Zieleń, żółć i czerwień są barwami Jamajki. W lipcu są również barwami Wodzisławia.
Jamajskie słońce świeci na wodzisławskim niebie. Dźwięki wyrywają przestrzeń i kołyszą biodrami dziewcząt. Smukłe kibicie i gołe nogi zatrzymują się w męskich spojrzeniach. Chłopaki skaczą wściekle do góry, mają zaciśnięte pięści i obnażone klaty. Gdy muzyka jest spokojniejsza, jakby opadali i również lekko bujają się na boki. Nad miasteczkiem, w parku i obok sceny unosi się zapach rozlanego piwa, palonych papierosów. Jakby ukradkiem od czasu do czasu pojawia się słodki, ciężkawy zapach marihuany.
Festiwal zaczął Burning Spectacular – człowiek z Jamajki. Dalej poleciały sety Zjednoczenia Sound, Jah free&Gary James, Dance Hall Masak – Rah, Sleaverah &DrLove i Cheeby. Niby reggae, a czasem nie reggae. Muzycznie króluje różnorodność, chociaż skoncentrowana wokół jamajskich rytmów. Didżeje prześcigają się w inwencji i obok melodii kojarzonych z Bobem Marleyem powietrze przecina energetyczne ”Jump around” House of Pain.
Grunt to mieć dobry humor. Bez niego nie ma żadnej zabawy.
Tymczasem gawiedź bawi się świetnie. Browar leje się strumieniami, a gdzieniegdzie utrudzony uczestnik festiwalu leży znużony czekając aż pojawią się ponownie siły witalne. Są tu ludzie w różnym wieku, różnej profesji i pozycji. Rodzice przychodzą z dziećmi. Pod sceną króluje młódź. Zapamiętale skaczą i krzyczą, trochę jakby pogrążeni w ekstatycznym transie. Przyjechali głównie z okolic, chociaż zdarza się tu spotkać również ludzi z bardziej odległych miejsc jak Nysa, czy Kraków.
Koncerty wyzwalają naprawdę sporo energii.
17 letnie Kornelia, Iwona i Kasia przyjechały z Jastrzębia i planują zostać w festiwalowym miasteczku na noc. Do Wodzisławia przyjechały autobusem E-3. – Przyjechałyśmy tutaj się dobrze pobawić, potańczyć przy dobrym reggae. Na co dzień słuchamy różnej muzyki. Liczy się zarówno dobry tekst jak i niezły bit. Każda muzyka jest dobra, jak jest pozytywna. Również 17 lat ma Łukasz z Radlina, który przekonuje – jest naprawdę super. Muzyka jest okej. Reggae to zresztą jest mój ulubiony gatunek muzyczny. A teraz potańczę pobawię się i ewakuuję do domu. Jutro wstanę i dawaj. Z powrotem na imprezę. Można spotkać również nieco bardziej stonowane towarzystwo. 17 letni Patryk i 16 Szymon przyjechali z Zabełkowa. Reggae jest dla nich raczej obce, ale przyciągnęła ich sama atmosfera party. Do domu zabiorą się z rodzicami. 22 letni jest z tu z sentymentu i towarzyskiego obowiązku. – To zabawa dla młodszych (sic!). Jestem tutaj, bo przychodzą znajomi i może trochę dlatego, że kiedyś lubiłem takie imprezki – mówi ni to z drwiną, ni z nutką żalu. Wreszcie są tu wolontariusze. Jeden z nich mówi – Mam na imię Patryk. Przyjechałem tutaj z Krakowa. Pojawiłem się tutaj, bo lubię takie klimaty. Poza tym lubię się angażować w różne akcje. Zresztą ta muzyka mi po prostu odpowiada.
Bawią się i młodsi i starsi (Zobacz Zdjęcia Roberta Hoszyckiego).
W sobotę 26 lipca dalszy ciąg programu.
/l/
Niektóre buźki całkiem spoko:) Nie to co te brudasy na Woodstoku…