Więźniowie kilka lat mogli kupować narkotyki. Sprzedawać im je mieli z dużym przebiciem strażnicy. Tak przynajmniej twierdzą skazani – prokuratura w Gliwicach zakończyła śledztwo dotyczące afery w raciborskim Zakładzie Karnym.
O sprawie donosi serwis katowice.gazeta.pl. Trzech funkcjonariuszy służby więziennej zostało oskarżonych przez śledczych o użyczanie skazanym swoich telefonów komórkowych oraz handel narkotykami. – Funkcjonariusze uczynili sobie z tego procederu stałe źródło utrzymania – mówi prokurator Michał Szułczyński, rzecznik prasowy Prokuratury Okręgowej w Gliwicach.
Strażników "wsypali" sami więźniowie, którzy donieśli do wiceszefa ochrony zakładu karnego, że oddziałowy Tomasz G. od lat sprzedaje prochy, alkohol, ubrania, konsole do gier. – Nosi ksywę "Chemia" – twierdzili skazani. Na dowód podali numer konta, na które wpłacali pieniądze za narkotyki.
Śledztwo gliwickiej prokuratury potwierdziło, że G. najpierw za pieniądze pożyczał więźniom swoją komórkę lub sprzedawał im konsole do gier, a od 2008 r. zaczął handlować z nimi amfetaminą i marihuaną. Narkotyki wnosił z zafoliowanych paczkach po papierosach. – Wykorzystywał fakt, iż strażnicy nie byli sprawdzani przy wejściu na teren więzienia – mówi osoba znająca kulisy śledztwa – czytamy w serwisie.
Więcej o kulisach afery w artykule Narkotykowy interes za kratami więzienia w katowickiej Wyborczej.
/ps/
——————————————————-
zobacz także:
A jednak to prawda , po co więc były te pyskuwy jak sprawa wyciekla?
Se chcieli chłopaki dorobić trochę, coś w tym złego?
Handlowali narkotykami czy tylko ziołem? Bo to dwie różne sprawy.