W piątek, 20 marca, setną rocznicę urodzin obchodziła Pani Joanna Wnuk z parafii św. Mikołaja w Raciborzu. Spoglądając na twarz Pani Joanny trudno uwierzyć, iż skończyła już 100 lat.
Pogodna, uśmiechnięta i rozmowna. Jak na swój wiek jest w dobrej kondycji fizycznej. W jej opowiadaniach przewijają się spontanicznie wspomnienia wydarzeń z dawnych lat. Urodziła się w miejscowości Ejsmonty koło Grodna na Białorusi. Po ukończeniu szkoły polskiej pracowała w branży handlowej w charakterze ekspedientki. Mąż Antoni pochodził z Dąbrowy Górniczej. Jako wybitny specjalista od turbin został wysłany do budowy elektrowni w Grodnie. Tam poznał Panią Joannę. Pobrali się, założyli rodzinę i wybudowali własny dom. Doczekali się córki i syna. W październiku 1958 roku przyjechali do Raciborza w ramach ostatniego etapu repatriacji z Kresów Wschodnich. Początkowo zamieszkali przy ul. Chopina, a w następnych latach przy Wojska Polskiego i na Pl. Wolności. Od początku lat 70. na Pl. Bohaterów Westerplatte.
Pani Joanna również w Raciborzu przez wiele lat pracowała za ladą sklepową. Kiedy zmarł jej mąż, zgodnie z życzeniem został pochowany na cmentarzu w rodzinnej Dąbrowie Górniczej. Szacowna Jubilatka mieszka obecnie z córką Henryką Baranowską, emerytowaną nauczycielką, która jeszcze w Grodnie zdała maturę i w 1955 roku ukończyła wyższe studia matematyczne w j. rosyjskim. Pani Joanna mimo, iż nie jest obłożnie chora, wymaga jednak ze strony córki całodobowej opieki. Jak twierdzi córka, matka w swoim życiu tylko raz była hospitalizowana , gdy zachorowała na anemię i była potrzebna transfuzja krwi. Obecnie czuje się dobrze i od lat odżywia się normalnie, bez stosowania jakiejkolwiek diety. Jej ulubionym daniem są skrzydełka kurze z ziemniakami i kapustą. Po południu z przyjemnością wypija mocną kawę do ciastek i innych słodyczy. Potem częstuje się różnymi owocami. Kolacji już nie je. O jej zdrowie troszczą się lekarki dr Siutkowska oraz dr Góral.
Przed laty, w wolnym czasie Pani Joanna lubiła haftować i wyszywać kolorowymi nićmi obrusy, a także szyć i reperować odzież. Były to bardzo przydatne zajęcia, szczególnie podczas okupacji pomagały w zdobywaniu chociaż skromnych środków na utrzymanie – twierdzi córka Henryka Baranowska. Jubilatka lubiła również grę na gitarze i śpiew. Te umiejętności artystyczne zaszczepiła też członkom rodziny a szczególnie wnukom. Dzisiaj nadal chętnie śpiewa różne improwizowane teksty w których przewijają się słowa piosenki: „Co użyję to dla nas, bo za 100 lat nie będzie nas”.
Należy do grona ludzi głęboko religijnych. Jak tylko przed laty zdrowie jej pozwalało chodziła codziennie rano na Mszę św. do kościoła św. Mikołaja. Bardzo lubiła długoletniego proboszcza tej parafii ks. Reinholda Porwola. Często odwiedzał ją , szcególnie wtedy gdy już siły nie pozwalały jej na wychodzenie z domu. Obecny proboszcz ks. Piotr Adamów w przeddzień urodzin odprawił w jej mieszkaniu Mszę św. dziękczynną za 100 lat życia. W dniu urodzin 200 lat śpiewali jej członkowie najbliższej rodziny córka Henryka, 3 wnuków z rodzinami, 8 prawnuków i praprawnuczka oraz sąsiedzi i znajomi.
Szanowna jubilatka z zadowoleniem pokazywała mi liczne kartki z życzeniami oraz list od siostry z Grodna, który jak można było zauważyć, bardzo sobie ceni. Córka Henryka, mimo przebytej operacji biodra, troszczy się o to, aby mamie niczego nie brakowało. Na zakończenie naszej rozmowy powiedziała: „matka należy do ludzi otwartego serca, wrażliwa na potrzeby innych.Tego również nas uczyła”.
/KN/
Zdj. Krystian Niewrzoł