Blisko dwugodzinna debata o stanie szkolnictwa zdominowała ubiegłotygodniową sesję rady miejskiej w Kuźni Raciborskiej. Zobacz relację video.
Problem katastrofalnego stanu oświaty pojawił się na sesji w bieżącym roku drugi raz. Podczas, gdy styczniowa dyskusja skoncentrowała się wokół uczniów szkoły podstawowej którzy zamiast kontynuować naukę w gimnazjum w Kuźni Raciborskiej, wybierają naukę w szkole w Nędzy czy Rudach, czwartkowa debata związana była ściśle z artykułem, jaki ukazał się w jednym z tygodników. Treści, jakie w nim zawarto, rozpętały prawdziwą burzę wśród radnych (kserokopia artykułu przekazywana była z rąk do rąk jeszcze przed rozpoczęciem dyskusji).
Debatę otworzyła Alina Mościcka, wicedyrektor Zespołu Szkół Ogólnokształcących i Technicznych, która wyraziła stanowczy sprzeciw wobec twierdzeń, jakoby kuźniańska placówka stała na niższym poziomie niż szkoły w ościennych miejscowościach. – Uważam, że nasza szkoła pracuje doskonale – powiedziała na wstępie, przytaczając kilka danych statystycznych, świadczących o dobrym poziomie nauczania w szkole. – Tak się mówi, że w ościennych szkołach jest lepiej, ale wyniki wcale o tym nie świadczą. Te w naszej szkole są w tej chwili dużo lepsze jak w szkołach raciborskich – zaznaczyła wicedyrektor, podkreślając jednocześnie, że wynik ostatniego egzaminu gimnazjalnego był znacznie wyższy niż średnia krajowa. W trakcie wystąpienia zastępca dyrektora żaliła się na złą atmosferę, jaka tworzy się wokół kuźniańskich placówek oświatowych. Za dobry klimat – zdaniem A. Mościckiej – pośrednio i bezpośrednio odpowiadają władze oraz rada. – Wydaje mi się, że nasze szkoły powinny być perełkami w tej gminie, a nie solą w oku. A tak się właśnie czujemy – cokolwiek zrobimy – jest źle. Wciąż się słyszy, że wszędzie jest lepiej, tylko nie u nas – mówiła z pretensją w głosie długoletnia nauczycielka tej szkoły, apelując jednocześnie do radnych o tworzenie pozytywnego klimatu.
Swoje stanowisko mógł wyrazić również dyr ZSOiT Kazimierz Szczepanik. Jednak ze względu na chwilową nieobecność (w trakcie wystąpienia A. Mościckiej otrzymał telefon) Manfred Wrona nie udzielił mu głosu. Usprawiedliwiając swoją decyzję, przewodniczący powiedział: – Myślę, że przy takiej dyskusji, dyrektor placówki – tak samo jak przy zarządzaniu szkoły powinien być w szkole – tak w tym przypadku powinien być na sali.
– Dzisiejsza oświata w gminie ma dobre warunki, żeby prowadzić na dobrym poziomie edukację – powiedziała na wstępie Rita Serafin. Odnosząc się do atmosfery wokół szkoły, zwróciła uwagę na to, że nie zawsze zadania, jakie są realizowane przez szkoły, są odbierane pozytywnie. – Postawić kogoś pod pręgierzem jest bardzo łatwo – kontynuowała burmistrz – ale należy pamiętać o tym, że pod uwagę należy wziąć nie jeden, a wiele różnych argumentów. Inaczej – jak zaznaczyła R. Serafin – będzie się tę kwestię rozpatrywać będąc organizatorem oświaty, a inaczej – obserwując to z zewnątrz (zwłaszcza, jeśli weźmie się pod uwagę ogromne nakłady finansowe, jakie czynione są na szkolnictwo).
Głos zabrał również radny Adam Skórka, który zainteresował się przyczyną wstrzymania naboru do szkoły zawodowej i średniej (tego m. in. tyczył artykuł, na który powołała się wicedyrektor Mościcka). Burmistrz Serafin zaznaczyła, że wstrzymanie naboru jest konsekwencją niemożliwości utworzenia klas przed dwa poprzednie lata. – Zainteresowanie dzieci uczeniem się w naszej ZSZ i odbywanie praktyk w "Rafamecie" jest takie, że można utworzyć klasę najwyżej kilkunastoosobową. A tego nie jesteśmy w stanie prowadzić ze względów finansowych. Podejmując decyzję o wstrzymaniu naboru i nierealizowaniu go w tym roku, przede wszystkim kierowaliśmy się tym, żeby nie robić potencjalnym uczniom nadziei na utworzenie czegoś, co nie powstanie – mówiła R. Serafin.
O tym, jak niskie jest zainteresowanie szkołą zawodową w Kuźni świadczy diagnoza, jaką co roku przeprowadza powiat. – Jeśli chodzi o uczniów z gimnazjum z Kuźni i Rud, to preferencje podjęcia nauki w ZSZ były takie, że dwóch uczniów chciało się uczyć w tej szkole – powiedziała z kolei Wiesława Czogała, która odniosła się także do problemu "ucieczki" uczniów do placówek oświatowych zlokalizowanych poza gminą. – Niektórzy uważają, że powodem odejścia uczniów z gimnazjum jest to, że funkcjonuje tam również szkoła średnia – mówiła była szefowa MZO, proponując stworzenie dobrego gimnazjum na miejscu szkoły średniej, której uczniowie kończą w czerwcu naukę. – W tej sytuacji rodzice nie będą mieli argumentu, że nie posyłają swych dzieci ze względu na to, iż jest tam szkoła ponadgimnazjalna – dodała kierownik referatu edukacji, sportu i promocji.
– Pracuję w szkole ponad osiem lat i takiej atmosfery wokół środowiska oświatowego jeszcze nie było – powiedział Radosław Kasprzyk. Odnosząc się do złej atmosfery, radny podzielił słowa wicedyrektor Mościckiej. – Pierwsze słowa przewodniczącego na komisji budżetu: patrzcie, ile nas ta oświata kosztuje… My wydajemy na nasze dzieci, na naszą przyszłość i na nasze emerytury… Jeżeli ktokolwiek robi złą atmosferę, to robi sam sobie krzywdę. A jak patrzę na ten artykuł i słucham wypowiedzi p. burmistrz to nasuwa się przysłowie: "wśród serdecznych przyjaciół, psy zająca zjadły". Wszyscy chcą pomóc – nikt nie potrafi – mówił wzburzony.
Zdziwienia nie kryła także radna Mariola Wajda. – Na komisji oświaty zastanawialiśmy się nad sytuacją w gimnazjum i szkole średniej. Stworzyliśmy liceum, technikum; byliśmy z tego dumni… Dziś szkoła podstawowa kwitnie, jest dobra, ale co zrobić, żeby ZSOiT trwała nadal – pytała retorycznie. – A tu z artykułu dowiadujemy się, że nasze rozmowy są bezprzedmiotowe, bo zapadła decyzja żeby już nie tworzyć klas w tej szkole – dodała ze smutkiem.
Niedobra atmosfera – zdaniem Grażyny Tokarskiej – zaczęła tworzyć się w momencie, gdy połączono gimnazjum ze szkołą średnią. – Byłam przeciwna temu przedsięwzięciu i miałam żal, że do tego doszło. Zawsze miałam dobrą opinię o tej szkole. Dzieci, które chciały się uczyć, to i tak to robiły, bez względu na atmosferę i obojętnie w jakiej szkole – mówiła radna, która przez wiele lat była przewodniczącą Rady Rodziców.
Z wyjaśnieniem odnośnie połączenia szkół pospieszyła burmistrz Serafin. W kilkuminutowym wystąpieniu przedstawiła zarys wydarzeń, które miały miejsce na przełomie 2003 i 2004 r. Zgodnie z założeniami powiatu, szkoła miała wówczas zostać przeniesiona do Raciborza, a budynek, w którym odbywały się zajęcia (mowa o obiektach po byłej jednostce wojskowej przy ul. Jagodowej) miał zostać sprzedany. Gdyby do tego wówczas doszło, to – jak podkreśliła burmistrz – nauczyciele, którzy zostaliby przeniesieni do szkół raciborskich w przypadku zmian kadrowych jako pierwsi stracili by pracę. Szkołę udało się zatrzymać w Kuźni dzięki stosownej umowie, na mocy której zarządzanie placówką przejęła gmina.
Budynek przy Jagodowej – mimo olbrzymich nakładów finansowych – nie do końca spełniał wszystkie warunki, w związku z czym zaczęto myśleć nad wypełnieniem przerzedzonej już wówczas szkoły na ul. Piaskowej i stworzeniu z Zespołu Szkół Ogólnokształcących, Zespół Szkół Ogólnokształcących i Technicznych. – To nie były łatwe decyzje, za to uzyskaliśmy jedno: zachowaliśmy młodzież, etaty nauczycieli, administrację i utrzymaliśmy obiekt, w którym mieści się dziś Caritas Diecezji Gliwickiej oraz stacja pogotowia ratunkowego – powiedziała Rita Serafin.
Kazimierz Szczepanik, który po pewnym czasie został dopuszczony do głosu stwierdził, że szkolnictwo ponadgimnazjalne rozwinęło się w Kuźni w okresie wyżu demograficznego. Sytuacja uległa zmianie w momencie modernizacji systemu oświatowego i pojawienia się niżu. Dyrektor ZSOiT podkreślił również stanowczo, że model połączenia gimnazjum ze szkołą średnią nigdzie się do tej pory nie sprawdził. W kilku słowach odniósł się też do dobrej atmosfery, która będzie potrzebna w celu podejmowania poważnych decyzji. – To będzie niezwykle ważne, ponieważ atmosfera połączenia ZSO i ZST była z jakichś powodów zła. Środowisko nauczycielskie w dużej części tego nie rozumiało, co miało wpływ na późniejsze relacje. I tego błędu powtórzyć po prostu nie wolno – zaznaczył dyr Szczepanik. W swoim wystąpieniu zastanawiał się nad powodem takiego a nie innego klimatu. – Dzieje się coś złego – mówił – w ludzkiej mentalności, którą zawsze zmienić najtrudniej. I to właśnie my wszyscy za to odpowiadamy. Dlatego tak ważne jest to, co i gdzie mówimy oraz umiejętność poszanowania tego, co mamy. Nikt nie oczekuje tego, żeby pomagać. Wystarczy, żeby nie szkodzić – zakończył K. Szczepanik.
Głos w dyskusji zabrała także Sabina Chroboczek-Wierzchowska, która ze szkolnictwem związana jest już 12 lat. – Jest za to mi bardzo przykro, kiedy słyszę negatywne opinie nt. szkoły, moich koleżanek, kolegów… Próbuję te opinie prostować… Radna dodała ponadto, że szkoła, w której pracuje jest naprawdę na wysokim poziomie. Świadczy o tym ilość absolwentów, którzy ukończyli ZSOiT, a dziś studiują i osiągają szczyty. – Przecież to właśnie to grono i ta szkoła przekazała im tą wiedzę, i dała możliwości – zaznaczyła wiceprzewodnicząca rady.
Zdaniem przewodniczącego rady miejskiej, dzięki połączeniu ZSO i ZST udało uniknąć się poważnej zapaści. – Dlaczego nikt dziś nie mówi, że uratowaliśmy coś, co było nie do uratowania? Jestem dumny z tego, co wtedy zrobiliśmy – mówił Manfred Wrona. Zwracając się do dyrektora w związku z podjętą decyzją o wstrzymaniu naboru, powiedział: – Co powinien robić menadżer jednostki oświatowej (szkoły), które nie realizował (albo nie realizuje w pełni) naboru? Wniosek nasuwa się sam. Czy my (rada, burmistrz) dalej mamy na to patrzeć? Ile jeszcze takich lat bez naboru jest potrzebnych, panie dyrektorze? – pytał przewodniczący. M. Wrona zaznaczył również, że nie można obwiniać nikogo spoza szkoły za to, że nie udało się scementować dwóch środowisk nauczycielskich. – Jestem pewien, że wiele dyskusji się w tym temacie jeszcze odbędzie. Trudno na razie ocenić, jaki będzie model końcowy – zaznaczył przewodniczący apelując jednocześnie do radnych, aby byli bardziej powściągliwi w swoich działaniach.
Podobnego zdania była burmistrz Serafin, która poprosiła, aby w środowisku nauczycielskim i nienauczycielskim wzbudzić wzajemne poszanowanie. – Za atmosferę pracy, jaką stwarzają sobie nauczyciele i za atmosferę tych 10 min. pomiędzy jedną a drugą lekcją, odpowiedzialni są sami. A jeżeli będziemy robić ferment, zamieszanie, dyskwalifikować szkołę i każde jej działanie organizacyjne, to proszę nie oczekiwać, że rodzice nie będą chcieli posyłać tam swoich dzieci – zaznaczyła.
Dwugodzinną dyskusję zakończył radny Kasprzyk, wyrażając obawy w związku z projektem ewentualnego łączenia szkół. – Boję się pewnej koncepcji: Połączyliśmy przed paroma laty szkoły, wyszło to: "Koniec szkoły w Kuźni" (mowa o artykule – dop. red.). Żeby kolejne koncepcje połączenia szkół za 6-8 lat nie skończyło się tak samo.
/BaK/
Głównym odpowiedzialnym za zapaść naszej szkoły jest jej dyrektor. Czy nie widzicie, szanowni Radni co on wyrabia? Jakie działania podjął, aby przeprowadzić nabór, nie tylko do szkoły średniej ale i do gimnazjum. Dziwi mnie obrona ze strony p. Wierzchowskiej. Czego tu bronić? Nieroba? Widać P. burmistrz pasuje na tym stanowisku człowiek bardzo bierny, ale wierny. Jedyne lekarstwo – trzeba przeciąć ten wrzód, z przyległościami.
Rozmowa o niczym. Naprawa atmosfery, powściągliwość w wypowiadanych opiniach, bla bla bla. Teraz chcecie się uczyć wzajemnie dobrego wychowania? A gdzie konkretne argumenty dotyczące przyszłości? Tematem jest połączenie szkół, a wy sobie rozmawiacie o atmosferze i o tym, że istnienie ZSOiT jest sukcesem? Chwalicie się, że uratowaliście kadrę tworząc ZSOiT. Tylko, że większość tej kadry to ludzie spoza Kuźni. Za to teraz likwidując obecną podstawówkę zwolnicie kadrę, którą prawie w całości tworzą mieszkańcy Kuźni. Praktycznie zmierzacie do zniszczenia dobrze funkcjonującej podstawówki, przenosząc uczniów pod opiekę kadry, która w większości pracuje chyba za karę. Z dyrektorem na czele. Pani Ala i Sabina mówią o świetnym poziomie i kompetentnej kadrze, ale to tak jakby powiedziały, że czarne jest białe. Myślicie, że całe lokalne społeczeństwo da sobie nagle wmówić, że ta szkoła jest świetna, choć zamiast przyciągać uczniów z zewnątrz, powoduje, że ci lokalni uciekają na zewnątrz. Fakt, że młodzież z Kuźni jest coraz gorsza, a całe to zło zaczyna się w domu, a nie w szkole. Na wioskach jest inne podejście, bo tam nawet rodzicom coś się chce zrobić dla tych dzieci i szkoły, a u nas od szkół się tylko wymaga. A im większy debil, tym więcej pretensji do całego świata. Jednak jakoś z tą młodzieżą i ich rodzicami trzeba umieć pracować. Tak jak trzeba umieć stworzyć sobie atmosferę we własnej szkole, o czym wspomniała pani burmistrz. Dlatego nie może być tak, że kadra, która nie radzi sobie z utrzymaniem swojej firmy na odpowiednim poziomie w każdym aspekcie jej działania, dostaje prezent w postaci szkoły podstawowej, aby się utrzymać i dalej psuć to co jeszcze zostało dobre.
Myślicie, że jak nagle zaczniemy sobie słodzić i powtarzać, że ZSOiT jest wspaniałe, to połączenie szkół zostanie uznane za cudowny pomysł? A jak już olewając społeczeństwo doprowadzicie do tego, to ten cudowny pomysł zamieni się w sukces? Co zrobicie z budynkiem obecnej podstawówki spełniającej wszystkie obecne wymagania dla szkoły podstawowej? Skąd weźmiecie pieniądze, żeby przystosować obecne ZSOiT do takiej roli, skoro mowa jest właśnie o braku pieniędzy? Powiedzcie ludziom ile tak naprawdę trzeba pieniędzy na taką operację. Chyba, że sami nie zdążyliście o tym jeszcze pomyśleć. Co się stanie z nowym boiskiem wielofunkcyjnym, które posiada szkoła podstawowa? Wpuścicie tam zapewne ośrodek „wychowawczy”, a dzieci w podstawówce będę się zabijać na boisku asfaltowym. W siatkówkę, tenisa i koszykówkę będą mogły sobie pograć co najwyżej na komputerze. Minie 5 kolejnych lat i rozpocznie się nowa dyskusja, a wszyscy doświadczą po raz kolejny deja vu. Oto bowiem staniemy przed widmem likwidacji ostatniej szkoły z powodu braku uczniów i pieniędzy. Lub zamianę jej na jeden wielki ośrodek „wychowawczy”, ponieważ wszyscy rozsądni rodzice zapomną, że we własnym mieście można posłać dziecko do normalnej szkoły. Zostaną w niej tylko dzieci z rodzin, w których o wychowaniu nigdy nie słyszano, a jedynym momentem kiedy rodzic interesuje się nauką swojego dziecka, jest sytuacja kiedy może iść do szkoły nabluzgać nauczycielowi za to, że dziecko dostało zadanie domowe, albo zostało bezpodstawnie skarcone, bo kogoś okradło lub pobiło. Ale co tam. Wystarczy jedna sesja, wszyscy sobie wmówimy, że nie jest tak źle, a nawet jest cudownie i że nie będziemy mówić już nic złego. Zamiećmy wszystkie niewygodne kwestie pod dywan i możemy spać spokojnie.
Szkoła w Kuźni musiała zniknąć ponieważ , przy niżu demograficznym przewodniczący komisji oświaty w radzie powiatu p. mika musi zadbać o pracę dla swoich sekciarzy w racku czyli dla sekciarzy zatrudnionych na wileńskiej i na kozielskiej.
Przecież nietrudno zgadnąć że na wileńskiej jest zawodówka gdzie aż roi się od sekciarzy a na kozielskiej licceum profilowane z p. tylką dyrektorem szkoły a wice sekciarzem po mice.
i tak oto racibóerz łyknie trochę młodzieży aby towarzystwo z kościoła w Żorach miało nabór do swoich szkół. Żal mi tylko młodzieży która, przez sekciarzy będzie musiała jeździć do szkoły kawał drogi.
A może apel do rodziców
NIE WYSYŁAJCIE DZIECI DO SZKÓŁ
NA WILEŃSKIEJ
NA ŻORSKIEJ
NA KOZIELSKIEJ
precz z sektami
skąd te informacje o zawodówce i uczacych w nich „świętych”?? moze konkretnie ?. az sie usmiałem jak to napisałeś panie racku 🙂