Siedem kolejek kazali czekać na wygraną zawodnicy AZS Rafako. W sobotę pokonali rezerwy Jastrzębskiego Węgla 3:0, choć zwycięstwo nie przyszło tak łatwo, jak sugerowałby wynik, a każda partia rozstrzygała się w grze na przewagi.
Przed spotkaniem grupa piąta drugiej ligi podzielona była wyraźnie. 5 zespołów walczy o pozycje 1-4 wyraźnie wyprzedzając pozostałą czwórkę, wśród których znajdują się zarówno Rafako, jak i dzisiejszy rywal. Stawkę "ogonowiczów" dopełniają Juvenia Głuchołazy (co paradoksalne, Juvenia i Rafako w poprzednim sezonie rywalizowały o pierwszą ligę) i dość na wyrost nosząca nazwę Winner drużyna z Czechowic – Dziedzic (z którą raciborzanie zmierzą się w następnej kolejce).
Niestety, nawet wśród ligowych słabeuszy Rafako okupowało ostatnią pozycję, stąd aby nie tracić kontaktu, konieczne było zwycięstwo. Najlepiej za 3 punkty i cel ten udało się zrealizować. Choć jak już wspomniano, nie było to zwycięstwo lekkie, łatwe i przyjemne, a juniorzy z Jastrzębia okazali się wymagającym przeciwnikiem. W pierwszym secie gra była wyrównana, ze wskazaniem na Rafako. Goście wyrównali do stanu 21:21, jednak w końcówce lepsi okazali się akademicy i wygrali do 24.
Początek drugiej partii rafakowcy przespali, rezultatem czego było szybkie wyjście rywala na prowadzenie i systematyczne jego powiększanie (2:7, 4:11, 6:13). W tym momencie raciborzanie wzięli się za odrabianie strat, krok po kroku niwelując różnicę punktową. Sygnał dał dwoma udanymi atakami Kamil Łyczko i było 10:15. W tej części wyróżniał się też Patryk Otlik, na dyspozycję którego dobrze wpłynął kilkuminutowy pobyt w kwadracie dla rezerwowych. Po jego bloku i ataku było już tylko 13:16. Skuteczny blok Mateusza Luci doprowadził do kontaktu punktowego (20:21), zaś atak Mateusza Władarza do remisu. Jednak to jastrzębianie byli w lepszej sytuacji, i to Rafako do stanu 28:28 musiało bronić kilka piłek setowych. Wtedy na linii zagrywki stanął Aleksander Galiński i jak na kapitana w trudnym momencie przystało, zagrał asa serwisowego. Co ciekawe, gdy na tablicy widniał wynik 29:28, było to pierwsze prowadzenie Rafako w tym secie. Następny serwis Galińskiego również był kapitalny, piłka wróciła na stronę Rafako i została zbita przez środkowego w pole Talentów. Wybuch radości był jednakże przedwczesny, gdyż sędzia dość kontrowersyjnie odgwizdał punkt dla gości. Jednak Rafako po szalonym pościgu nie dało sobie wydrzeć zwycięstwa. Łyczko przedarł się na potrójnym bloku, rywale zaatakowali w aut i Rafako miało już w tym meczu przynajmniej jeden punkt.
Do stanu 10:10 w trzeciej partii gra toczyła się punkt za punkt, a prowadzenie przechodziło to na jedną, to na drugą stronę. Rafako mogło dobić podłamanego rywala, ale zabrakło asekuracji i za łatwo w pole wpadały kiwki młodych jastrzębian. Kilka błędów gości, skuteczne akcje Władarza i Otlika i Rafako odskoczyło na 14:11, 16:12 i 19:14. Po kolejnym asie Galińskiego zrobiło się 21:16 i wydawało się, że już po meczu. Nic bardziej mylnego. Dwa autowe ataki Władarza i blok na tym zawodniku doprowadziły do stanu 23:23 i kolejnej nerwowej końcówki. W tej decydujące piłki na korzyść gospodarzy rozstrzygnął Patryk Otlik, najpierw ryzykownie ale skutecznie atakując z sytuacyjnej piłki, następnie dając punkt na 25:24. Ostatni punkt meczu zdobył Kamil Łyczko. Warto jeszcze wspomnieć o jednym zawodniku, a mianowicie Mariuszu Jajusie. Zawodnicy grający na pozycji libero często nie są doceniani na tle kolegów, tymczasem Jajus był jednym z cichych bohaterów meczu. Jego doświadczenie procentowało i wprowadzał duży spokój w obronie i odbiorze, dzięki czemu rozgrywający miał dużą swobodę w rozdzielaniu piłek.
Za tydzień Rafako zmierzy się we własnej hali z Winnerem Czechowice-Dziedzice (który dziś gra z Juvenią) i będzie to kolejne spotkanie z rodzaju tych "za 6 punktów".
KS AZS Rafako – Akademia Talentów Jastrzębski Węgiel II 3:0 (26:24, 31:29, 26:24)
Paweł Strzelczyk
jest taka subtelna różnica między tie-breakiem a przewagą… brawo chłopcy! nareszcie…
Jasny gwint, to nawet nie błąd, to WIELBŁĄD! Dzięki za zwrócenie uwagi, to z pośpiechu ;).
Jeszcze raz ja. Oczywiście tą haniebną wpadkę poprawiłem (tak to bywa, jak się pisze dwie relacje z meczów jednocześnie), a teraz zapraszam do obejrzenia zdjęć z meczu. Już są. I to bardzo fajne, bo nie ja je robiłem a ktoś inny 😉
Koleś na zdjęciu wyglada jakby w kosza grał, a nie w siatkówkę. Fajny jest:DDD