Prezydent jest zdania, że miasto zrobiło dostatecznie dużo dla przesiedleńców ze wschodu i należy Polaków traktować równo, niezależnie czy przyjechali z Kazachstanu, powrócili z Niemiec czy całe życie spędzili w Raciborzu.
Racibórz od wielu lat przyjmuje repatriantów ze wschodu, głównie z Kazachstanu. W tym czasie do miasta sprowadzono 10 rodzin przesiedleńców, zapewniając im mieszkanie z zasobu komunalnego oraz pracę na jakiś czas. Podczas kwietniowego posiedzenia miejskiej komisji oświaty radny Andrzej Rosół zainteresował się, czy władze interesują się dalszymi losami tych ludzi. Jak nadmienił, dochodzą go głosy, że goście ze wschodu czują się tu obco i opuszczeni. – Polska nas nie chce – twierdzą niektórzy.
– Jesteśmy w kontakcie na bieżąco, znamy sytuację tych rodzin – poinformował prezydent Lenk. Nieobce są mu odczucia, że niektórzy cały czas czują się tu nie jak u siebie. Wie też, że czasami sytuacja materialna niektórych jest dość trudna. Niemniej miasto poza zainteresowaniem wyczerpało swoje możliwości co do pomocy repatriantom. – Może to nie zabrzmi zbyt popularnie, ale Polska musi traktować równo swoich obywateli. Zarówno tych którzy wracają z Niemiec, przyjeżdżają z Kazachstanu, jak i tych którzy nigdy stąd nie wyjechali – zauważył.
W ramach repatriacji zapewniane są specjalne warunki na okres przejściowy. – Ale po 10 latach muszą sobie już samodzielnie radzić, tak jak muszą radzić sobie inne rodziny polskie, które całe życie spędzają w Raciborzu, a których sytuacja jest materialna jest nieraz o wiele gorsza. Nie można wyróżniać nikogo tylko dlatego, że przed laty przyjechał ze wschodu – podsumował prezydent.
/ps/