Kończy się czas kolędowania, zatem Prof. Jan Miodek specjalnie dla raciborzan podsumowuje liczne archaizmy języka polskiego, zawarte w polskich kolędach. Oprócz tego, zwraca także uwagę na błędy, popełniane w trakcie ich wykonywania.
Pasterz i stróż – słowa te pojawiają się w kolędzie "Tryumfy króla niebieskiego", która śpiewana jest bardzo głośno. Ludzie natomiast wyciszają swój głos albo milkną, kiedy przychodzi zaśpiewać fragment "pobudziły pasterzów dobytku swego stróżów", bo mają dylemat czy zaśpiewać "pobudziły pasterzy dobytku swego stróży", czy "pobudziły pasterzów dobytku swego stróżów". W śpiewnikach XIX-wiecznych i starszych, mamy: "pobudziły pasterzów dobytku swego stróżów", bo końcówka -ów w rzeczownikach, kończących się spółgłoskami c, dz, cz, dż, sz, ż, rz, l, wygrywała. Dopiero po II wojnie światowej, na skutek pewnego przerostu świadomości normatywnej, nastąpił swoisty renesans tej końcówki -y. Dzisiaj jest sytuacja taka, że nawet jeśli wydawnictwa poprawnościowe decydują się na jednoznaczne wskazanie, np. mecz: meczów, to i tak, co drugi Polak mówi meczy, a nawet jak powie meczów, to od razu się nerwowo poprawia na meczy. Gdybyśmy słuchali współczesnych słowników, to musielibyśmy śpiewać „pobudziły pasterzy dobytku swego stróżów”, ale wiadomo, że tak być nie może ze względu na rym.
W pięknej kolędzie, do której słowa napisał Teofil Lenartowicz, „Mizerna cicha, stajenka licha”, mamy w drugiej zwrotce archaiczny narzędnik, tj. z włosy złotymi, skrzydły białymi pod malowaną tęczą. Oczywiście, mówiąc językiem współczesnym, powiedzielibyśmy z włosami złotymi, skrzydłami białymi. Ale przecież, i Mickiewicz napisał w „Odzie do młodości” o bryle świata, że „nowymi cię pchniemy tory”, a nie nowymi torami. Proszę zauważyć, że chociaż możemy powiedzieć, że coś się wydarzyło przed dziesięcioma latami, możemy też powiedzieć, że coś się wydarzyło przed dziesięcioma laty, innymi słowami, ale też innymi słowy. Te syntagmy pokazują, że w dawnej polszczyźnie rzeczowniki rodzaju męskiego i nijakiego miały końcówkę -y. Szło się z biskupy, z pany, z kapłany, a dziś idziemy z biskupami, z panami, z kapłanami. Końcówka -ami, która dzisiaj jest końcówką wszystkich trzech rodzajów, jest proweniencji żeńskiej.
Można powiedzieć, że artystycznie, a nawet teologicznie, na pewno najwspanialsza jest kolęda, którą pod tytułem „Pieśń o narodzeniu Chrystusa” napisał wybitny XVIII-wieczny poeta Franciszek Karpiński, mianowicie „Bóg się rodzi, moc truchleje”. W tekście zawarte są wspaniałe antytezy: Bóg się rodzi – moc truchleje, Pan niebiosów – obnażony, ogień – krzepnie, blask – ciemnieje, etc. Natomiast z zwrotce zaczynającej się słowami „Cóż masz niebo nad…”, Polacy straszliwie ten tekst zniekształcają. Zamiast zaśpiewać „nad ziemiany”, notorycznie śpiewają „Cóż masz niebo nad ziemiami”, bo im się to geometrycznie zgadza niebo – ziemia. Natomiast Karpiński nie miał na myśli nieba nad ziemiami, tylko zwrócił się do nieba, ze słowami: niebo, cóż ty masz cenniejszego nad mieszkańców ziemi?
Powiedziałem, że literacko najwspanialszą polską kolędą jest „Bóg się rodzi, moc truchleje”, natomiast w świecie, za sprawą Chopina, który wplótł motyw muzyczny tej kolędy do jednego ze swoich skerc, najbardziej jest znana polska kolęda „Lulajże Jezuniu”. Otóż tam trzeba zaśpiewać „A ty go matulu w płaczu utulaj”. Dzisiaj teksty nekrologów są bardzo zróżnicowane, ale kiedyś były bardziej zestereotypizowane i właściwie każda wiadomość o śmierci kończyła się formułą „o czym zawiadamia, nieutulona w żalu rodzina”. Widzimy, że utulić można kogoś, nie z żalu, tylko w żalu, tam jest przyimek w. I w tej kolędzie też trzeba zaśpiewać w płaczu utulaj, a nie z płaczu.
.
/ab/
Cieszę się niezmiernie, że Profesor Miode tyle czasu i uwagi poświęca raciborzanom.
U kogo to kończy się czas kolędowania, Szanowna Redakcjo? Tak się składa, że od niespełna dwóch tygodni powinno się śpiewać kolędy, aż do Matki Boskiej „Gromnicznej” 2 lutego. Chyba, że któryś z członków Redakcji poszedł z duchem czasu i zaczął śpiewać kolędy od Dnia Zadusznych. To wtedy faktycznie Boże Narodzenie jest ostatnim dzwonkiem, by wreszcie przestać już je śpiewać.
W liturgii Kościoła katolickiego kolędy wykonuje się od Mszy o północy w Święto Bożego Narodzenia (noc 24/25 grudnia) do święta Chrztu Pańskiego (niedziela po 6 stycznia).
Nawet kolędując popełniamy błędy, dlatego z pokorą i ogromną przyjemnością wysłuchałem Profesora.
W tradycji polskiej kolędy śpiewa się do 2 lutego. Kardynał Stanisław Dziwisz, we wspomnieniach o Janie Pawle II w książce „Świadectwo” pisze, że Jan Paweł II od Bożego Narodzenia aż do Matki Boskiej Gromnicznej, śpiewał kolędy i to wszystkie zwrotki, a nie tylko dwie pierwsze.
Powtarzam: W liturgii Kościoła katolickiego kolędy wykonuje się od Mszy o północy
w Święto Bożego Narodzenia (noc 24/25 grudnia) do święta Chrztu
Pańskiego (niedziela po 6 stycznia).
Do kolęda, to albo jakiś służbista, albo soborowo poprawny aktywista. Kościół stoi na straży depozytu Wiary jak i Tradycji. A tradycją w Polsce jest śpiewanie kolęd do 2 lutego. Mam rozumieć, że soborowik 'do kolęda” od 7 stycznia do 2 lutego nie chodzi do kościoła ze względu na śpiewane w nim kolędy, albo wkłada do uszu stopery na czas śpiewu kapłana, organisty i wiernych. http://www.katolikwchicago.com/katonline/2010/12/3.aspx
Ludzie o co wam chodzi? A spiewajcie sobie kolędy cały rok, wyjdzie to wam na dobre.
Byle nie z błędami! Pozdrowienia dla Pana Profesora!!