Wstrząsająca historia rozegrała się pod dachem restauracji „Leśna”
Zwiedzający leśną okolicę, Arboretum Bramy Morawskiej, Mini-Zoo i odwiedzający znaną od lat restaurację nie mogli wiedzieć, że pod jej dachem rozgrywały się burzliwe losy rodziny. Wstrząsająca historia rodem z amerykańskiego filmu tym razem rozegrała się w malowniczo położonej restauracji Leśna w Raciborzu – Oborze.
Niedawno na rynku wydawniczym ukazała się książka raciborzanki Doroty Frączek – „Życie w Oborze” opisująca te wydarzenia.
Dorota – doktor teologii, katechetka w jednym z raciborskich liceów, matka czwórki dzieci postanawia zmienić swoje życie i angażuje się w prowadzenie restauracji. Nie ma w tej kwestii żadnego doświadczenia, a jednak dzięki ciężkiej pracy, wytrwałości i sile udaje jej się stworzyć klimatyczne miejsce, w którym tętniło życie towarzyskie. Niestety zawirowania rodzinne, w które rzucił bohaterkę jej własny mąż, zmagania z mafią i skorumpowanymi sądami sprawiły, że to piękne miejsce zaczęło podupadać.
W książce mamy okazję poznać historię, jaka zapisała się w Oborze od roku 2006. Czytając, można odnieść wrażenie, że książka oscyluje między kryminałem, powieścią obyczajową i swego rodzaju poradnikiem pozytywnego myślenia. Zamysłem autorki było podniesienie na duchu ludzi znajdujących się na życiowym zakręcie:
Pisząc tę książkę miałam na celu podnieść na duchu i dodać otuchy wszystkim tym ludziom, którzy zmęczeni życiem nie widzą nad sobą słońca. Być może po lekturze powieści zobaczą, że „nie taki diabeł straszny, jak go malują”.
Tak jest w istocie. Dorota Frączek znalazła się w sytuacji, z której niejedna osoba nie potrafiłaby się podnieść. Ona zaś ciągle pozytywnie patrzy na otaczający świat i cieszy się z tego co ma. Bynajmniej jednak nie stoi w miejscu, rozwija się, dokształca (wszystko po to, żeby móc odzyskać syna i zdobyć nowe źródło dochodu, nowe możliwości i szanse). Po lekturze kilku pierwszych stron da się odczuć, że bohaterka jest niezwykle silną, odważną i charyzmatyczną kobietą, która zna swoją wartość. Ma też niezwykle dobre serce, co zostaje niejednokrotnie wykorzystane przez pracowników restauracji. Kocha swoje dzieci i walczy o nie, kto wie może jeszcze do dziś… Zawsze trzeba mieć nadzieję na lepsze jutro, ciągle trzeba wierzyć, że niezależnie od tego, na jakim dnie się znajdujemy – możemy, a nawet powinniśmy wstać, otrzepać kolana i iść dalej…
Książka nie ma zakończenia i nie dowiadujemy się niestety jak potoczyły się losy samej bohaterki, jaki restauracji „Leśna”. Zapytaliśmy jednak o to samą autorkę – Dorotę Frączek, która powiedziała nam zarówno o samej książce, jaki i planach na przyszłość. Zapraszamy.
Rozmowa z Dorotą Frączek
Marta Rajchel: Skąd pomysł na książkę, czy tak jak pani pisze było to antidotum na problemy, czy może już wcześniej miała pani w zamyśle opisać historię rodziny i restauracji?
Dorota Frączek: Zawsze lubiłam pisać i pisałam: bajki i wierszyki jako dziecko, artykuły przeważnie z zakresu teologii (jedną książkę teologiczną wydałam), pisałam pamiętniki, artykuły dla młodzieży itd. Osobiście lubię czytać książki opowiadające prawdziwe historie i taka też napisałam. Na podstawie własnych przeżyć chciałam przemycić trochę filozofii i różnych refleksji mogących pomóc czytelnikowi w zmaganiu się z problemami.
Książka nie ma szczęśliwego happy end. Początkowo chciałam poczekać z jej wydaniem aż coś się wyjaśni, potem jednak stwierdziłam, że na szczęśliwe zakończenie mogę czekać długo, więc trzeba wydawać. Teraz myślę, że to dobrze, że ona się źle kończy. Jeśli kogoś chcę podnieść na duchu a taki mi przyświecał cel, nie mogę być na lepszej pozycji niż inni. Gdyby mnie pocieszał ktoś, komu się dobrze wiedzie, nie byłby dla mnie przekonywujący. Mam jednak nadzieję doczekać się szczęśliwego zakończenia.
Czy wszystkie postacie, które wystąpiły w „Życiu Obory” są autentycznymi osobami? Czy pewne rzeczy są tylko fikcją literacką?
Wszystkie wydarzenia są prawdziwe a osoby naprawdę istnieją. Niektórym osobą zmieniłam imię, niektórych osób pracujących w restauracji wcale nie opisałam. Nie opisałam również wszystkich wydarzeń, ponieważ niektóre z nich zasługiwałyby na odrębną książkę (na przykład niektóre sprawy sądowe).
Czy nie bała się pani, że zostanie oskarżona o publiczne obnażanie spraw rodzinnych, osobistych?
Być może ktoś tak to odbierze. Jednak uważam, że literaturze wielu autorów opisuje prawdziwe historie w tym również swoje. Moja historia tak jak już wspomniałam miała na celu być tłem do pewnych refleksji, przemyśleń no i wsparcia dla innych (jakoś to już tak jest, że czyjaś bieda trochę nas pociesza. Wówczas mówimy „no dobrze, że mnie to nie spotkało”).
Po lekturze książki śmiem przypuszczać, że mogła się pani bać reakcji byłego męża na niepochlebne opinie temat jego i teściowej zawarte w książce. Czy rzeczywiście tak było?
Oczywiście, że się spodziewałam, ale jedną z moich dewiz życiowych jest to, że strach nie może rządzić moim życiem. Z tego co mi wiadomo były mąż wypisuje obraźliwe komentarze pod różnymi artykułami skierowanymi zwłaszcza przeciwko mnie i córce. Podszywa się przy tym pod moich uczniów, albo sąsiadów, albo znajomych córki. Teksty jego poznaję po słownictwie jakiego zazwyczaj używa ł i stylu. Nie polemizuję z nim w tych komentarzach. Spodziewam się, że jeszcze coś może wymyślić.
Co dało pani napisanie tej książki? Jakie znaczenia ma dla pani „Życie w Oborze”?
Jest to dla mnie jakiś mały sukces. Może Łukasz ją przeczyta pojawi się w nim jakaś refleksja. To też w pewnym sensie list do niego.
Co teraz dzieje się z restauracją? Czym Pani się teraz zajmuje? Czy doszło do sprzedaży restauracji „książkowemu” Michałowi? Jak zmieniło się pani życie? Co z Pawełkiem? Takie pytania nasuwają się czytelnikowi po przeczytaniu Pani książki. Czy uchyli Pani rąbka tajemnicy?
O tym wszystkim mam zamiar napisać w kolejnej części. Z jednej strony będzie ona kontynuacją pierwszej a z drugiej strony już wiem, że będzie miała zupełnie inny charakter.
Przeglądałam sieć, a w szczególności blogi książkowe i znalazłam bardzo pozytywne opinie na temat „Życia w Oborze”. Ludzi wzrusza Pani historia, ciekawi sama restauracja i podziwiają panią za wytrwałość i siłę. Czy czytuje Pani te opinie?
Niektóre czytałam, ponieważ moja siostra obserwuje je bacznie w Internecie i przesyła mi linki. Nie spodziewałam się takich dobrych opinii. Cieszę się, że książka ta została jakoś tam zauważona na rynku czytelniczym
Książka nie ma jednoznacznego zakończenia, czy planuje pani napisanie dalszego ciągu? Wiem, że czytelnicy są ciekawi i spekulują na temat dalszych losów pani, rodziny i restauracja. Myślę, że ma to również szczególne znaczenie dla raciborzan, którzy pewnie częściowo znają historię „Leśnej”. Co sami raciborzanie sądzą o pani książce? Czy kontaktują się z panią, komentują?
Osoby, które są opisane w książce, często piszą do mnie i podpisują się imieniem nie swoim, lecz książkowym.
Jakie ma pani plany na przyszłość?
Zamierzam skończyć neurologopedię i surdologopedię. W październiku otwieram gabinet logopedyczny i zamierzam pracować w tym zakresie, a zwłaszcza chcę zająć się dziećmi autystycznymi. Mam przygotowaną do wydania krótką książeczkę z opracowaną metodą terapii lęków u dzieci autystycznych z przeznaczeniem dla ich rodziców, aby mogli pomóc własnym dzieciom. Mam również ukończoną pracę z zakresu pedagogiki „Metafizyczne podstawy wychowania”, którą również zamierzam wydać.
Serdecznie dziękuję za rozmowę i życzę dalszych sukcesów wydawniczych i naukowych.
Marta Rajchel
——————————————————————————————————————–
Artykuł zaczerpnięto z GazetaInformator.pl nr 144
Polecamy również inne artykuły z regionu na portalu regionalnym www.GazetaInformator.pl
——————————————————————————————————————–
Podziel się informacją lub napisz własny artykuł na forum.
Dodaj Temat na:
forum.raciborz.com.pl
——————————————————————————————————————-
A co tak właściwie dzieje się teraz z tą restauracją? Czy D. Frączek jest dalej włascicielką?
Jak mi wiadomo, o tym też w książce pisze, już nie jest właścieilką – została delikatnie mówiąc wygryziona z rodzinnego interesu.
Coż za tragedia i publiczne mycie brudów. Żenada.
Przeczytałem, dużo emocji. Polecam
Każdy kij ma dwa końce. No cóż, należy poznać opienie także drugiej strony.
Uczyła mnie Pani w gimnazjum religii.
Jaki przykład Pani dała, robiąc jeszcze z problemów małżeńskich
i rodzinnych sensację. To widzą i słyszą Wasze dzieci.
Gdzie są słowa przysięgi przed Bogiem „… i że Cię nie opuszczę aż do śmierci?’
Pani Frączek zawsze miała wiele do powiedzenia nie na temat. Robiła wokół siebie duzo szumu, a z religijna postawą to niewiele miała do czynienia.
pamietam jak nam sie kazala modlic za kare glosno bo rozmawialismy na lekcji:D
Autorka nie startowała przypadkiem z NaMu do rady miasta?
Ciekawa książka na jedno popołdnie,przyjemnie się ją czyta a przy okazji można poznać pewne fakty z życia wzięte.Polecam
Zgadzam się z Terenią. Książka na jedno popołudnie. Lekka i przyjemna. Ciekawa dla lokalnej społeczności
nie interesuje mnie czytanie cudzych brudów
Cudze brudy zachęciły mnie do przeczytania ale książka pogodna i optymistyczna raczej niż typu „cudze brudy”
w Raciborzu nie ma Media Marktu, jak to jest napisane w książce a odległośc do czech tez nie wynosi 7 km tylko „trochę” więcej
No, Pani Frączek trochę pozmyslała w tej książce. Ale i tak śmieszna to lektura, akurat na leniwe popołudnie, zamiast serialu brazylijskiego. No i wielkie brawa za to, że autorka dała mężowi tą książką pstryczka w nos!