Co to opłata adiacencka? Najprościej ujmując: podatek za wzrost wartości nieruchomości spowodowany np. dodatkową infrastrukturą. Miastu nieśpieszno do pobierania nowej daniny, bo koszty duże, a zysk niepewny.
Przez opłatę adjacencką (z angielskiego – podatek od przyległości) rozumie się opłatę ustaloną w związku z wzrostem wartości nieruchomości spowodowanym budową urządzeń infrastruktury technicznej z udziałem środków publicznych. Naliczana jest także w związku z podziałem lub scalaniem nieruchomości. Gdy właściciel chce nieruchomość sprzedać, a okazuje się, że zainwestowane środki publiczne doprowadziły do wzrostu wartości działki, wówczas gminie należy się opłata: maksymalnie 30% wzrostu wartości w przypadku wzrostu spowodowanego podziałem oraz najwyżej 50%, gdy stała się więcej warta poprzez uzbrojenie terenu w infrastrukturę.
Do naliczania opłaty obliguje samorządy ustawa, ale jest to zwykłe podrzucenie kukułczego jaja. Jak się okazuje, samorząd wcale z tego tytułu nie powiększy swych wpływów bez dodatkowej mrówczej pracy, a i wtedy są one wątpliwe. Niektóre samorządy wychodząc naprzeciw wymogom ustawy ustaliły wysokość opłaty adiacenckiej na 1%, najniższym możliwym poziomie. W Raciborzu jednak tego nie chcą, gdyż wtedy trzeba by było dokonać kosztownej analizy zmiany wartości działek, co i tak nie gwarantuje, że opłata się miastu należy. Tym bardziej, że z analiz magistratu wynika, iż o wiele bardziej na wartość działki wpływa jej usytuowanie, nie zaś uzbrojenie.
– Na zmianę wartości nieruchomości wpływa tak wiele czynników, że prawie niemożliwe jest udowodnienie, iż wzięła się ona z działań gminy, dozbrojenia terenu – tłumaczył prezydent Lenk radnym na komisji gospodarki miejskiej. Co więcej, właściciel od którego domaga się opłaty może zaskarżyć decyzję do sądu, i najprawdopodobniej zakończy się to jego wygraną. Tak trudno ustalić rzeczywiste powody wzrostu wartości.
Raciborscy urzędnicy wychodzą z założenia (wynikającego z orzeczenia Trybunału Konstytucyjnego, zaprzeczającego werdyktom sądów administracyjnych), iż naliczanie opłaty to prawo, a nie obowiązek gminy. Prezydent przekonywał członków komisji, że koszty wyceny przekroczą rzeczywiste wpływy do budżetu. – Sam system naliczania wyniesie nas więcej, niż wpływy z tytułu opłat – argumentował. Stąd też radni za jego namową opowiedzieli się przeciwko opłatom. Choć niewykluczone, że za 2-3 lata sprawa wróci.
/ps/
„nie Więcej Niż 30% I Nie Więcej Niż 50%”!
W rzeczy samej jest tak, jak pisze ania123. Niedopowiedzenie z naszej strony, dziękujemy za zwrócenie uwagi.
Czy w ostatnich latach były pobierane renty planistyczne od sporych transakcji sprzedaży nieruchomości na terenie Raciborza? Powstało sporo marketów, często na gruntach dla których trzeba było zmienić plany zagospodarowania. Nie zawsze grunty te sprzedawały miasto lub powiat.
Często na króko przed transakcją grunty zmieniały właściciela. Jakie były zyski samorządu z tego tytułu? Sprzedający małe działki budowlane na obrzeżach miasta, byli skrupulatnie rozliczani z opłat z tytułu opracowania planów miejscowych. Przeważnie byli to wieloletni posiadacze, często właściciele-spadkobiercy działek. Może warto, dla zapewnienia transparentności, ujawnić opłaty pobrane od chwilowych właścicieli cennych gruntów śródmiejskich.
pytania retoryczne..