Batalia o człowieka, o in vitro, niepłodności i krzyżu małżonków z Ojcem Andrzejem Rębaczem CSsR rozmawia Ryszard Frączek.
Dlaczego dzisiaj dzieją się takie dziwne rzeczy, jak rozwody, wolne związki czy homo związki? Czy człowiek zwariował?
Toczy się w Europie batalia o człowieka. Za wszelką cenę chce się narzucić światu nowy ład, nowy porządek. Rewolucja francuska miała to wszystko zmienić, miał być nowy człowiek, nie wyszło z tego nic. Wobec tego Europa zafundowała sobie rewolucję bolszewicką, która pochłonęła dziesiątki milionów ludzi i znowu nic z tego nie wyszło. Na przeszkodzie stanął fakt, że za głęboko w świadomości Europejczyków zakorzenione jest chrześcijaństwo.
A jednak chrześcijaństwo nie oparło się tej fali…
Potrzeba było innej rewolucji, która najpierw zmieni mentalność Europejczyków. W latach 30-tych ubiegłego wieku, pojawił się taki człowiek, psycholog Wilhelm Reich, który powiedział, że chrześcijaństwo, które tak mocno jest zakorzenione w Europie, można zniszczyć tylko przez zaproponowanie innej obyczajowości niż tą, którą proponuje chrześcijaństwo. To był początek rewolucji seksualnej, opartej na intelektualnych fałszerstwach, które stały się naukową podbudową dla zmian obyczajowych. I niestety, kiedy w latach 60. odbudowano zniszczenia wojenne, Europa dała się na to nabrać.
Jakie będą skutki takiego wyboru?
Kościół proponuje ogrody, salony. Świat proponuje śmietnik i rynsztok. I niestety cywilizowana Europa poszła w stronę śmietnika. To, co dzisiaj obserwujemy, to zachłyśnięcie się wolnością. Człowiek wybiera, że nie będzie przejmować się nauką Kościoła. A Kościół przecież nie tylko głosi to, co jest w ewangelii, ale przede wszystkim broni natury, broni godności człowieka. Istoty rozumnej i wolnej. I efekt jest taki, że Europa umiera. I w tej atmosferze dyskutujemy dzisiaj o sprawach in vitro.
Dlaczego dzisiaj tyle małżeństw niepłodnych?
Bogdan Chazan, profesor ginekologii i położnictwa, dyrektor Szpitala Ginekologiczno-Położniczego im. Świętej Rodziny, podkreśla, że w leczeniu niepłodności brakuje cierpliwego, przemyślanego leczenia i ośrodków, które zajmowałyby się tym kompleksowo. Profesor wylicza przyczyny niepłodności, m.in. dużą liczbę partnerów seksualnych, wczesną inicjację seksualną. Młodzi ludzie zbyt wcześnie zaczynają współżyć. Ginekolodzy biją na alarm. Organizm dziewczęcy jest nieukształtowany immunologicznie i psychicznie. Aby zabezpieczyć się przed ciążą, proponuje się hormonalną antykoncepcję. Równie ważną przyczyną niepłodności jest odkładanie rodzenia dziecka na później.
Rewolucja seksualna wywołała nowe zjawisko, jakim jest nowy styl życia.
Który to wynika ze źle pojmowanej wolności opartej na swobodzie seksualnej. Pojawiają się alkohol, dopalacze, narkotyki. Skutkiem swobody seksualnej są choroby przenoszone drogą płciową. I nie myślę tu o tych najbardziej znanych wenerycznych czy AIDS. Bardzo groźna, a nierozpoznawalna o bezobjawowym przebiegu jest grupa zakażeń zwana chlamydiami. Kobiety orientują się, że są chore najczęściej, kiedy już dochodzi do powikłań tej choroby – zapalenia przydatków, a to z kolei może prowadzić właśnie do niepłodności. U mężczyzn takie zakażenie może skutkować zapaleniem najądrza, które również może prowadzić do niepłodności. Dlatego kościół apeluje o ukierunkowanie się na wychowanie, aby nie dopuszczać do mnożenia się przyczyn niepłodności.
Czy in vitro to szansa, czy zagrożenie?
Trzeba podkreślić, że in vitro nie jest metodą leczenia, ponieważ kobieta po urodzeniu dziecka wciąż jest niepłodna. In vitro z łaciny oznacza „w szkle”. Życie powstaje na zewnątrz, w probówce. Jesteśmy w stanie dzisiaj pobrać komórkę jajową od kobiety, nasienie od mężczyzny i doprowadzić do zapłodnienia w próbówce, możemy wprowadzić zarodek do organizmu kobiety. Kobieta owuluje raz w cyklu, ale żeby tych komórek pobrać jak najwięcej, to się ją stymuluje hormonalnie tak mocno, żeby naraz wyprodukowała kilkanaście komórek jajowych. To jest bomba hormonalna. Następnie w sposób niegodny pobiera się nasienie od mężczyzny poprzez masturbacje i dochodzi do zapłodnienia. Zapładnia się kilkanaście komórek jajowych. Wprowadza się do organizmu kobiety kilka komórek embrionów ludzkich. Pozostałe, które zostają zamrożone, zostawia się na wszelki wypadek na później. Jeżeli wszystkie wprowadzone embriony się rozwijają, trzeba jeden zostawić, a resztę usunąć, czyli dokonać aborcji.
In vitro rozwija się dzisiaj kosztem leczenia niepłodności. Mówi się, że już jest 25%, może więcej, małżeństw niepłodnych.
Tak, to są przybliżone dane. Należy jeszcze dodać, że zgodnie z wiedzą medyczną, małżeństw, których nie można uleczyć jest 5–7%. Natomiast inne przypadki niepłodności są wyleczalne. Tylko, żeby leczyć, trzeba postawić diagnozę, a w Polsce nie ma systemu całościowego badania kobiet i mężczyzn.
Jaka jest dzisiaj alternatywa wobec in vitro?
Rusza w Polsce naprotechnologia (od j. ang. natural procreative technology). Metodę opracował prof. Thomas Hilgers z Nebraski w USA. Jej rozwój był wspierany także przez papieży Pawła VI, a szczególnie przez papieża Jana Pawła II. Naprotechnologia jest metodą leczenia niepłodności, która w ciągu dwóch lat gwarantuje zdiagnozowanie przyczyny i wyleczenie jej, jeśli to możliwe z pomocą chirurgii i leków. Najważniejsze, że rusza u nas pełną parą. Są pierwsze kliniki, m.in. w Białymstoku, a wkrótce będą w Warszawie, Lublinie, Bielsku-Białej. Wszędzie tam, gdzie pojawiają się kliniki naprotechnologi, bankrutują kliniki in vitro. I to jest dobry objaw. Niższe o 4 razy koszty leczenia i skuteczne w ponad 70%. A gdyby walczono o fnansowanie tej metody ze środków NFZ jej skuteczność byłaby wielokrotnie większa.
Ale pozostaje te kilka procent małżeństw, którym po ludzku nie da się pomóc. Niepłodność i bezdzietność to dla małżonków cierpienie, nie można przechodzić obok tego obojętnie.
Każdy człowiek niesie jakiś krzyż. Dla małżonków takim krzyżem jest bezdzietność. Dla wierzących małżonków krzyż niesie głębszy sens. Jeżeli dana para nie może mieć własnych dzieci, to trzeba sobie uświadomić, że jest powołana do macierzyństwa adopcyjnego. Dzieci te są często dotknięte cierpieniem, podobnie jak pragnący dziecka małżonkowie. Dotykając krzyża rodzina dotyka miłości Jezusa.
Podczas dyskusji nad in vitro, mówi się o prawie do posiadania dziecka, tymczasem w ferworze tej dyskusji za-
pomniano o dziecku.
Niebezpieczeństwo tkwi w tym, że człowiek chce budować świat po swojemu, nieraz tak jakby Boga nie było. Rodzice mówią, że mają prawo do dziecka. My, wierzący, powiemy – to zostawimy Panu Bogu. Bóg w nasze ręce powierza życie, za które mamy być odpowiedzialni. Trzeba też oddać głos dziecku. Ono woła, że ma prawo do zrodzenia się z aktu miłości rodziców. Ma prawo rozwijać się ze świadomością, że się zrodziło, że jego życie nie jest okupione śmiercią braci i sióstr. Nie trzeba ustawy o rozwiązaniach in vitro.
Jeśli dziecko urodziło się z zapłodnienia in vitro, jaki stosunek do małżonków i samego dziecka zajmuje
urząd kościoła?
Kościół mówi tylko, że jest to niezgodne z jego nauką, ale nikogo nie potępia. Natomiast wyraża sprzeciw wobec samej metody i jej niemoralnych rozwiązań. Kościół poczęte dziecko traktuje jako Dar Boży. Również nie odrzuca rodziców dziecka, którzy do tej metody się uciekli. Jezus głosi naukę miłosierdzia i podaje rękę każdemu,
który ją zechce przyjąć.
Zdaniem Marka Jurka wiele praktyk stosowanych przy zapłodnieniu metodą in vitro ma charakter przestępczy, które łamią prawa dziecka poczętego, zagwarantowane w polskim prawie. Wystarczy przestrzegać prawa. Polska uznaje prawo człowieka do życia od poczęcia – niezależnie od tego, czy miało ono miejsce w organizmie kobiety, czy w laboratorium. Gdyby tylko to respektować, to problem byłby rozwiązany. Debata na temat in vitro, eutanazji, małżeństw homoseksualnych – to wszystko jest w tym kluczu. Za wszelką cenę chce się zniszczyć obyczajowość opartą na prawie naturalnym. Przydałoby się mieć taki sejm, takie ustawy, aby wszystko było poukładane. Wracam często do pierwszych chrześcijan. Nie mieli polityki prorodzinnej. Oni żyli swoim życiem, wprowadzili nowy ład. Zdobyli dla Jezusa Rzym. Takiej postawy wiary nam dzisiaj trzeba.
Z dr. Philem Boylem, dyrektorem NaPro Technology Europe z kliniki w Galway (Irlandia) specjalizującej się w leczeniu metodą naprotechnologii, rozmawia Anna Wiejak (Nasz Dziennik – fragmenty):
– Terapię stosowaną w klinice Galway opieramy na szczegółowym badaniu organizmu kobiety. Obserwujemy szczegółowo wiele funkcji organizmu, zwłaszcza cykl owulacyjny, menstruację, długość cyklu miesiączkowego, długość i jakość fazy śluzu itd. W ten sposób staramy się zidentyfkować problem i powód bezpłodności. Wykorzystujemy także modele płodności Creightona. Polega ona na znormalizowanych obserwacjach, odtworzeniu cyklu menstruacyjnego i sporządzaniu biologicznych markerów, które są niezbędne dla zdrowia i płodności kobiety. Owe „biomarkery” informują o dniach płodnych i niepłodnych, pozwalając na wykorzystanie tego systemu zarówno do zajścia w ciążę, diagnostyki i precyzyjnego leczenia współpracującego z przebiegiem naturalnego cyklu owulacyjnego, jak i zapobieżenia ewentualnemu poczęciu. To właśnie one często informują o nieprawidłowościach zdrowotnych leżących u podłoża niepłodności. Dzięki naprotechnologii w ciągu ostatnich dziesięciu lat w Irlandii urodziło się już ponad 750 dzieci. Przy czym około 130 par rodziców owych dzieci próbowało wcześniej bezskutecznie stosować metodę in vitro.
KAŻDEGO DNIA MAM WYRZUTY SUMIENIA
„Myśleliśmy, że napięta sytuacja między mną i żoną po urodzeniu dziecka poprawi się. Mieliśmy nadzieję na spokój w naszej rodzinie. Stało się jednak zupełnie inaczej. Cały proces osiągnięcia celu, jakim było poczęcie i urodzenie się dziecka, nie zbliżył nas do siebie, ale spowodował, że zaczęliśmy się od siebie jeszcze bardziej oddalać. Techniki, jakimi posługiwali się lekarze dla przeprowadzania badań, jak również implantacja, pozostawiły bardzo przykre wspomnienia, czego skutkiem są ogromne straty w naszym małżeństwie. Proces „hodowli człowieka” nie przypomina w niczym intymności, która towarzyszy zwyczajnym aktom małżeńskim. Nikt nam wcześniej nie powiedział, nie uświadomił, co nas czeka… Mimo, iż cieszymy się oboje z tego, że posiadamy dziecko, którego bardzo pragnęliśmy, to jednak niesmak, który pozostawiły po sobie te przeżycia, powoduje, że nie jest to pełnia radości i szczęścia. Każdego dnia mam wyrzuty sumienia, że gdzieś w zamrażalniku znajduje się 25 naszych dzieci, które być może będą żyły, a może zostaną zabite. Pomimo tego, że Pan Bóg wybaczył mi ten grzech i uzyskałem rozgrzeszenie, ja nie potrafę wybaczyć sobie i ciągle o tym pamiętam. Teraz widzę, jak ważna jest akceptacja zamysłu Bożego. Obecnie jestem przekonany, że adopcja jest najbardziej sensownym rozwiązaniem. Przestrzegam też wszystkich, którzy stoją przed podobnym wyborem, i radzę, żeby w ten sposób rodzicielstwa nie podejmowali. Nie życzę nikomu takich przeżyć, jakich sami doświadczyliśmy i nadal doświadczamy. Właśnie dlatego przekazuję to wszystko innym i tak pojętym apostolstwem pragnę uchronić inne małżeństwa przed wejściem w ten obłędny krąg, w którym poprzez działania wielu osób realizowany jest szatański program, wymierzony przeciwko prawdziwemu macierzyństwu i szczęściu rodziny, przeciwko godności człowieka”. Świadectwo ojca dziewczynki, narodzonej w wyniku zapłodnienia metodą in vitro.
Artykuł zaczerpnięto z "SRC JP2", nr 1 (01), 20 marca 2009
Myślę, że materia, którą tak szczegółowo analizuje Ojciec A. Rębacz jest tylko próbą patrzenia na rodzące przez człowieka, zło. Cywilizowany świat już rządzi się po swojemu. A wszystko to rezultat detronizacji Chrystusa, na którą pozwolił człowiek, nie wykluczając instytucji kościoła. Moim skromnym zdaniem, bez duchowego przewodnictwa w Cywilizowanym świecie ” …ani do Proga”. Proroctwa; te stare i te nowsze, sugerują, że wszelka naprawa tego zła jest mizerna i bezowocna i musi się zakończyć, jak kończyły się wielkie cywilizacje z Atlantą włącznie. Można zapytać Ojca Andrzeja, co robić? Każdy myślący osobnik człowieczy, wie ze nie wiele można zrobić bez „Cudu”, a to już powrót do nowego początku i nowego ładu po katastrofie. Ks. dr hab. Piotr Natanek nawołuje do Intronizacji Chrystusa Króla w życiu publicznym nowej cywilizacji. Niestety jest tylko jednym z niewielu. Pozostała tylko modlitwa? Ale człowiek doszedł już za daleko w swoim rozwoju intelektualnym, aby na modlitwie poprzestać! I tu jest Nadzieja?
Słuszna uwaga katoliku. Można jeszcze dodać, że życie jest etapem, na którym mamy sie sprawdzić na ile opieramy sie złu i na ile potrafimy wybrać dobro.
w sobotę w wydaniu głównym tvp ginekolodzy bardzo pozytywnie wypowiadali się o naprotechnologi. Dobrze, że jest coś kontra invitro. Co wiecej w wypowiedziach argumentowano, że naprotechnolgia, osiąga lepsze wyniki.
Do lilijki śpeszę z „Nadzieją”. Człowiek w swojej twórczej postawie nie poprzestanie w swoim rozwoju. Jeśli jest coś do zrobienia, to człowiek to zrobi, problem w tym, że na obecnym etapie nauka miota się z brakiem metodologi nauki w której brakuje akceptacji Tego, Który Wie.!!! . Przepowiednie, to głos Stwórcy, który ostrzega ale i mówi ustami Proroka, o poczynaniach ludzkości w/g Jego Prawa. Nostradamus w swojej przepowiedni pisze, iż w 2080roku np., człowiek osiągnie stan rozwoju nauk medycznych, taki że osiągnie się stan długowieczności człowieka. Nie wyobrażam sobie aby tak dotkliwa dolegliwość braku płodności, nie została wcześniej rozwiązana. Denerwuje jednak, że rozwój nauki jest wykorzystywany do celów medialnych jako tematy zastępcze dla polityków, z czym mamy obecnie do czynienia.
Nic dziwnego, że lekarze dobrze wypowiadali się na temat naprotechnologii, bo przecież polega ona na wykorzystaniu wszystkich znanych metod leczenia bezpłodności z wyłączeniem in vitro. Z tego też powodu jest ona raczej bezużyteczna w przypadku gdy wina leży po stronie mężczyzny.
Myśl „seniora”, naprowadza nas do postawienia sobie pytania o sens życia? W obecnej rzeczywistości coraz częściej człowiek czuje się osamotniony, mimo że mianuje siebie katolikiem. Trochę to zrozumiałe i na tyle powszechne, gdy uwzględnimy różne etapy swojej aktywności życiowej. W wieku Seniora mamy już jednak przed oczyma swoje dotychczasowe doświadczenie, czasem przeglądając własny album ze zdjęciami różnych momentów z życia, nagle wyłania się przed oczyma logika, która uzmysławia nam, że to co robiliśmy w życiu z obowiązku – tak na bieżąco, ma sens. Bardzo cenne to odkrycie, bo uzmysławia nam, że Ktoś nas stale prowadził i nadal Jemu powierzamy świadomie już, resztę swego życia. Podejrzewam, że rodzący się człowiek ma zapisaną swoją rolę do spełnienia, to jet to minimum, ale przy świadomym współudziale Opatrzności i za swoją wolną wolą podejmuje własne zadanie rozwoju duchowego w sposób zasugerowanym przez seniora.