29 września odbyła się 10. uroczysta kolacja organizowana przez chrześcijańskich przedsiębiorców z Raciborza. Spotkania te gromadzą corocznie blisko 200 gości i oprócz głównej prelekcji, mają także charakter biznesowy i towarzyski.
Podczas rozmów w przerwach, zebrani goście wymieniają doświadczenia i nawiązują nowe kontakty. Kolacja od wielu lat integruje lokalne i regionalne środowiska przedsiębiorców i zarządzających z różnych wyznań chrześcijańskich. Zarówno wśród organizatorów, jak i gości znaleźć można zarówno katolików, jak i protestantów (zielonoświątkowcy, baptyści).
Tegorocznym gościem głównym i prelegentem był Donald D. Collis z USA – były wiceprezes do spraw Międzynarodowych Stosunków Finansowych (International Financial Relations) w firmie Dell. Donald D. Collis przeszedł na emeryturę w 2001 roku po 14 latach pracy dla Dell’a – firmy technologiczno-informatycznej o globalnym zasięgu. Obecnie Collis jest właścicielem i zarządcą rancza Santa Margarita w południowym Teksasie, specjalizującego się w hodowli jeleni. Wraz z żoną Margaret mieszkają w Austin w Teksasie. Mają dwóch dorosłych synów: Dawida i Chrisa.
W tym roku, jak w latach poprzednich kolacja odbyła się w restauracji ROMA w Pietrowicach Wielkich i podobnie jak poprzednio zgromadziła blisko dwustu przedsiębiorców, zarządzających różnego szczebla oraz przedstawicieli wolnych zawodów; lekarzy, prawników, architektów. Większość uczestników to mieszkańcy powiatu raciborskiego, ale byli także goście z Warszawy, Katowic, Zabrza, Bielska-Białej, Rybnika, Żor, Wodzisławia i Opavy.
Tuż przed powrotem do USA Donald D. Collis udzielił organizatorom krótkiego wywiadu:
Robert Rumpel – Don, pracowałeś w kilku firmach, m.in. w PEAT Marwick, dla rządu federalnego USA, w British Petroleum (BP) i w Dell Ink. Gdybyś spojrzał wstecz, która praca zawodowa sprawiała Ci największą satysfakcję?
Donald D. Collis – Zdecydowanie najwięcej zadowolenia przynosiła mi praca w Dell’u, przede wszystkim dlatego, że była to nowa, młoda firma. W związku z czym nie byliśmy ograniczeni żadnymi strukturami i mogliśmy mieć nowe, świeże podejście do pracy. To było coś ekscytującego i dawało szansę budowania nie tylko podstawowych struktur w firmie, ale pozwalało na wprowadzenie pewnych wartości i ustawienia właściwego podejścia silnie skoncentrowanego na klienta. I to mnie bardzo ekscytowało.
R.R. – W swojej karierze zawodowej podejmowałeś ryzykowne decyzje, od powodzenie których zależał los wielu podległych Ci ludzi. Skąd czerpałeś wiedzę, inspirację i odwagę?
D.D.C – To dobre pytanie, za każdym razem, kiedy miałem podjąć ważną decyzję, polegałem na Bogu. Wierzyłem, że mnie poprowadzi. Jeśli rozumiałem, co Bóg chce, abym zrobił, byłem pewien, że podjęte decyzje są słuszne. Ta pewność dodawała mi śmiałości i odwagi, żeby pójść w obranym kierunku. Wtedy byłem spokojny, ponieważ wiedziałem, że Bóg kontroluje wszystko i nie muszę się martwić o przyszłość. Bywało jednak tak, że idąc za głosem Bożym, podejmowałem decyzje, których rezultaty były bardzo niepewne, i wtedy się bałem. W takich momentach przypominałem sobie o tym, że Bóg kontroluje wszystko i jeśli Mu rzeczywiście wierzę, będę bezpieczny. I On był zawsze wierny.
R.R. – Co rozumiesz pod słowem odpowiedzialność?
D.D.C – Odpowiedzialność, według mnie, to bycie odważnym w robieniu tego, do czego się jest przekonanym; nawet jeśli inni będą uważali, że to błąd. A takie sytuacje mogą się wydarzyć nie tylko w firmie, ale i w życiu. Otaczający nas ludzie mogą oczekiwać od nas działań uważanych przez nich za oczywiste. Wtedy człowiek odpowiedzialny potrafi przeciwstawić się oponentom i umie podjąć ryzykowne decyzje i całą odpowiedzialność wziąć na swoje barki. Doskonale rozumieją to ludzie na wysokich stanowiskach i politycy.
R.R. – Obecnie jest czas kryzysu. Masz jakąś radę dla osób, które boją się w tym szczególnym czasie inwestować, podejmować decyzje?
D.D.C – Myślę, że najtrudniej jest być pewnym tego, co się robi w sytuacji, gdy sytuacja nie jest stabilna. Tak jak obecnie, kiedy nikt nie wie, co się wydarzy w gospodarce. Zadaję się wiele pytań, np. Ile lat trzeba, by światowa ekonomia miała dobrą koniunkturę? Czy możliwa jest kolejna zapaść finansowa? Czasy mamy niepewne. W tych czasach, według mnie, przede wszystkim powinno się kierować rozważnymi i sprawdzonymi zasadami. Po pierwsze, należy być finansowo konserwatywnym, czyli starać się nie pożyczać i maksymalnie spłacać zadłużenie. Jest to szczególnie ważne, kiedy gospodarka może się załamać, inflacja gwałtownie wzrosnąć, a dochody drastycznie zmaleć. Należy to przewidywać i jak najszybciej spłacać zadłużenie. Po drugie, obniżenie swoich wydatków zapewni bezpieczeństwo finansowe bez względu na to, jak dużo czasu zajmie poprawa stanu gospodarki, i niezależnie od tego, co przyniesie przyszłość. Jednakże przestrzeganie obydwu tych zasad nie gwarantuje sukcesu i pełnego bezpieczeństwa, ponieważ człowiek może tylko przewidywać przyszłość, ale znać jej nie może. Jest tylko jedna taka Osoba, która wie, co się stanie na pewno a jest nią Jezus Chrystus. Jeśli nie miałbym z Nim relacji, musiałbym chodzić po omacku, a decyzje przeze mnie podejmowane przypominałyby raczej ruletkę niż bycie odpowiedzialnym.
R.R. – W firmie Dell pracowałeś na wysokim stanowisku, ale w pewnym momencie sam, na własną prośbę zrezygnowałeś z niego, wiedząc, że pociągnie to za sobą pewne niekorzystne konsekwencje, np. obniżenie pensji, utrata prestiżu. To zaskakująca decyzja, jakie były jej przyczyny?
D.D.C – W pierwszych latach pracy dla Della, pracowałem nierzadko siedem dni w tygodniu. Tworzenie firmy od zera i obserwowanie, jak się ona rozwija, było dla mnie bardzo ekscytujące i pochłaniające. Tak dalece, że prawie nie było mnie w domu, rodzina często jadła kolację beze mnie, a kiedy wracałem, dzieci już spały. To trwało kilka lat. Któregoś dnia zobaczyłem, jak bardzo mnie im brakuje, jak bardzo ich ranię swoim postępowaniem. Było mi bardzo przykro. Budowałem firmę, a niszczyłem swoją rodzinę. Tego Bóg nie chciał. Postanowiłem szczerze porozmawiać o tym z moim szefem, Michaelem Dellem. Zrozumiał mój problem i przyjął propozycję zatrudnienia kogoś na moje miejsce, kogoś, kto dla firmy jest gotów dać pełnię czasu, i zaakceptował moje przejście na niższe stanowisko. Obaj zgodziliśmy się z tym, że powinienem zająć się rodziną. Nie była to łatwa decyzja, z kilku względów: lubiłem swoją pracę, zarobki były bardzo satysfakcjonujące, nie wspominając o prestiżu i poważaniu, jakie niosła za sobą moją pozycja w firmie. Podjąłem decyzję. Przeprowadziliśmy się do mniejszego domu, odpowiedniego do naszych dochodów. Chociaż na początku było mi trudno, jednak z perspektywy czasu była to właściwa decyzja. Kolejne dziesięć lat były dla mnie najlepszymi w mojej karierze. Nasze relacje rodzinne w tym czasie bardzo się poprawiły i pogłębiły. W tej chwili jesteśmy sobie bardziej bliscy niż mogłem przypuszczać. To sprawia mi dużo satysfakcji. Była to najlepsza moja decyzja. Nie podjąłbym jej, gdybym nie miał osobistej relacji z Bogiem. Dzięki Niemu zrozumiałem, że robiłem źle. To była trudna decyzja, ale wiedziałem, że jest dobra i wiedziałem, że mogę polegać na Bogu odnośnie jej konsekwencji, cokolwiek by się wydarzyło. On okazał się godny tego zaufania i wierny. Otrzymałem to, czego najbardziej chciałem: relacji z Nim, bo robiłem to, czego On chciał, cieszyłem się głębszą relacją z moją rodziną i także miałem dużo satysfakcji z mojej pracy.
R.R. – Czy zgadzasz się ze stwierdzeniem, że biznesmenem bez wartości często czyni więcej szkody niż pożytku?
D.D.C – Tak, zgadzam się z tym. Wiąże się to z zagadnieniem bycia odpowiedzialnym. Biznesmen, przedsiębiorca, czy tego chce, czy nie, jest odpowiedzialny za swoje otoczenie, rodzinę, bliskich, przyjaciół, ponieważ staje się pewnego rodzaju wzorcem do naśladowania. Jakkolwiek się zachowuje, dobrze czy nie, ma to ogromny wpływ nie tylko na niego, ale także na ludzi wokół niego: klientów, pracowników. Dlatego tak ważne jest, aby przedsiębiorca dawał dobry przykład, ponieważ jaki będzie on, tacy będą jego pracownicy. Często, kiedy staramy się odnieść sukces, zarobić szybko pieniądze, skutecznie namówić kogoś na kupno naszego produktu, istnieje realna pokusa zrobienia czegoś, co nie jest do końca uczciwe, czegoś na skróty, ale to zawsze pociąga za sobą złe konsekwencje. Odpowiedzialnością biznesmena jest bycie uczciwym i spójnym, co oznacza robienie tego, co się powiedziało, że się zrobi; bycie gotowym na powiedzenie prawdy, udzielenie pełnej odpowiedzi na pytania, jakie, np. klient zadaje. Takie postępowanie jest nie tylko zaszczytne, ale stanowi dobry przykład dla wszystkich innych.
R.R. – Jaka jest Twoja hierarchia wartości i jak się ona zmieniała na przestrzeni lat?
D.D.C – Wartości, którymi się w życiu kierowałem i nadal kieruję, nie zmieniły się znacząco od momentu wkroczenia przeze mnie w dorosłe życie. Stało się tak dlatego, że byłem już wtedy chrześcijaninem i mój system wartości ukształtowany został na wartościach biblijnych. Myślę, że jest pięć ważnych i kluczowych wartości w życiu człowieka. Pierwsza to bycie otwartym wobec ludzi, by umieć szczerze powiedzieć, jak się rzeczy mają, bez owijania w bawełnę. Kontrahenci, także nasi współpracownicy, zasługują na to, żeby znać faktyczny stan rzeczy. Po drugie, bycie uczciwym, prawdomównym. Po trzecie, bycie spójnym, czyli: moje słowa potwierdzają moje czyny, a nie wykluczają się. Życie w zgodzie z tymi trzema zasadami buduje zaufanie ludzi, co jest czwartą ważną dla mnie wartością. Jeśli będziesz otwarty i uczciwy w relacjach z ludźmi, będą ci ufali. A kiedy ci zaufają, będą tobie oddani. I właśnie oddanie jest tą ostatnią, piątą wartością, o której mówię. Podsumowując, pięć kluczowych wartości dla mnie i dla pracowników firmy Dell, z którymi ten system wartości budowałem, to otwartość, uczciwość, spójność, zaufanie i oddanie.
R.R. – Wymień pięć rzeczy, z których jesteś najbardziej dumny.
D.D.C – Jestem najbardziej dumny z rzeczy, których sam nie zrobiłem. To są rzeczy, o których wiem, że Bóg zrobił albo On użył mnie, żeby je zrobić. Jedną z nich jest moje małżeństwo. Razem z żoną staraliśmy się, i nadal staramy, stworzyć relację pełnej wzajemnej troski o siebie, jesteśmy ze sobą uczciwi, ufamy sobie i rozumiemy tak dobrze, że wiemy, czego potrzebujemy, żeby czuć się kochanym. Jesteśmy małżeństwem od 35 lat. Mogę powiedzieć, że jesteśmy dobrym małżeństwem i jestem za to wdzięczny Bogu, ponieważ nie byłoby tak, gdybyśmy Go nie znali i nie ufali Mu. On nas nauczył jak razem żyć szczęśliwie. Drugą i trzecią jest dwójka naszych dzieci, ponieważ Bóg był łaskawy i pomagał nam przekazać wartości, którymi się w życiu kierujemy, i obaj znają Boga i podążają za Nim. Czwarta rzecz to Dell. Zatrudniłem się w Dell’u na początku i pomogłem im zbudować firmę opierającą się na dobrych wartościach. Wiele wartości, jakimi Dell się kieruje, poznałem w Biblii. Jestem wdzięczny Bogu, że mogłem mieć w tym udział.
R.R. – Cieszysz się emeryturą, ale nie zrezygnowałeś z biznesu. Skąd pomysł na prowadzenie rancza jeleni?
D.D.C – Moja hodowla zaczęła się jako rodzinne hobby. Moi synowie i ja bardzo lubimy polować a nawet moja żona, wszyscy w rodzinie lubimy obserwować ptaki i zwierzęta, rozumieć je. Z tego wzięło się nasze hobby. Bóg zachęcał mnie, żebym przekształcił moje hobby w biznes, który miałby wkład w Królestwo Boże. Zacząłem zastanawiać się, co mogę zrobić, żeby w oparciu o moje hobby założyć firmę, której dochody można byłoby przeznaczyć na cele misyjne. Szukałem sposobu, żeby ściągać na moje ranczo myśliwych, grupy młodzieżowe, fotograficzne i inne, żeby mogli podziwiać boże stworzenie i choć trochę pomyśleć o swojej relacji z Bogiem. To jest cel mojego rancza i moją pracą w tym momencie.
R.R. – Don, co byś powiedział napotkanemu człowiekowi, gdybyś wiedział, że już go nigdy więcej nie zobaczysz?
D.D.C – Myślę, że to jest najważniejsze pytanie, jakie mi zadałeś. Zanim na nie odpowiem, chcę powiedzieć, że razem z innymi biznesmenami poświęciłem dużo czasu na poszukiwanie dobrej odpowiedzi. Każdy z nas ma wiele zajęć i nie myśli o odpowiedziach na najważniejsze życiowe pytania. A oto, co bym powiedział komuś, kogo bym już więcej nie zobaczył: czy jesteś pewny tego, że masz relację z Bogiem? On zadał sobie dużo trudu, żeby przekazać nam prawdę, która jest w Piśmie Świętym, o tym, kim On jest, kim my jesteśmy i co należy zrobić, żeby być pewnym tego, że na końcu naszego życia pójdziemy do nieba, żeby żyć tam z Nim. Pismo Święte jasno stwierdza, że Bóg jest doskonały, On jest święty, kochający, a my naturalnie jesteśmy skoncentrowani na sobie i grzeszni. Nie jesteśmy wystarczająco dobrzy, żeby dostać się do nieba, ale Bóg tak nas kocha, że sam z siebie posłał swojego syna, żeby umarł płacąc w ten sposób za nasze grzechy, żebyśmy mogli pojednać się z Nim i mieć z Nim osobistą relację. Jeśli miałbym powiedzieć tylko jedną rzecz osobie, której już nigdy więcej nie zobaczę, powiedziałbym: upewnij się czy odpowiedziałeś na to pytanie: kim jest dla ciebie Jezus Chrystus i czy zrobiłeś to, co trzeba, żeby mieć z Nim osobistą relację?.
/w/
Czy ,,chrześcijański ,,przedsiebiorca mniej wyzyskuje swoich pracowników od ,,niechrzescijańskiego,,? Panowie puknijcie sie w swoje kapitalistyczno – chrzescijańkie głowy? Sugerujecie, że przedsiebiorca innej religii ,jest od Was ,,gorszy,, A może Wasza ,,lepszość,, sprowadza sie do fundacji na rzecz polskiego kościoła?ŻENADA ,chrzescijański przedsiebiorca! Czy takie słownictwo w ogóle występuje w Europie i na świecie ,poza Polską? A może ,z tego tytułu, macie ulgi w skarbówce?
a skad ty heretyku mozesz wiedziec jaki z niego przedsiebiorca? wszystkich wrzucasz do jednego worka? zastanow i puknij sie zdrowo w czolo. Albo nigdy jeszcze nie pracowales, albo miales pecha co do pracodawcy. Bo ja juz 3 razy zmienialam prace i pracodawcy nawet nie wnikajac w ich wiare byli tak rozni od siebie ze az bolalo. Dwoch z nich bylo super, nie powiedzialabym ze wyzyskiwali kogokolwiek, byli wrecz przyjacielscy. Jeden z nich to jedynie byl przyklad totalnego oszoloma i tyle. Zaluje ze musialam zmieniac prace u obydwu tych spoko szefow, ale zycie zmuszalo mnie do przeprowadzek.
Wiec zastanow sie zanim kolejny raz z gory zjedziesz kogos. Malo w zyciu widac widziales.
Aleś się heretyk popisał, szczególnie z tym brakiem pojęcia „chrześcijański przedsiębiorca”. Ja mam u siebie google i jak wpiszesz „chrześcijański przedsiębiorca” albo „christian businessman” to mnie zasypało. Masa organizacji zrzeszających takowych i biznesów prowadzonych przez takowych. ja tam uważam że dobrze jak wiara ludzi wpływa na ich życie i zmienia ich podejście do innych ludzi, polityki i biznesu, jaka by nie była ta wiara. Ponadto nie znalazłem, żeby autor artykułu uważał że chrześcijańscy biznesmeni są lepsi od przedsiębiorców innych wyznań. Ja popieram takie działania, nawet bardziej niż szkolenia w rodzaju „jak zarządzać personelem dla większej wydajności przedsiębiorstwa” (czytaj „jak wycisnąć więcej z wyciśniętego”).
Do ,,ktos,, A to mnie zasmuciłeś, wychodzi bowiem, że i wśród nich jest kupa wyzyskiwaczy, skoro jest ich tak duzo! /zasypało mnie to- Twoje stwierdzenie/ Wiara chrześcijańska ,nie przeszkadza im w wyzysku biednego robotnika! Po co nazywac sie biznesmenem chrzescijanskim , nie wystarczyłoby ,,przedsiebiorca uczciwy,,
Wg twojego pojęcia, że każdy przedsiębiorca to wyzyskiwacz i tak nie ma wiekszego znaczenia jak się nazwie (jak napisałeś – uwazasz ze wiara nie przeszkadza im wysyskiwać, wiec rozumiem że znasz WSZYSTKICH PRZEDSIĘBIORCÓW). Ponadto Przedsiębiorca uczciwy brzmi z lekka pysznie i z góry nieprawdziwie, bo jakbyś wiedział, to żaden chrześcijanin nie uważa się za uczciwego i sprawiedliwego, gdyz tylko Bóg taki jest. Chrześcijanie bardzo intensywnie dążą do tego by tacy byli, ale jak ktoś o sobie powie że jest już uczciwy, doskonały, sprawiedliwy to ja mu gratuluję ;).
Oj gieretyk, gierety!
Ja dumaju czto s Was balszoj durak. Kak Wy nie panimajetie czto ja Wam pa ruski napisał, to ja Wam skażu pa polskam jazykie:
Kaczy kuper nie proletariusz z Waszmości.
Tak sobie czytam te Twoje wypociny we wszystkich tematach i widzę, że zawsze masz coś do powiedzenia, tylko najczęsciej nie w temacie i z całkiem udanym brakiem konsekwencji.
Pieniacz z Ciebie i basta. „A ja mówię VETO” – to twoja dewiza, a w herbie to pewnie i kogut się znajdzie?
Tylko sobie nie pochlebiaj. Nie galijski, tylko piejący, choć i pewnie bulgoczący indor heraldyk by Ci w herb włożył!
Oj gieretyk, gieretyk!
Ty nie ,,dumasz,, Ty ,,z uma zeszoł,, Poniał?