– Ten lokal to historia, a my musimy o nią w naszym mieście dbać! – uważa radny Piotr Klima.
Radny wzdycha do czasów kiedy to kawiarnia należała do najpopularniejszych w mieście. – Wielu z nas pamięta jak prestiżowy był to lokal – uważa Klima. – Do tego dochodzi wspaniała lokalizacja – raciborzanie wracający z imprez w muzeum, czy domu kultury wpadali właśnie tam. Dlaczego właściciel nie potrafił wykorzystać ani historii, ani potencjału lokalu? – zastanawia się rozgoryczony radny. PSS (właściciel) niedawno kawiarnię zamknął i wydzierżawił firmie zajmującej się wyposażeniem łazienek. – Ulica umiera. Kolejna gastronomia się zamyka, w jej miejsce powstaje kolejny bzdurny, jak na to miejsce, sklep – denerwuje się Klima.
Radny ma żal do prezydenta za brak interwencji. – A co ja mógłbym zrobić? Przecież lokal nie jest nasz, a właściciel ma prawo z nim zrobić co zechce – broni się Mirosław Lenk. Radny jednak ze zdaniem prezydenta się nie chce zgodzić. – Takie sprawy powinno się z gminą przynajmniej konsultować. A gdyby tak chciano tam otworzyć jakiś burdelik, miasto też nie miałoby nic do powiedzenia? – ripostuje Klima.
"Tęczowej" szkoda nie tylko radnemu. – Lokal był kultowy. Zawsze żal kawałka historii, o którym wkrótce nikt może już nie pamiętać – twierdzi Dawid Wacławczyk, właściciel popularnego pubu "Koniec świata". Przyznaje, że rozważał jego wynajem widząc jak lokal podupada. – Myślę, że miałbym na niego pomysł. Ciekawe byłoby połączenie – nowej idei z zachowaniem historii miejsca, bo to jednak spory atut – uważa Wacławczyk. W PSS nie chciano w sprawie zabrać głosu.
Jak wspomina znany raciborski historyk Paweł Newerla, "Tęczowa" powstała w latach 50-tych ubiegłego wieku. Wcześniej, w 1945 roku otwarto w tym miejscu kawiarnię "Ta-Joj". – Lokal budził powszechne zainteresowanie podświetlonym parkietem na którym tańczono w rytmie przedwojennych szlagierów – opowiada Newerla. – Były też z nim związane powojenne sensacje Raciborza. Kiedyś milicjant zastrzelił tam swoją młodą i piekną, siedemnastoletnią przyjaciółkę Magdę. Innym razem Rosjanie z czołgu, ustawionego na ul. Długiej, wystrzelili w kawiarnię, rozwalając pół ściany – mówi historyk.
Piotr Klima jest zdania, że lokal można było uratować, ale "właścicielowi zabrakło pomysłu". – Przykre, że wspomnienie wieczorów przy dźwiękach pianina, które wielu raciborzan pamięta, trzeba będzie zamienić na kafelki łazienkowe… – żałuje radny.
/SaM/