Wychowani w kulcie ziemi, wiemy, jak wiele zależy od tego, ile pracy włożymy w przygotowanie do żniw. Obserwując współczesnych dorosłych mam jednak wrażenie, że nie do końca rozumieją sentencję co posiejesz, to zbierzesz.
Stare porzekadło mówi, że od czerwca dużo zależy, czy żniwa będą jak należy. Żniwa, czyli to, co przyjdzie nam zebrać w przyszłości. Żniwa, czyli to, od czego zależy następująca bezpośrednio po nich przyszłość – nasz dobrobyt, dostatek i jakość życia. Mówi się też, że jak posiejesz, tak zbierzesz. A Wy? Jak siejecie? Z jakim zaangażowaniem i poświęceniem przygotowujecie ziemię pod uprawę? Ile jesteście w stanie poświęcić tu i teraz z myślą o późniejszych plonach? Ile czasu, energii zainwestować, by zebrać jak najwięcej? Ile cierpliwości i pokory jest w Was, by uprawiać codzienną orkę?
Inne przysłowie zakłada, że czego Jaś się nie nauczy, tego Jan nie będzie umiał. Zewsząd słyszę narzekanie na młodych. Dzieci są krnąbrne, bezczelne, niegrzeczne. Nie rysują, nie śpiewają, nie skaczą w gumę. Nie mówią dzień dobry, nie dziękują za prezenty, uprzejme są jedynie wtedy, kiedy da się im telefon z włączoną grą do rąk. Nastolatkowie są niczym niezainteresowani, znudzeni, ignoranccy. Nie chodzą do teatru, nie spacerują po lasach, nie czytają książek. Nie ustępują miejsca w autobusie, nie pomagają w noszeniu zakupów, a z rodzicami rozmawiają jedynie, gdy kończy się kieszonkowe. Młodzież jest zarozumiała, mało inteligentna, dyletancka. Nie dyskutuje, nie uznaje żadnych wartości, nie myśli kreatywnie. Nie pracuje, nie interesuje się światem, nie dąży do samodzielności, a z kanapy rusza się jedynie po to, by na Instagrama wrzucić zdjęcie z hasztagiem #chill.
„Czas na Rodzinę!” to hasło tegorocznych Marszów dla Życia i Rodziny. – Aby budować mocne więzi i relacje, należy zainwestować w nie przede wszystkim czas. Dlatego też właściwe zaplanowanie obowiązków zawodowych i osobistych musi objąć odpowiednio dużą ilość czasu, jaki małżonkowie powinni poświęcić budowaniu swojej relacji małżeńskiej. Analogicznie też powinni planować czas który poświęcą na przebywanie (wspólna praca, zabawa, wyjazdy etc.) z dziećmi. Jest to niezwykle ważne w kontekście badań społecznych wskazujących na zanik relacji wśród członków rodzin, szczególnie ojców i dzieci… – apelowali organizatorzy ogólnopolskiej akcji. W Raciborzu Marsz dla Życia i Rodziny odbył się 11 czerwca. Uczestnicy wyruszyli z rynku. Finał odbył się w kościele Matki Bożej (fot. Andrzej Zieliński). Zobacz również: Marsz dla życia i rodziny 2017
Skąd się wzięli ci niedorośli? Ci, których bzdurnego gadania nie możemy słuchać, rażącej ignorancji tolerować, a agresywnych zachowań zrozumieć? Skąd wśród młodych tyle Janów? Janów, na których wszyscy narzekamy, w których wątpimy, których głupotę piętnujemy. Zastanawiacie się czasem, kim są ci ludzie? Oni są Waszym żniwem. Są Waszymi dziećmi, wnukami, siostrzeńcami, bratankami. Są klnącymi od 10 lat na Waszym podwórku sąsiadami, są ściągającymi na Waszych lekcjach uczniami, są kupującymi u Was w sklepie wyskokowe trunki niepełnoletnimi klientami. Są tym, na co sobie zapracowaliście. Tym, co z taką pieczołowitością i przekonaniem, że robicie dobrze, wychowywaliście. Są tym, czego ich nauczyliście. Tym, co w nich zasialiście.
Dzieci w wieku przedszkolnym nie potrafią zawiązać bucików, bo wiecznie się spiesząc, nie wykazując żadnej cierpliwości dla ich niezgrabnych ruchów, stale robicie to za nie. Uważając to za przejaw empatii i pomocy – wyręczać we wszystkim, to dopiero rodzicielskie poświęcenie! Nastolatkowie nie potrafią odróżnić stawu od jeziora, bo wodę widzieli jedynie na wczasach all inclusive, gdzie nad hotelowym basenem zajmował się nimi animator, w trakcie gdy Wy sączyliście darmowe koktajle i zażywaliście zasłużonego relaksu. Uważając to za spełnienie marzeń każdego nastolatka – wczasy w egipskim kurorcie, to dopiero coś! Młodzież nie usamodzielnia się, nie wyprowadza z domu, bo co miesiąc przesyłacie im sporą sumkę na konto, tolerujecie ich podpitych znajomych zostających u Was w domu na noc i codziennie przygotowujecie ciepły obiad, bo wolicie mieć ich na oku niż boleśnie przekonać się o tym, czy Wasze wychowawcze trudy na coś się zdały. Uważając to za wyraz tego, jak bardzo jesteście cool – rodzic, który bez słowa doniesie chipsy na imprezę, dziadek, który bez sprzeciwu pożyczy auto na nocną eskapadę, to dopiero nowoczesne podejście!
Czasem słyszę, jak zastanawiacie się, w jakim kierunku to wszystko zmierza. Co się będzie działo z tym światem. Co się stanie z Wami, kiedy się zestarzejecie. Dobiegają mnie głosy, że boicie się, że nie będzie się miał Wami kto zająć na starość, że dzisiejsza młodzież doprowadzi ten świat do ruiny. Ta młodzież, która miała być Waszą przyszłością. Którą tak starannie wychowywaliście, dając im do rąk tablet zamiast czytać książkę na dobranoc, wysyłając na zagraniczne kolonie zamiast wziąć na wycieczkę do lasu, kupując voucher do hipsterskiej restauracji, zamiast choć raz w niedzielny poranek usmażyć im zwykłą jajecznicę na boczku. Czerwiec to miesiąc tych najmłodszych. Tych, którzy dziś mają po 5, 10, 15 lat, ale wkrótce staną się dorosłymi, którzy będą zarządzali sami sobą, swoimi rodzinami, rządzili tym krajem. Zastanówcie się, czy plon, który siejecie, ma szansę przynieść Wam żniwa, jakich oczekujecie. A jeśli do głowy przychodzi Wam negatywna odpowiedź, to znaczy, że codzienna wychowawcza orka, którą uprawiacie, jest raczej tą z rodzaju na ugorze.
Anna Burek