Podczas koncertu podsumowującego warsztaty wokalne z Janem Kondrakiem zaśpiewano tylko i wyłącznie utwory, które powstały w czasie trwania warsztatów. Zdjęcia – koncert na zakończenie warsztatów wokalnych.
W Domu Kultury "Strzecha" odbył się koncert finałowy podsumowujący warsztaty, które Jan Kodrak prowadził przez ostatnie kilka dni. W koncercie wystąpili Magda Hołyk, Jakub Gomułka, Mateusz Płachciak, Ewa Musialik, Anna Jegerska – Michalska, Joanna Nitefor, Klaudia Fober, Ewa Pabian, Natalia Kościelska, Asia Wołoszyn, Ada Tril, Agnieszka Niesporek, Karolina Horak, Agnieszka Kusy, Leszek Pielorz, Irena Hlubek, Marek Himmel, Grażyna Tabor.
Jak mówi Jan Kondrak – zaczął śpiewać zanim nauczył się mówić. Z kompozytorem i wokalistą, jednym z liderów Lubelskiej Federacji Bardów rozmawiają uczestnicy warsztatów dziennikarskich. Śpiewanie było dla wokalisty tak naturalne, jak oddychanie. – W dzieciństwie pracując w polu, śpiewałem, żeby nie zwariować z bólu kręgosłupa. Zupełnie jak murzyńskie dzieci gdzieś na plantacjach bawełny – wspomina kompozytor.
Zainteresowania Jana Kondraka można, jak sam mówi, prześledzić obserwując to, co działo się podczas warsztatów w "Strzesze". – Podczas zajęć uczestnicy mieli za zadanie napisać piosenkę, tekst i melodię. Ale nie tylko to, mieli napisać tak, by potem móc ją zaśpiewać, bo piosenka składa się z trzech elementów: słów, melodii i właśnie wykonania. I podczas warsztatów zajmowaliśmy się tworzeniem utworu od początku do końca – opowiadał kompozytor.
Co powstaje pierwsze – tekst, czy muzyka? – pytali młodzi dziennikarze. – To zależy. Bywają słowa, które aż domagają się napisania muzyki. Tak jest w przypadku twórczości choćby Wisławy Szymborskiej. Powstało w ten sposób wiele piosenek. Poezja śpiewana jest właśnie wtedy, gdy najpierw jest poetycki tekst, a potem muzyka. Inaczej jest w przypadku muzyki tanecznej. Jeśli piosenka ma nas rozbawić, to wtedy z reguły powstaje najpierw muzyka – to ona w pierwszej kolejności dociera do człowieka, do jego nóg i każe się ruszać. Potem pisze się dopiero słowa, niestety często głupie i bałamutne. Większość utworów nie przemawia do rozumu, ale właśnie do stóp – twierdzi Kondrak.
/p/