Walka do ostatniego gwizdka, grad goli i przepiękne parady bramkarskie to obraz mundialu w Bibliotece na Kasprowicza
Bez wątpienia to były mistrzostwa świata godne Brazylii (chociaż Brazylia nie okazała się zbyt godna tego mundialu). Padały rekordy. Były niespodzianki. Byli wieczni pretendenci i galopujące czarne konie. Były przepiękne bramki. Była odwaga, kawaleryjska fantazja z jednej strony i było kunktatorstwo i marazm z drugiej. Nigdy wcześniej Brazylia nie uległa różnicą aż 6 bramek na mundialu. Jeden z komentatorów „Guardiana” napisał, czy to jest rzeczywistość? Czy widziałem to na własne oczy? Jeśli tak to widziałem jak tworzy się historia”. Wraz z nim historię widziało pewnie jeszcze ze dwa miliardy ludzi. Nie było Polski, ale od jakiegoś czasu naród przyzwyczaja się, że reprezentacja lepiej gra w reklamie, niż na boisku. I koniec końców oczywiście w finale są Niemcy. Aż się chce cytować Linekera, o tym, że piłka nożna to taka gra, w której po murawie biega 22 zawodników, a na końcu wygrywają Niemcy. Tym razem Teutoni zmierzą się w finale z Argentyn. Złośliwi (znający historię współczesną) twierdzą, że Niemcy grają z rodakami i że ten mecz należy do kategorii „friendly”
Stałe fragmenty gry to ważny element współczesnego futbolu (zobacz zdjęcia z turnieju)
Tymczasem raciborska biblioteka na Kasprowicza nie oglądając się na wyniki z „kraju kawy” postanowiła zorganizować mundial u siebie. Chłopcy przywdziali koszulki i nie licząc się z realiami na południowej hemisferze urządzili sobie turniej jak „ta lala”. W fazie pucharowej zmierzyła się Japonia z Nigerią. Chłopcy grający pod szyldem Kraju Kwitnącej Wiśni poradzili sobie z Nigerią. Bramki pakowali do siatki Oliwer Mróz i Maksymilian Musioł. W spotkaniu Italii z Meksykiem również padły 3 bramki. Gole jednak padły dla obu drużyn, a o zwycięstwie drużyny z Ameryki przesądziła podyktowana w kontrowersyjnych okolicznościach jedenastka. Obie bramki zdobył Błażej Gębski.Jedyną bramkę dla Włochów ustrzelił Szymon Pejkert.
Kibice Niemiec czują pismo nosem. Ich drużyna miażdży rywali.
Prawdziwe „golobicie” przyszło jednak 10 lipca w spotkaniach Kolumbii z Niemcami i Francji z Australią. W tym drugim spotkaniu waleczne Kangury zremisowały z synami Marianny 3 do 3. Dla Francji strzelali Jakub Sulski i Filip Czenstochowski. Dla Kangurów gole strzelał wyłącznie Michał Błaszczyk. W pierwszym spotkaniu Germania nie pozostawiła złudzeń, co do swojej dyspozycji. W Bogocie kibice będą witać upokorzoną reprezentację, którą niemiecki walec w osobach Mateusza Waniczka, Szymona Pejkerta i Sebastiana Tronda zmiótł 4 do 1. Honor Kolumbijczyków uratował Dawid Sobota.
W lipcu jeszcze 4 mecze. W tym spotkanie Brazylii. Kibice liczą, że obejdzie się bez takiego blamażu jak na Mineirao.
Leszek Iwulski