Choć ciężko w naszym kraju bywa, i codziennie, bez trudu można znaleźć mnóstwo powodów do tego, żeby na niego narzekać, trudno nie uczuć ukłucia dumy wobec faktu, iż nie było go przez 123 lata – felieton K. Rakowskiego.
Choć ciężko w naszym kraju bywa, i codziennie, bez trudu można znaleźć mnóstwo powodów do tego, żeby na niego narzekać, trudno nie uczuć ukłucia dumy wobec faktu, iż nie było go przez 123 lata i mimo wszystko udało mu się przetrwać. Gdzie był przez ten okres? W jakiej formie przetrwał? Co właściwie przetrwało? Skąd mamy wiedzieć czy to ta sama Polska sprzed rozbiorów? Czy ma to dla nas jakieś znaczenie?
123 lata to więcej niż długość jakiegokolwiek pojedynczego życia ludzkiego. Ponowne pojawienie się Polski było mniej związane z fizyczną obecnością ludzi pamiętających realne jej istnienie, co z historią i ideą, żyjącymi w opowieściach międzypokoleniowych. Wolność, która teraz wydaje nam się oczywista do tego stopnia, że zaczynamy czasem się zastanawiać nad tym, czy nie mamy jej za wiele, kiedyś była marzeniem o poczuciu bycia u siebie, we własnym domu. Dopiero tego typu niezależność pozwala podejmować takie decyzje jak: dokąd drogi budować, jakie domy stawiać i piosenki śpiewać, i samemu brać za to odpowiedzialność. Duch patriotyzmu jest ściśle powiązany z duchem wolności do dysponowania sobą i swoim otoczeniem w granicach własnego kraju. Nie jest zbiorem jedynie słusznych reguł postępowania i wymogiem uczestnictwa w uroczystościach. Te, bez rozumienia ich treści, bez identyfikacji z ich symboliką, bez zwykłej chęci przynależności do wspólnoty, są równie pozbawione sensu, co obrzędy religijne dla niewierzących. Wiadomo, że należy dbać o jej kulturę i historię, interesować się sprawami politycznymi, socjalnymi, edukacją, starać się rozumieć czasy, w jakich żyjemy, ale i bez tego patriotyzm jest możliwy, ponieważ swój początek znajduje w przywiązaniu do ojczyzny, w życzliwości wobec niej oraz w szczerej intencji działania dla jej dobra. Trzeba pamiętać, że my też nie jesteśmy tacy fajni, jacy byśmy chcieli być i, że ciągle staramy się być lepsi od samych siebie. Gdyby ojczyzna faktycznie miała osobowość matki, rozumiałaby to. Dlatego też wolno ją krytykować, ale tylko tak, jak wolno krytykować własnych rodziców, ciągle mając na uwadze, że są na świecie dłużej niż my i z ich perspektywy wszystko może wyglądać inaczej.
Ale czy wobec postępującej coraz gwałtowniej współczesności i nabierającej dynamiki nowoczesności musimy ciągle powracać do zamierzchłej, przestarzałej przeszłości? Czy czegokolwiek możemy się jeszcze nauczyć od naszych przodków, żyjących w czasach nie tylko bez internetu, ale bez zrozumienia świata, jakie dała nam fizyka kwantowa, genetyka czy psychologia społeczna? Wydaje się, że skoro żyli w warunkach tak odmiennych od obecnych, badanie historii w poszukiwaniu nauki jest niepotrzebnym wysiłkiem, stratą czasu. Lepsze osiągi zapewni nam studiowanie nauk społecznych takich jak socjologia, opisujących aktualne skomplikowane relacje międzyludzkie. To być może jest prawda. Trzeba jednak przyznać, że w powstrzymywaniu nas od kolejnej ogólnoświatowej wojny nieocenioną rolę odgrywa pamięć o okropnościach ostatniej, dlatego również, iż jest tak dobrze udokumentowana. Być może poznanie naszej historii jest nam potrzebne nie po to, żebyśmy ustrzegli się błędów z przeszłości, choć to na pewno pomaga. Historia jest nam potrzebna, ponieważ jest ona tym dla kraju, czym jest dla nas pamięć, powiązane są one ściśle z naszą tożsamością. Ta sama wiedza, która pozwoliła Polsce przetrwać 123 lata istnienia jedynie jako marzenie możliwe do spełnienia, pomaga nam odpowiedzieć na zadane sobie pytanie “kim właściwie jestem?” ilekroć tylko zechcemy je sobie zadać.
Krzysztof Rakowski