W życiu nie przeżyłam czegoś takiego. Wczoraj pojechałam na zebranie rodziców do Szkoły Mistrzostwa Sportowego. I wiecie co? Spędziłam 40 min w korku… na parkingu szkolnym – pisze Czytelniczka portalu raciborz.com.pl.
Jakiś czas temu na parkingu Szkoły Mistrzostwa Sportowego wprowadzono małą zmianę. W miejscu, gdzie zawsze wyjeżdżały samochody z parkingu postawiono doniczki. Dojazd (który teraz stał się także wyjazdem) do parkingu to wąska na dwa metry droga. To nic… zawsze jakoś udawało się wyminąć pojazd z naprzeciwka, najeżdżając na chodnik. Wczoraj cała szkoła miała zebrania dla rodziców. Na parkingu nie mieściły się już auta. Ludzie parkowali na chodnikach i trawniku. Pozostał więc szeroki na dwa metry i długi na 100 metrów przejazd na parking. Nie było szans, aby wyminąć samochód z naprzeciwka. Wyjeżdżając z parkingu trzy razy musiałam cofać, bo kiedy dojeżdżałam do połowy drogi wyjazdowej (i wjazdowej) to natrafiałam na sznur samochodów jadących z naprzeciwka. Patrzę w lusterka, a za mną też już stoi kilka aut. Wycofałam… i tak kilka razy. Przejazd był naprawdę wąski, samochody stały wszędzie. Wycofać – to był już ogromny problem, a co dopiero stanąć tak, żeby samochody z naprzeciwka mogły przejechać. W końcu słyszę znak: może Pani jechać, tylko szybko żeby nikt już nie wjechał. Ruszyłam… po raz trzeci lub czwarty… i trafiłam na przeszkodę w postaci samochodu. Samochód stał na środku jedynej drogi prowadzącej do wyjazdu. W samochodzie nikogo nie było. Ktoś zostawił samochód i poszedł na zebranie. To już przesada. Za mną stało 15 samochodów czekających aż ruszę. Wysiadłam i powiadomiłam ich że ktoś zostawił samochód i poszedł na zebranie… W końcu po kilkudziesięciu minutach udało nam się odnaleźć właścicielkę samochodu. Była nią jedna z nauczycielek. Wszystkie próby wyjechania z parkingu szkolnego zajęły mi i 15 innym kierowcom 40 minut! Na dowód tego przesyłam zdjęcia"przeszkody".
Anka