Najprawdopodobniej już od września władze Raciborza zamierzają stopniowo wydłużać czas pracy placówek dla najmłodszych.
Na szczęście moje dziecko bardzo polubiło przedszkole. Dobrze się w nim czuje i nawet gdy jesteśmy już w domu to i tak mówi tylko o nim. Ale jest pewna (największa) kość niezgody między tymi instytucjami a rodzicami – dlaczego żłobki i przedszkola są otwarte od 6 rano do 16? Żeby było sprawiedliwie, niektóre do 16.30. Pomimo tej wspaniałomyślności i tak nie spełniają potrzeb rodziców, bo większość pracuje przecież od 9.00 do 17.00 i w związku z tym trudno im zdążyć przed 16.30, która jest jedyną słuszną i ostateczną godziną odbioru dziecka. Wiadomo, że gdyby przedszkola były otwarte do 17.30 lub 18.00, dzieciom stałaby się krzywda. Tak twierdzą pedagodzy i inni specjaliści, z którymi na ten temat rozmawiałam. Jeśli przedszkola pracują do 16.00, wszystko jest w porządku. – brzmi treść listu jednej z Czytelniczek, jaki otrzymała nasza redakcja.
W zasadzie wszyscy się do tego przyzwyczailiśmy i każdy wypracował swój sposób na „problem godziny 16.00”. Niektórym nie pozostaje nic innego jak zwolnienie się wcześniej z pracy. Zapewne jest to jeden z powodów niechęci pracodawców do matek małych dzieci oraz kobiet w wieku „grożącym” macierzyństwem. Ale sądząc po średniej wieku osób odbierających dzieci, to jednak typowym rozwiązaniem „problemu godziny 16.00” jest „stacjonarna babcia”. Jeżeli ktoś nie ma „stacjonarnej babci”, korzysta z rozwiązania nr 3 – wynajmuje opiekunkę do odbioru dziecka z przedszkola i opieki nad nim do momentu przybycia rodziców z pracy. Ponieważ nie mam „stacjonarnej babci”, również korzystam z tego rozwiązania wynajmując opiekunkę do spółki z sąsiadką. Racibórz nie jest jednak w problemie odosobniony – podobne rozwiązania problemu słyszałam od znajomych np. z Warszawy. Wszystkim to przeszkadza, ale „nic się nie da zrobić” i każdy się na to godzi, korzystając z jednego ze sposobów.
Godziny funkcjonowania żłobków i przedszkoli ustalone za czasów poprzedniego systemu, kiedy pracowało się w fabryce od 7.00 do 15.00 nie są dopasowane do naszych czasów, ale okazały się trwałe i niepodważalne jak dogmaty wiary katolickiej.
Kiedyś zrobiłam eksperyment. Mianowicie – moje dziecko obudziło się pełne wigoru wyjątkowo o 5.00. Korzystając więc z pokomunistycznego systemu godzin otwarcia placówki zaprowadziłam synka na szóstą. Podejrzewałam, że codziennie ochrzaniające mnie panie (że niby "spóźniam się" z dzieckiem do przedszkola, a przedszkole to nie przechowalnia) wpadną w skrajny zachwyt. Jednak nie – nikogo nie było, żadnej pani przedszkolanki. Przerażona sprzątaczka powiedziała mi, że pierwsze dziecko przychodzi na siódmą, bo mama ma daleko do pracy, a reszta dzieci „spóźnia się na ósmą”, jak moje. Więc jaki jest sens katowania rodziców i dzieci, trwania przy tych peerelowskich zasadach? Czyżby przestarzały status quo służył tylko paniom przedszkolankom, które dzięki temu mają krótszy czas pracy?!
Słyszałam, że po wielkich bojach w Łodzi powstało pierwsze przedszkole czynne do 21.00. Nazwano je pierwszym przedszkolem „przyjaznym rodzicom”. Podobno rodzice cieszą się, że nie trzeba rezygnować z pracy dla macierzyństwa i na odwrót, natomiast „specjaliści” już złorzeczą, że będzie to miało zły wpływ na dzieci. A ja chciałabym zauważyć pozytywne aspekty. Być może to, że przedszkole trwa dłużej, zmusi do modyfikacji porannej musztry? Zapewne niektórzy pracoholicy będą wykorzystywać ten fakt, pozostawiając dziecko do oporu w przedszkolu. Ale z drugiej strony, tak czy siak, robią to i tak oddając je nianiom w godzinach, kiedy przedszkola już nie pracują. Myślę nawet, że lepiej jest, gdy dziecko jest w przedszkolu, w grupie rówieśników, niż z coraz to nowszą nianią. Do każdej przecież musi się przyzwyczaić, a jak wiadomo dzieci lubią powtarzające się rytuały. Dodam, że dzieci w wieku przedszkolnym potrzebują rówieśników, a przecież w obecnych czasach mało kogo stać na gromadkę.
Dlaczego tak się uwzięłam i dlaczego tak ważne są godziny pracy placówek opiekuńczo – wychowawczych?
Politycy prześcigają się w pomysłach, co by tu zrobić, żeby te Polki w końcu zechciały rodzić więcej obywateli. Szkoda tylko, że jedynym pomysłem na wzrost demograficzny jest zakaz aborcji. Matka znajduje się w kręgu zainteresowań Kościoła, polityków i szerokich ruchów społecznych, takich jak Młodzież Wszechpolska tylko wtedy, kiedy jest w ciąży. Później, jak już dziecko się urodzi, może się z nią dziać co chce. Nikt nie chce zauważyć takich prostych, małych rzeczy, które nas matek pozbawiłyby odrobiny codziennego znoju i pozwoliły się tym macierzyństwem cieszyć. Zdajemy sobie przecież sprawę z tego, że przeciętne zarobki mężczyzny nie wystarczają na utrzymanie rodziny na godnym poziomie. Wiemy, że co szósta matka jest samotna. Dlaczego matka w Polsce musi być taką zarobioną, zagonioną kombinatorką?
Zacznijmy walczyć o „przyjazne przedszkola” w swoich miastach. Skoro w Łodzi się udało, to widocznie jest to możliwe. Oczywiście nie żądam żadnej tam godziny 21.00, ale choć 17.00…?
Wypada mieć nadzieję, że problem ulegnie nieco reformacji, bowiem najprawdopodobniej już od września władze Raciborza zamierzają stopniowo wydłużać czas pracy placówek dla najmłodszych. Jak twierdzi naczelnik Wydziału Edukacji, Kultury i Sportu magistratu, Marek Kurpis podobne sygnały wpływają do urzędu już "nie od dziś". Tego typu zmianę udało się wprowadzić ostatnio w Przedszkolu nr 2, mieszczącym się na Płoni. A co będzie z resztą placówek? Jak na razie magistrat chce na ten temat stworzyć sondę, skierowaną do mieszkańców, rodziców, także tych przyszłych. Zapewne większość opowie się za tym by przedszkola były dłużej otwarte, ale tak by nie skutkowalo to zwiększeniem opłat za uczęszczanie dziecka do placówki. – mówi Kurpis. – Myślę, że przynajmniej w części tym potrzebom uda nam się sprostać. Uważam, że zamknięcie przedszkola choćby pół godziny później już satysfakcjonowałoby rodziców. Oczywiście nie sądzę, żeby od razu wszystkie dzieci będą zostawały do tej 16.30 czy 17.00. Ale byłoby dobrze taki komfort rodzicom stworzyć. Jak zauważa naczelnik, problem w tym, że nie wiadomo jeszcze na ile można będzie problem rozwiązać "czysto organizacyjnie", a na ile decyzja ta pociągnie za sobą środki finansowe. Wydaje mi się jednak, że jest to do załatwienia. Jedna z dwóch pań, które zazwyczaj między 7.00 a 7.30 opiekują się 20 – osobową grupką dzieci (gdzie na jednego nauczyciela "przypadać" może 25 pociech) mogłaby zostać te dodatkowe pół godziny dłużej popołudniu. Wszystko to musimy jeszcze dokładnie przeanalizować.
Tymczasem 12 stycznia ma się odbyć w tej sprawie narada z dyrektorami przedszkoli.
/SaM/