam chciałem przekazywać światu, a konkretnie dziewczynom, które mnie interesowały…
Grabarz: Uprzedzę Twoje pytanie: nie wiem na czym to polega. Tak po prostu mam z domu…
DW: Ale nie o to chciałem zapytać…
Grabarz: Przepraszam. Pytaj więc…
DW: Skoro już ja zdradziłem Ci swoją tajemnicę, to ty zdradź mi swoją: kiedy śpiewasz „28 – one love”, „Stąpając po niepewnym gruncie” albo „Kocięta i Szczenięta” – czy masz przed oczami twarz jakiejś konkretnej kobiety?
Grabarz: Powiem Ci tak: na naszych koncertach kobiety przeważnie stoją w pierwszym rzędzie. Jeszcze. To jest bardzo pocieszające i budujące. Tak więc śpiewam to patrząc na nie, mam ich twarze tuż przed swoją…
DW: Dobra, dobra – chodzi mi o to co masz pod czaszką. Nie musisz mówić ile miała lat i czy miała pryszcze. Tylko, czy pisząc te teksty po prostu bawiłeś się słowem, czy wyrzucałeś z siebie coś, co miało być przekazane konkretnej osobie?
Grabarz: Pewnie, że coś takiego zawsze istnieje. Nie da się pisać zupełnie z powietrza. We wszystkich tekstach jest tak, że 50 procent to prawda, a drugie 50 to tzw. „warsztat literacki”
DW: Spotkałem wielu ludzi, którzy słuchając Twoich piosenek mówi potem: „to jest gość, który ma pojęcie o pojęciu, który lata ponad chmurami, który albo coś konkretnego ćpał, albo ma zadatki na cywilnego mistyka”…
Grabarz: Co, chcesz się zapytać co ćpam ? (śmiech) DW: Hej, spokojnie – pytanie kończy się inaczej… Grabarz: Ok., przepraszam…
DW: Niektóre Twoje teksty faktycznie przesycone są atmosferą z pogranicza stanów odmiennych, mistyki czy duchowości. Chciałem się zapytać, czy kiedykolwiek miałeś w swoim życiu jakieś wyjątkowe doświadczenia z tych okolic?
Grabarz: Nie, raczej jestem facetem, który twardo stąpa po ziemi i jeśli ktoś się tu doszukuje mistyki, to raczej jest to samonakręcanie się. Po prostu od czasu do czasu potrafię się wprowadzić taki stan, który nazywasz tu okolicami mistyki, ale to nie jest tak. Jest to po prostu stan bardzo pozytywny, i wcale nie musi nakręcać do tego typu klimatów. Inaczej: artysta myśli, czuje, odczuwa, nie?. I na tym się to mniej więcej zasadza. Na odczuciach artysty. Na świadomości. A jeśli chodzi o spożycie, czy o czerpanie inspiracji z rzeczy używkowych to jestem zupełnie przeciętnym obywatelem. Nie odznaczam się ani na plus ani na minut. Nic co ludzkie nie jest mi obce.
DW: Czyli żadnych medytacji, jogi, wielogodzinnego siedzenia z oddychaniem…
Grabarz: Nie, najczęściej to chyba siedzę na „kolejarzu”…
DW: gdzie ?
Grabarz: Na stadionie Lecha Poznań (śmiech)
DW: W części mediów, głównie alternatywnych uchodzisz za jednego z najciekawszych i do tego wyjątkowo „żywych” poetów III RP. Ukazał się nawet tomik z Twoimi tekstami. Ale w zasadzie to czym różni się tekściarz kapeli rockowej od poety? Jest wielu piosenkarzy piszących dobre teksty, ale nie nazywa się ich poetami. Uważasz się w ogóle za poetę ?
Grabarz: Nie wiem, pewnie nie. Ale z drugiej strony tak mnie gdzieś tam nazywają, a chyba się na tym znają. Więc pewnie coś jest na rzeczy. Dla mnie słowo „poeta” kojarzy się z jakimś pedalstwem, więc nie zmuszaj mnie, żebym sam siebie określał kolejnym epitetem na „p”(śmiech). Uważam, że to co robię, robię dobrze i tyle. Choć oczywiście mam świadomość niedociągnięć i błędów…
DW: Kiedy lider danej formacji zaczyna równoległą działalność w innej kapeli, zwłaszcza jeśli i tam jest liderem – bardzo często oznacza to kryzys albo znużenie dotychczasową formą. Jak to jest z Wami – z Pidżamą, Strachami i Tobą?
Grabarz: Coś jest zapewne na rzeczy w tym co mówisz, aczkolwiek ostatnio po roku przerwy wróciłem do płyty „Bułgarskie Centrum” i poza jakimiś dwoma wyjątkami – nie mam jej nic do zarzucenia, uważam, że jest to bardzo dobra płyta. Biorąc pod uwagę, że powstawała ona w samym centrum zamieszania pod tytułem „Strachy na Lachy” – to uważam, że ta operacja się wybroniła. Natomiast – co dalej z tym zespołem – tu trzeba by zapytać nie tylko mnie, ale też moich kolegów z zespołu. Zespół zawsze jest jakimś bytem wspólnym. Ja jestem na takim etapie, że część rzeczy chcę oddać kolegom, żeby oni wzięli przynajmniej za rzeczy muzyczne jakąś odpowiedzialną, bo ja generalnie nie nadaje na tej rockowej fali.
DW: 18 lat grania tych samych utworów na pewno jest w stanie zmienić człowieka z młodego ideowca w tzw. „profesjonalistę”, wykonującego zawód muzyka. Jak jest z Wami – bawi Was ciągłe przemieszczanie się i ciągle granie koncertów, imprezy ?
Grabarz: Wiesz, ja nie ukrywam, że to jest mój zawód. I bardzo sobie to chwalę, bo dojechałem w swoim żywocie to takiego punktu, gdzie utrzymuję się z tego co lubię robić. I na pewno nie jest tak, że nie możemy się na siebie patrzeć, bo jesteśmy piątką dorosłych ludzi, którzy sporo już w życiu przeszli, sporo razy się poparzyli i jeżeli dalej istniejemy i gramy to znaczy, że nasze relacje są co najmniej poprawne.
DW: Czy Pidżama Porno jest zespołem alternatywnym ?
Grabarz: To jest tak szeroki i pojemny termin, że z jednej strony mógłbym Ci powiedzieć, że tak, a z drugiej, że pewnie nie. No na pewno nie jesteśmy zespołem mainstreamowym. Aczkolwiek przez niektórych pewnie tak postrzegany i jeżeli chodzi o historie z rynkiem, to raczej nie narzekamy na swoją pozycję. Możesz być muzykiem alternatywnym i mieć wysokie notowania. Historia zna wiele tego typu przypadków. Robisz coś co nie mieści się w jakims głównym nurcie, dobrze kupowanymprzez media, a mimo to dobrze funkcjonujesz i radzisz sobie ze wszystkim. Tak jest z nami. Część ludzi by się pewnie zgorszyła widząc nas w szufladce „alternatywa” a część ludzi powiedziała by „ok., tam jest ich miejsce”. Nie mi do końca rozsądzać.
DW: Ja bym Was określił jako gwiazdę muzyki alternatywnej…
Grabarz: O widzisz – bardzo trafnie to ująłeś.
DW: Pidżama Porno nigdy nie śpiewała o polityce tak jak powiedzmy Kazik – prostu z mostu, wymieniając z nazwiska, lewym sierpowym po gębie Cimoszewicza, Pawlaka czy Oleksego. Z drugiej strony, nie można powiedzieć, że polityka jest dla Was tematem tabu, którego świadomie nie ruszacie. Jest jesień AD 2005. Czego i kogo boi się w swojej ojczyźnie Krzysztof Grabowski ?
Grabarz: Siebie się boję. Siebie się boję najbardziej. O syna się boję, Giertycha się boję, raka krtani się boję. Jest parę rzeczy których się boję. A polityka – musi mnie interesować, bo w jakiś sposób określa to gdzie żyję i jest dosyć istotne to kto podejmuje najbardziej istotne dla Ciebie decyzje. Natomiast z drugiej strony staję się robić wszystko, żeby być od tego jak najdalej. I kiedy mi się to udaje, to bardzo sobie wtedy chwalę ten stan.
DW: idziesz do wyborów?
Grabarz: Zobaczę.
DW: masz już swoich kandydatów, nad którymi się zastanawiasz ?
Grabarz: Przeczytam te ostatnie sondaże wy i wtedy zdecyduję. Polityka to zawsze dla mnie wybieranie mniejszego zła.
DW: No dobra – tak naprawdę większość wywiadów jest taka sama. Ludzie nie czytają ich, żeby dowiedzieć się co autor miał na myśli, bo to dobrze wiedzą. Media i czytelnicy chcą ugryźć kawałek tego, który stoi za ich ulubioną piosenką, zdjęciem, autografem. Chcą się dowiedzieć co robisz poza trasą, czy masz dzieci, kogo słuchasz, kto Cię wkurza, kogo lubisz. Tak więc teraz zacznę Cię podpytywać a Ty możesz się bronić. Co robisz poza graniem i śpiewaniem ?
Grabarz: Gram i śpiewam. Przede wszystkim to robię. Gdy nie gram i śpiewam na scenie, to gram i śpiewam poza nią.
DW: Masz rodzinę, żonę, dzieci ?
Grabarz: Mam rodzinę. Żonę i syna.
DW: Masz psa ?
Grabarz: kota.
DW: jak się wabi ?
Grabarz: Synuś
DW: chodzisz na mecze ?
Grabarz: chodzę
DW: komu kibicujesz ?
Grabarz: kolejarzowi!
DW: jaką wróżysz nam przyszłość w najbliższych mistrzostwach świata?
Grabarz: najpierw się tam dostańmy, nie ?
DW: Kazik Staszewski do pewnego momentu wstydził się swej miłości do boksu zawodowego. Potem wyznał to publicznie i wszystkich zaskoczył. Czy jest coś, czym z pewnością zaskoczyłby swoich fanów Grabarz – wokalista legendarnej kapeli o korzeniach punk – rockowych ?
Grabarz: Bo ja wiem. No nie wiem. Lubię na przykład oglądać programy z modą. W domu często leci Fashion TV. Za to już nie zbieram znaczków…
DW: Ostatnie pytanie – od zawsze nosisz na głowie ten charakterystyczny cylinder ?
Grabarz: To jest szapoklak
DW: Co ???
Grabaż: SZAPOKLAK. Różni się tym, że jest składany. Pierwszy raz założyłem go kiedy byłem w programie u Konja i Skiby. Mieli tam mnóstwo gadżetów teatralnych. Przymierzyłem, spodobało mi się i postanowiłem, że będę coś takiego nosił. Wróciłem do domu i kupiłem sobie pierwszy. I tak zostało na lata. Ale nosze go tylko na koncertach Pidżamy.
DW: Dzięki za wywiad.
Grabarz: Dzięki.
Rozmawiał: Dawid Tahir Wacławczyk
Bardzo dobry wywiad, gratuluję! Chyba jednak udało się go zrobić w troche inny, mniej banalny sposób, co mnie bardzo ucieszyło. PS Dawid, to Ty nie wiedziałeś ze Grabarz nosi szapoklak? – wstyd:D
Łapa – pewne rzeczy, nie tylko w poezji, ale i w wywiadach też – to 50% prawdy i 50% fikcji dziennikarskiej 😉
Już jak coś to Grabaż a nie GrabaRZ. żal….