Radni powiatowi martwią się, że za granicę ucieka coraz większa liczba mieszkańców.
– Powinniśmy się zastanowić co zrobić, żeby ściągnąć emigrantów z powrotem na lokalne rynki pracy. Co możemy im zaoferować, co sprawiłoby, że zechcieliby wrócić, w końcu jak długo jeszcze ta migracja potrwa? – zastanawia się Leonard Malcharczyk, szef powiatowej Komisji Rozwoju Gospodarczego, Promocji i Współpracy z Zagranicą. Radny przyznaje, że problem jest poważny, dlatego lokalne samorządy powinny znaleźć na niego sposób. – Chyba nie trzeba nikogo przekonywać o negatywach wyjazdów za chlebem: rodziny się rozbijają, małżeństwa rozwodzą… – mówi Malcharczyk.
Prof. dr hab. Romuald Jończy, kierownik Katedry Ekonomii i Gospodarowania Środowiskiem z wrocławskiej Akademii Ekonomicznej jest zdania, że obecna migracja jest gorsza od tej z lat 80-tych. – Dziś wyjeżdżają głównie młodzi i dobrze wykształceni, nieposiadający na miejscu rodziny. Często już nie wracają, bo tam udaje im się ułożyć życie: i prywatne, i zawodowe – uważa profesor.
Szacuje, że z grona mieszkańców powiatu, którzy posiadają podwójne obywatelstwo, za granicę wyjeżdża zdecydowana większość. – Z tej grupy więcej pracuje na zachodzie niż w kraju – twierdzi Jończy. – Co ciekawe, tylko co dziewiąty ucieka dlatego, bo w ogóle nie może na miejscu znaleźć pracy. Cała reszta głównie to robi, bo nie akceptuje tutejszych warunków płacowych – dodaje ekspert. Uważa, że wskaźnikami migracji w dużym stopniu mogą kierować sami lokalni pracodawcy. – Jeśli za granicę, za chlebem chce wyjechać osoba starsza, zazwyczaj wystarczy dać jej podwyżkę. To powinno poskutkować, bo to ludzie, którzy zwykle mają tu już swoje rodziny i wyjechaliby niechętnie. Dla młodych zaś, od zarobków ważniejsza jest często możliwość awansu. Mądry pracodawca, nie chcąc stracić takiego pracownika, powinien zadbać o jego rozwój – radzi prof. Jończy.
Ekonomista zwraca także uwagę na wadliwy, jego zdaniem, system kształcenia wyższego, który jak uważa ma ogromny wpływ na obecny rynek pracy oraz poziom migracji za granicę. – Jest ogromna przepaść między tym czego na studiach uczą, a tym co młody człowiek tak naprawdę powinien umieć – mówi profesor. Uważa też, że większość dokonuje błędnego wyboru kierunku kształcenia. – Wybierają takie jakie chcą, a nie takie które dałyby im w przyszłości pracę. Ilu jeszcze będziecie mieć w powiecie socjologów, ilu pedagogów? – pyta Jończy. Starosta Adam Hajduk uważa, że samorząd niewiele może w tej kwestii zdziałać. – Mielibyśmy za kogoś decydować, co powinien studiować? Jeśli w naszej PWSZ zamkniemy najpopularniejsze kierunki, to młodzież będzie za nimi wyjeżdżać gdzie indziej. Każdy chce zarobić. Trudno problem rozwiązać na poziomie samorządu – przyznaje starosta. Nie do końca zgadza się z tym wiceprzewodniczący Rady Powiatu Adrian Plura. – Możemy coś zrobić, już choćby na poziomie podejmowania uchwał. Powinniśmy częściej myśleć o konsekwencjach naszych decyzji – przekonuje Plura.
Dyrektor raciborskiego pośredniaka Edmund Stefaniak uważa, że problemem jest brak doradców zawodowych w szkołach. – Młodzież jest zdozeriontowana. Potrzebny jest im specjalista, który wskazałby drogę – twierdzi Stefaniak. Informuje, że dziś na raciborskim rynku pracy wzięcie mają głównie absolwenci szkół zawodowych. – Ostatnio spółdzielnia krawiecka jednej z gmin w powiecie od już była w stanie przyjąć 30 krawcowych. Wysłaliśmy do nich 60 pań. Do pracy nie przyjęto ani jednej! Nie dlatego, że firma nie chciała, ale dlatego, że kobietom nie odpowiadały warunki – informuje Stefaniak. – Dziś ludzie szukają pracy, w której będą mogli się rozwijać – uważa.
Z końcem stycznia liczba bezrobotnych zarejestrowanych w PUP wyniosła 2357 – to o dwieście więcej niż w grudniu. – Nastąpił skok, bo mieszkańcy wrócili z pracy sezonowej za granicą – podaje dyrektor placówki. – Trzeba jednak podkreślić, że wracają zazwyczaj tylko ci, którzy nie potrafili się poza granicami kraju odnaleźć – twierdzi.
Prof. Romuald Jończy przypuszcza, że przez najbliższe pięć lat poziom migracji będzie rósł. – Wcale nie musi chodzić o to, że więcej osób wyjedzie, ale o to, że prawdopodobnie mniej wróci – tłumaczy specjalista.
Szacuje, że ze 120-tysięcznego powiatu raciborskiego od lat 80-tych wyjechało 20 proc. osób i nigdy się nie wymeldowało. Zaś regularnie za granicę w celach zarobkowych wyjeżdża 30 tys. mieszkańców.
/SaM/