W sobotę 22 kwietnia już po raz ostatni w tym sezonie spotkaliśmy się w Kawiarence Jazzowej. Tym razem z SUPER SESSION QUARTET. Na deskach „Strzechy”, za bębnami zasiadł Adam Buczek. Studiował na wydziale jazzu i muzyki rozrywkowej w Katowicach. Po trzecim roku studiów otrzymał stypendium w North Texas State University w Denton (USA). Współpracował z wieloma wybitnymi muzykami: Januszem Muniakiem, Sławomirem Kulpowiczem, Krzysztofem Ścierańskim, Krystyną Prońko, Ewą Urygą i Grzegorzem Kapołką czy Arturem Dudkiewiczem.
Prowadzi działalność pedagogiczną w postaci lekcji pokazowych i prywatnych zajęć. Jest wykładowcą perkusji na wydziale jazzu i muzyki rozrywkowej w Katowicach.
Na kontrabasie szarpał Tomasz Kupiec. Muzyk ukończył wydział jazzu w Katowickiej Akademii Muzycznej broniąc pracę dyplomową poświęconą gigantowi kontrabasu, Oscarowi Pettifordowi. Ten znany ze szczególnej wrażliwości muzycznej instrumentalista ma na swoim koncie współpracę m.in. z wokalistą Markiem Bałatą oraz z Quintessence Eryka Külma. Obecnie na stałe gra z Jarosławem Śmietaną.
Z saksofonem towarzyszył im Leszek Szczerba. Jak kiedyś powiedział o sobie – jeden z największych niezrealizowanych polskich talentów jazzowych. Udowodnił, że potrafi czarować soczystym brzmieniem i znakomicie skonstruowanymi, melodyjnymi solami.
W klawisze zaś uderzał Sebastian Bernatowicz. Absolwent Akademii Muzycznej w Krakowie w klasie fortepianu. Gra również na różnych instrumentach klawiszowych, kompozytor i aranżer, członek ZAIKS – u. Jest cenionym współpracownikiem wielu znakomitych muzyków jazzowych. Jest członkiem grupy Little Egoists od 1993 roku i z tym zespołem intensywnie koncertował zarówno w Polsce jak i w Stanach Zjednoczonych, Niemczech, Austrii, Szwajcarii, w Czechach i na Słowacji.
Mimo pięknej, wiosennej pogody sobotni wieczór przygnał do „Strzechy” sporą grupę jazzjanów i nie tylko. Opłaciło się. Dobrze zaaranżowana, nasycona jazzowym feelingiem muzyka zabrzmiała mocno i z ciosem. Sam zespół i jakość prezentowanej sztuki były wystarczająco zaskakujące i dobre, by przykuć uwagę słuchaczy. Niespodzianką było posłuchanie saksofonu barytonowego, na którym zagrał Szczerba. To instrument, który posiada ogromne możliwości, ale nie cieszy się popularnością wśród saksofonistów. Muzyk zagrał świetnie i dowiódł, że jako barytonista szybko może zacząć się liczyć nie tylko na polskim rynku jazzowym.
Muzyka miała odpowiednie tempo i klimat, a instrumentaliści co chwilę wzbudzali zasłużony entuzjazm improwizacjami granymi z biglem i pomysłowością. Wydawało się jednak, że nie tylko sama muzyka ale i osobowość artystów wciągała i zachęcała by słuchać dalej.
Wszyscy artyści potrafili być autentyczni. Dzięki temu miało się pewność, że zespół nie przyszedł wyłącznie do pracy, ale gra własne dźwięki, ciesząc się z możliwości wspólnego muzykowania i dzielenia się swoją sztuką ze słuchaczami. Delikatnie wyróżniały się przy tym umiejętności Bernatowicza, który wprawiał w dobry nastrój nie tylko siebie i partnerów, ale także publiczność, zarówno samym sposobem bycia – na luzie, a jednocześnie skromnym i pełnym taktu – jak i krótkimi zapowiedziami, czasem utrzymanymi w żartobliwym tonie.
Czuć było, że odnajdują w grze dużą radość. Oby jak najdłużej…
/SaM/