600. rocznica zwycięstwa nad Zakonem Krzyżackim

Od kilku lat na polach pod wsią Grunwald w woj. warmińsko-mazurskim odbywają się rekonstrukcje tej największej – pod względem liczby ludzi – bitwy średniowiecznej Europy.

Początki zakonu

- reklama -

Zakon Szpitala Najświętszej Marii Panny Domu Niemieckiego w Jerozolimie – powszechnie określany zakonem krzyżackim (od czarnych krzyży naszywanych na biały habit) – powstał w Ziemi Świętej podczas III krucjaty (1189-1191). Dość szybko, bo po siedmiu latach działalności – w 1198 r. – zakonnicy uzyskali status zgromadzenia rycerskiego, opierającego się – podobnie jak zakon joannitów – na regule św. Augustyna.

 

Pierwszym wielkim mistrzem zakonu został rycerz Henryk Walpot. Potęgą zakon stał się za czasów Hermana von Salza – czwartego z kolei wielkiego mistrza krzyżackiego. Liczne przywileje, jakie nadał rycerzom papież Honoriusz III sprawiły, że zakon wnet zaczął się rozrastać. Z dala od Jerozolimy szybko zaczęły powstawać nowe domy zakonne. 

Krzyżacy na ziemiach polskich

Na kontynencie europejskim zakonnicy pojawili się w 1211 lub 1212 r. Pierwszą ich siedzibą stał się Siedmiogród, z którego – ze względu na liczne nieporozumienia – zostali szybko wygnani. Następnym ich przystankiem była Praga oraz Morawy. Stamtąd przybyli na Śląsk. Pojawienie się zakonników na ziemiach polskich wymaga w tym miejscu pewnego wyjaśnienia. Wbrew znanym dotychczas informacjom, nie pojawili się oni w Polsce w 1226 r. Rok ten – jak zaznacza w Wielkiej Historii Polski Jerzy Wyrozumski – odnosił się do dokumentu (złotej bulli) wystawionego przez cesarza Fryderyka II Hermanowi von Salzowi. "Wystawca jak gdyby zatwierdzał najpierw zrelacjonowane przez Hermana jego porozumienie z Konradem Mazowieckim, który przyrzekł przekazać Krzyżakom ziemię chełmińską […], aby zakon mógł stamtąd wejść w posiadanie ziem pruskich […]".

 

Pojawienie się zakonników na ziemiach polskich nie było też dziełem księcia Konrada I Mazowieckiego. Najnowsze badania wskazują, że "sprawcą" tego nieszczęścia był książę Henryk I Brodaty, który gościł ich na Śląsku już w 1222 r. Jak podkreśla autor drugiego tomu WHP, przez dom merański św. Jadwigi Śląskiej, Henryk Brodaty miał dostęp do najwyższych władz zakonnych. Konrad Mazowiecki dokonał pewnych nadań w ziemi chełmińskiej na rzecz księcia śląskiego i wiadomo, że znalazły się one w rękach zakonu krzyżackiego. Według Kroniki wielkopolskiej, książę Henryk miał nakłonić Konrada, aby ten oddał Krzyżakom ziemię chełmińską w wieczyste posiadanie.

Wielka wojna z Zakonem Krzyżackim (1409-1411)

Przyczyn wojny pomiędzy Polską i Litwą a Zakonem Krzyżackim należy doszukiwać się w licznych nieporozumieniach – tak politycznych, ideologicznych jak i gospodarczych, do jakich dochodziło na przestrzeniu kilku dziesięcioleci pomiędzy zwaśnionymi stronami. Narastający antagonizm musiał w końcu doprowadzić do wybuchu konfliktu na szeroką skalę.

 

Głównym celem Krzyżaków była z początku pogańska Litwa (prowokacje nie ustały nawet po tym, jak Litwini przyjęli chrzest). W obronie wschodniego sąsiada stanęła wtedy Polska. Nie angażując się w zbrojne zaczepki, wspierała Litwę dyplomatycznie. W państwie krzyżackim zaczęło wnet narastać przekonanie, że pokonanie Litwy nie będzie możliwe bez wcześniejszego rozprawienia się z sąsiadem z południa.

 

W 1409 r. za sprawą księcia Witolda wybuchło antykrzyżackie powstanie na Żmudzi. Zakonowi zależało, by Polska w tym przypadku pozostała neutralna. Choć strona polska obawiała się potężnego rycerstwa, za którym stało papiestwo, cesarstwo oraz zachodnioeuropejska "opinia publiczna", król Władysław Jagiełło postanowił jednak nie pozostawiać braci Litwinów w potrzebie. Wojnę Jagielle wypowiedział 6 sierpnia 1409 r. sam wielki mistrz krzyżacki Ulrich von Jungingen. Szybko doszło do poważnych spustoszeń na ziemi dobrzyńskiej. Kontrofensywa polskiego rycerstwa sprawiła, że udało się odzyskać Bydgoszcz; ziemia dobrzyńska pozostała jednak w posiadaniu Krzyżaków. W tej sytuacji zdecydowano się na rozejm, który miał trwać od 8 października 1409 r. do 24 czerwca 1410 r. W tym czasie chciano zmobilizować do walki jak największe siły.

Bitwa pod Grunwaldem

Wielkie starcie poprzedziło obustronne pozyskiwanie sojuszników. Zakon wsparł m. in. Zygmunt Luksemburski oraz Świdrygiełło. Krzyżacy bez przerwy starali się torpedować dyplomatyczne zabiegi strony polskiej i litewskiej, którzy nie mogli za bardzo liczyć na pomoc z zewnątrz. Jak pisze autor III tomu WHP Krzysztof Baczkowski, "pod broń powołano własnych poddanych: służących w ramach "expeditio generalis" rycerzy i sołtysów, a obok nich – kontyngenty lenników Korony, książąt mazowieckich […] oraz hospodara mołdawskiego Aleksandra. Na niewielką skalę poczyniono zaciągi najemników rekrutowanych z Czech, Moraw i Śląska.

 

Strategia wielkiej bitwy zakładała koncentrację sił polsko-litewskich na południe od granicy Prus, a następnie przypuszczenie ataku na Malbork, będącego stolicą państwa krzyżackiego. 9 lipca 1410 r. połączone wojska polsko-litewsko-ruskie przekroczyły granicę pruską. W tym samym czasie naprzeciw wyszła potężna armia pod wodzą Ulricha von Jungingena. Do bezpośredniego starcia doszło 15 lipca na rozległych polach pomiędzy Grunwaldem, Stębarkiem a Łodwigowem. Naprzeciw siebie stanęła ogromna rzesza ludzi, licząca – zdaniem Mariana Biskupa – z jednej strony 21 tys. rycerzy z czarnym krzyżem na habitach, a z drugiej – ponad 40 tys. wojsk polsko-litewskich.

 

Walka miała przebieg iście dramatyczny. Wojska sprzymierzone – choć liczebniejsze – raz po raz załamywały się pod naporem lepiej uzbrojonego rycerstwa krzyżackiego. Dopiero po wprowadzeniu rezerw oraz części powracających do boju Litwinów, siły nieprzyjaciela zostały otoczone i kompletnie zniszczone. Ostatnią fazą bitwy – jak zaznacza K. Baczkowski – było wzięcie szturmem umocnionego taboru krzyżackiego, w którym schroniły się resztki pokonanych.

 

Klęska zakonu była zatrważająca. Na polu bitwy zginął sam wielki mistrz Jungingen oraz najwyżsi krzyżaccy urzędnicy: komturowie, wójtowie, dowódcy chorągwi. Sporo zakonnych rycerzy dostało się do niewoli. Zwycięstwo nad potężną armią krzyżacką sprawiło, że dzień ten miał być bardzo uroczyście obchodzony we wszystkich wsiach i miasteczkach Królestwa Polskiego.

 

Na wieść o przegranej bitwie, w stolicy państwa krzyżackiego zapanowała panika. Gdyby sprzymierzone armie podjęły natychmiastowy marsz na Malbork, ten dostałby się w ich ręce najprawdopodobniej bez walki. Tak się jednak nie stało, gdyż komtur Świecia Henryk von Plauen zdążył zorganizować skuteczną obronę. Podjęte przez polsko-litewskie wojska oblężenie nie przyniosło rezultatu.

Rozejm

W kolejnych miesiącach 1410 i 1411 r. nadal dochodziło do sporadycznych potyczek pomiędzy wojskami krzyżackimi a stroną polską czy litewską. Żadne ze starć nie stanowiło już jednak wielkiego zagrożenia tak dla Królestwa Polskiego, jak i Wielkiego Księstwa Litewskiego. Odbudowa władztwa krzyżackiego (w listopadzie 1410 r.) oraz niechęć Litwy do przeprowadzenia kolejnej, zbrojnej kampanii w 1411 r., sprawiła, że strona polsko-litewska zdecydowała się na rokowania pokojowe. Po zawarciu 9 grudnia 1410 r. rozejmu w Nieszawie oraz po dłuższych rokowaniach w Toruniu, 1 lutego 1411 r. podpisano w tym mieście traktat pokojowy, oficjalnie kończący wojnę pomiędzy Zakonem Krzyżackim a Królestwem i Wielkim Księstwem.

 

/BaK/

- reklama -

7 KOMENTARZE

  1. Jest to chwalebne,że na tym forum jest choć jedyna wzmianka o tym, że w bitwie po stronie krzyżackiej była też chorągiew śląska. Nie jest to być może chwalebne ale zgodne z prawdą, bo Śląsk własną wolą oderwany od Polski i majestatycznie uznane to przez Polskę /vide odnośny układ z 1335 roku/ , potwierdza jak konsekwentnie Śląsk włączył sie w Kręgi Zachodnie „na dobre i na złe”. Nie przekonywują mnie wymyślone teorie, że w póżniejszych wiekach w piersiach Ślązaczek zbuzowała patriotyczna polska krew / tak jak u Matki A.Bożka który chyba już dobrze „napojony” bo w wieku dojrzałym na ochotnika zgłosił sie do wojska niemieckiego ! ! O metamorfozie Zakonu Krzyżackiego przekonywało mnie to,że K.Adenauer wielki orędownik pokoju i pojednania /także z Polską/ PRZYJĄŁ PLASZCZ RYCERSKI TEGO zAKONU. Nawet dziś Wielki Mistrz Krzyżacki był w miejscu historycznej bitwy i mówił o pokoju i pojednaniu. Nie podniecajmy się chorobliwie wspominając te wielką rocznicę .Wielkość wielkośćią a prawda prawdą !

  2. Taki z niego realista, jak ten co wczoraj pisał kartkę, że w RAC-u jest prawie 40 stopni ciępła, gdy tymczasem dzisiaj jest deszczowo i chłodno!!! Sama prawda, z której nic nie wynika!!! Prawdą jest, że w 1945 roku cała raciborszczyzna mówiła śląską gwarą, która dla rosjan była mową polską – dzięki Matkom Polkom!!! A ten realista nie miał prawa być w RAC-u – Niemców ze śląska wywożono – jakim cudem piszesz po polsku??? Zapytajcie tego Waszego historyka (od Ducha) na pewno znajdzie Wam rycerstwo, które walczyło pod polską Chorągwią pod Grumwaldem!!! (kiedyś tak napisał?).

  3. antyrealisto, o czym Ty piszesz nie wiem.Wyjaśniam Ci dodatkowo,że od przedszkola w już polskim Raciborzu uczono mnie: kto ty jesteś … /a nie byłem/ uczono mnie też i w szkole podstawowej: koza Ciga, mucha Fliga, messer nóż. a moją Matkę już w grudniu 1945 roku zamordowali Polacy-nie ci wysiedlleni po straszliwych pogromach na Ukrainie lub innych terenach zawłaszczonych przez Wielkiego Brata, lecz ci którzy w dzień chodzili z biało-czerwonymi opaskami na rękach, a w nocy zbrodniczo odwiedzali nasze domostwa dla grabienia dobytkui Polacy nie radowali się z odzyskanej niepodległości i nie pracowali w swej małej Ojczyżnie- lecz często uciekali stamtąd jako zbrodniczy konfidenci przed swoimi Rodakami-którzy by sie do nich pewnie dobrali za swe łajdackie sprawki w warunkach panowania najedżcy.Wyjaśniami Ci dalej,moja Matka mówiła też po śląsku i poprzez swą wiarę miała sympatię dla Polski-gdzie były dużo lepsze oceny dla wiary. Ale jak przegoniła polskich bandytów to usłyszała buńczuczne zapowiedzi ponownej „wizyty” i zdążyła nas ostrzec przed takimi „chrześcijanami” ale i tak po paru dniach spęłnili swą zapowiedż /zresztą równie zbrodniczą i bezwzględną jak zapowiedzianą/. Tak więc nie pouczaj mnie ,czy nawet mówiąc jakimś językiem-muszę być umownym obywatelem/ to ja wiem kim jestem,a mówienie prawdy aktualnej i historycznej-to moje niepodważalne prawo, a patriotyczny bełkot-to widać Twoje Credo.

  4. Jesteś za młody by uogólniać – chodziło przecież o Bitwę pod Grumwaldem? Podręczniki z obrazkami i polskimi i niemieckimi napisami pochodzą z okresu po plebiscycie – gdy powstawały szkoły mniejszościowe (polskie i niemieckie) te same dobrze służyły Polakom i Niemcom!. Małe dzieci zazwyczaj mówią byle co, co gdziś zasłyszały. Wypadało by współczuć wydumanych cierpień niemieckiego Narodu na śląsku?

  5. bezimienny GRUMWALDCZYKU, to jest sztuka bełkotać a nic nie mówić.Twój patriotyczny brandzel nie przekonywuje,że pierwszy wpis nie zawiera gołej prawdy i tylko łagodną prośbę. Ale Ty należysz do grupy uzurpatorów którzy odmawiają prawa do bycia w swojej Ojczyżnie tym którzy urodzili się na terenie suwerennego Państwa i tu pozostają,Głupcze,w swym prymitywiżmie nie wiesz,że Racibórz nie podzielił los Głubczyc lub Kietrza gdzie prawie 100 procent miejscowych wysiedlono, a „Polacy” tacy jak np Segety i inni np pan Prezydent /były Prezes Spółdzielni Mleczarskiej/ też są na Zachodzie i egzystują nie za złotki lecz za Marki a aktualnie Euro. Wspominasz pseudohistoryku o podręcznikach i mniejszości a poznałeś kto to był ta mniejszość i czego żądała /przy wykorzystaniu chwilowej koniuktury politycznej po I wojnie światowej nazwij sobie to po prosstu DRANG NACH WESTEN a do pomocy przywołaj historyków Czech którzy powiedzą tobie do kogo porównano Polaków za t.zw. Zaolzie. Ale najciekawsze jest też to, że to forum już wykorzystują a jakże duchacze aby zamanifestować swoją smrodliwą aktywność. Nied zajrzę tu już więcej

KOMENTARZE

Proszę wpisać swój komentarz!
zapoznałem się z regulaminem
Proszę podać swoje imię tutaj