Przeżyła sowiecki łagier. „Płakałam tam tylko raz”

– Jo do Ruskich złości już nie czuja. Zrobili to samo co Niemcy – opowiada Maria Regina Kudla z Siedlisk w wywiadzie dla Gazety Wyborczej.
Pani Maria Regina Kudla w Siedliskach mieszka od dziecka. Rodzina prowadziła spokojne, dobre życie. – Spokój się skończył jak podali, że Francja i Anglia wypowiedziały wojnę Hitlerowi. "Jeronie, to bydzie katastrofa!" – każdy tak w Kolonii Wellendorf powtarzał. Nie pamiętam, żeby któryś palił się do jakiejś walki, że chciał walczyć za Adolfa. Ojcowie mieli pracę, gospodarkę na głowie. A tu synków do Wehrmachtu im ściągali. Mojego starszego brata też. Wielki płacz był w domu – opowiada Pani Maria w wywiadzie dla Gazety Wyborczej.

19 marca, na świętego Józefa, miałam się stawić na zbiórkę we wsi. Ubrałam się jak zwykle. Jak na marzec było dość ciepło. Nic ze sobą nie brałam. Ani jedzenia, ani jakiejś kapoty. Mama też mnie nie wyściskała, bo ino do roboty szłam. Zebraliśmy się wszyscy na miejscu, a Ruscy ustawili nas w szpaler i poprowadzili piechty do Gliwic. Tam zapakowali ludzi do auta i wywieźli – dodaje mieszkanka Siedlisk.

- reklama -

Cały wywiad z Marią Reginą Kudlą czytaj na Gazeta Wyborcza>>

fot. Gazeta Wyborcza
/p/

- reklama -

KOMENTARZE

Proszę wpisać swój komentarz!
zapoznałem się z regulaminem
Proszę podać swoje imię tutaj