Do Raciborza z wykładem "Czy firma musi wyglądać jak armia pruska?" przyjechał prof. Andrzej Blikle . Opowiedział o demingowskim modelu zarządzania firmą, w którym liczy się wiedza pracowników i każdy zarabia tyle samo.
– Większość firm ma dziś hierarchiczną strukturę armii — prezes, wiceprezesi, dyrektorzy, kierownicy. Często kultura korporacyjna tych firm też jest armijna i to nie jak w dzisiejszych nowoczesnych armiach, ale jak w pruskiej armii XIX wieku. Generałowie wydają rozkazy, które pułkownicy przekazują kapitanom, kapitanowie, porucznikom a kaprale pilnują ich wykonania. Potem w górę wędrują raporty. Czy tak jednak musi być? – pytał podczas wykładu w Państwowej Wyższej Szkole Zawodowej w Raciborzu, prof. Andrzej Blikle. Aby przekonać uczestników spotkania, że wcale tak być nie musi, opowiedział im o demingowskim procesowym modelu zarządzania firmą, w którym liczy się wiedza pracowników i jakość.
– Hierarchiczny model zarządzania pokazuje kto kim rządzi, a w demingowskim tego nie ma. Można zarządzać firmą w bardzo dobry sposób i to kompletnie bez menadżerów. Ja wprowadziłem taki model zarządzania w swojej firmie – mówił profesor, który prowadzi własną sieć sklepów cukierniczych. Jednak jako modelową firmę, która wprowadziła ten system zarządzani, przedstawił amerykańską firmę zajmującą się produkcją przecierów pomidorowych. -Spotykają się raz do roku i ustalają plan działania. Pracownicy są szkoleni przez psychologów jak prowadzić takie rozmowy i dlatego później mogą sami podejmować ważne dla firmy decyzje. Starsi pracownicy są mentorami dla młodszych i co ważne każdy zarabia tyle samo. Dopiero na koniec roku dostają premię od zysków – opowiadał Blikle. Dodał także, że równa stawka dla wszystkich jest najbardziej sprawiedliwym rozwiązaniem i on w swojej firmie również zrezygnował z prowizyjnego systemu wynagradzania.
W systemie takim wykorzystuje się psychologię tłumu. – Nie każdy tłum jest mądry. Aby tak było muszą być spełnione cztery warunki. Musi występować różnorodność, niezależność, decentralizacja i agregacja. Nie może zabraknąć żadnego z tych czynników – tłumaczył. Jako przykład podał tutaj ataki terrorystyczne z 11 września. – Tam nie zabrakło informacji, ale właśnie agregacji. Służby wywiadowcze miały na ten temat dużo informacji, ale nie dzieliły się nimi między sobą – mówił. Przykładów takich podał wiele. Studenci i goście wykładu słuchali z zaciekawieniem, a na zakończenie podziękowali profesorowi za spotkanie i wręczyli mu bukiet kwiatów.
/p/