Hiszpańska firma budująca zbiornik poprosiła RZGW o wstrzymanie prac przy inwestycji.
Kilka dni temu gruchnęła nieciekawa wieść. Firma Dragados budująca długo wyczekiwany zbiornik przeciwpowodziowy pod Raciborzem, zwróciła się do inwestora, czyli gliwickiego Regionalnego Zarządu Gospodarki Wodnej o zawieszenie prac przy budowie tegoż. Wiadomość podchwyciły media i zaraz rozległy się głosy: "Jak to? Przecież dopiero co niedawno rozpoczęli budowę i już chcą przerwać?", "Ten zbiornik nigdy nie powstanie!". Nie brakło i takich, którzy porównywali całą sytuację do tej, kiedy to Alpine Bau wycofał się z budowy autostrady A1.
Przypomnijmy, Dragados w postępowaniu przetargowym podjął się zrealizować inwestycję za 940 mln zł brutto, choć kosztorys inwestorski opiewał na ok. 60% większą sumę. Już wtedy zwracano uwagę, iż firma nie oszacowała właściwie kosztów robót i ryzyk z nimi związanych, byle tylko zgarnąć intratne zlecenie.
Realizacja tak ogromnej inwestycji nie może obejść się bez problemów i te rzeczywiście towarzyszyły jej od początku, jak np. skąd brać kruszywo do budowy obwałowań. Po ok. roku budowy prac się wspomniany wniosek. W RZGW potwierdzają, że rzeczywiście wpłynął, niemniej jego treść jest analizowana. Inwestor ma na ustosunkowanie się do prośby wykonawcy 28 dni licząc od 8 sierpnia. Umowa zawarta między stronami dopuszcza czasowe zawieszenie prac w pewnym zakresie, ale maksymalnie na 80 dni. Jak jednak wyjawiła nam Linda Hofman, rzecznik RZGW, Dragados nie sprecyzował we wniosku ani okresu na jaki chce roboty zawiesić, ani jakie miałby to być prace. Uspokaja jednak, iż nawet w przypadku pozytywnej dla Dragadosa decyzji harmonogramy robót będą odpowiednio rewidowane, aby terminy zostały dotrzymane. Inżynier kontraktu nie dopuszcza również sytuacji przerwania budowy. Czasowe zawieszenie pewnego zakresu robót to jedna z opcji przewidziana w umowie i w żadnym przypadku nie oznacza całkowitego zaprzestania budowy czy odstąpienia od inwestycji.
Sęk w tym, iż sceptycy, od początku powątpiewający co do terminu ukończenia inwestycji, teraz mają dodatkowy argument. Wniosek Dragadosu może (choć nie musi) świadczyć o kłopotach z finansami. Żadna firma nie chce dopłacać do interesu, narażając się na upadłość. Oby nie doszło do sytuacji jak z wspomnianym wyżej Alpine Bau, który w pewnym momencie stwierdził iż kontynuowanie budowy zagraża finansom firmy i po prostu ją opuścił. A zbiornik to nie autostrada czy most. Kierowcy mogą w ostateczności wybrać inną trasę. W przypadku fali powodziowej "innej trasy" po prostu nie ma.
Paweł Strzelczyk
Czyli znowu mydlą nam oczy! Chcemy prawdy, nie PR-owego bełkotu!
Ale w tym stuleciu skancza?