Jasna Góra: 122 tys. pieszych pielgrzymów w ubiegłym roku i już 85 tys. w tym roku. Dlaczego ludzie wciąż decydują się na wędrówkę do Częstochowy?
Według jasnogórskich statystyk, w ubiegłym roku sanktuarium odwiedziło 3 700 000 pielgrzymów. Sposobów dotarcia do Matki Bożej Częstochowskiej jest wiele: autokarami, rowerami, na rolkach, konno, a nawet biegiem. Wciąż jednak tysiące osób przybywa na Jasną Górę pieszo. Dlaczego podejmują ten trud? Dziś, w uroczystość Matki Bożej Częstochowskiej, przeczytajcie rozmowę z Anną Sankalla, która od lat bierze udział w Pielgrzymce Rybnickiej.
– Jak trafiłaś na pielgrzymkowy szlak?
– Na rybnicka pielgrzymkę na Jasna Górę wyciągnął mnie ojciec, kiedy miałam 10 lat. Dziś nie pamiętam dokładnie, ale chyba nie miałam zbyt wielkiego wyboru (uśmiech). Na szczęście nie trzeba mi było zbyt wiele, żeby zrozumieć już wtedy, że to cale pielgrzymowanie to cudowna sprawa i od tamtego czasu nie przerywam. W tym roku już trzynasty raz odwiedziłam Matkę Boską w Częstochowie.
Zobacz zdjęcia z rozpoczęcia pieszej pielgrzymki rybnickiej przez grupę nr 5 >>>
– Dlaczego co roku decydujesz się na udział w pielgrzymce?
– Bo uważam, że oprócz codziennej modlitwy warto również ponieść trud w danej intencji. W tym przypadku jest to trud wędrówki. Zdarte stopy, ponaciągane ścięgna, bolejące plecy, pot i czasem nawet łzy. Wszystko to można ofiarować. Poza tym pielgrzymka pozwala się zdystansować i zastanowić nad swoim życiem. Pielgrzymka to braterstwo. Pielgrzym nigdy nie jest sam. Czy to idąc do Częstochowy w dużej zorganizowanej grupie, czy wędrując w pojedynkę lub w kilkuosobowym składzie (np. do Santiago de Compostela) zawsze spotyka się ludzi. Najwspanialsze jest to, że dzielisz się z innymi, zarówno tym, co masz w plecaku jak i tym, co nosisz w sercu. Ludzie są otwarci i pomagają sobie nawzajem. A Maryja Częstochowska… uważam, że nikogo nie zostawia w potrzebie. Kto gorliwie prosi, ten otrzymuje. Czasami Ona troszkę zwleka, ale wysłuchuje (uśmiech).
– W zeszłym roku postanowiłaś wybrać się też do Santiago de Compostela. Skąd taki pomysł? Co było w tej pielgrzymce najtrudniejsze?
– Może to trochę wyświechtane ale pielgrzymka do Santiago de Compostela jest wędrówka w głąb siebie. Jest to nietypowa podróż, która zmienia człowieka. Czym dłużej się idzie, tym lepiej. Ja przeszłam tylko (albo dla niektórych aż) 260 km. Wystarczyło, żeby spotkać Boga. W ludziach, w krajobrazach pięknej Galicji ale także w samym sobie. On jest wszędzie, ale podczas takiej wędrówki człowiek wycisza się i bardziej potrafi SŁUCHAĆ. Co jest najtrudniejsze? Wszystkie bariery przed dokonaniem czegokolwiek tkwią w naszym umyśle. Nogi po kilku dniach przyzwyczajają się do marszu i jakoś to idzie. Najważniejsze, żeby nie zamykać się w sobie i wierzyć, że da się radę. Warto mieć konkretna intencje i z nią zmierzać do celu (i z uśmiechem oczywiście).
/kc/