Podczas uroczystej Sesji Rady Miasta, został wyróżniony medalem „Zasłużony dla Miasta Raciborza”. Co więcej, jubileusz 800-lecia nadania praw miejskich Raciborzowi zbiegł się z ważnym jubileuszem duchownego, który w tym roku skończył 80 lat.
Ksiądz prałat Jan Szywalski – nauczyciel, współinicjator pieszej pielgrzymki raciborskiej do Częstochowy, duchowe wsparcie osób niesłyszących.
Droga do sutanny
Urodził się w miejscowości Otmęt (dziś dzielnica Krapkowic). Rodzina Szywalskich, była bardzo religijna. Miała również, od strony matki, pewne tradycje klerykalne. Ks. Jan Szywalski bardzo młodo został ministrantem, po siódmej klasie wstąpił do niższego, a po maturze do Wyższego Seminarium Duchownego w Nysie.
Święcenia Kapłańskie przyjął w wieku 23 lat. – W śląskich rodzinach religia odgrywa bardzo ważną rolę. Nie inaczej było u nas. Było również tak, że w każdej generacji od strony matki był ktoś duchownym, a więc brat matki był księdzem, choć go nie znałem, bo bardzo młodo zmarł, a także brat dziadka był księdzem. Mimo wszystko, były u mnie chwile wahania i niepewności, czy droga, którą chciałem wybrać jest dla mnie tą właściwą. Wewnętrzne przekonanie miałem dopiero w ostatnich latach w Wyższym Seminarium. Pozytywne opinie moich przełożonych i wsparcie najbliższych sprawiły, że czekałem na prymicję z wielką radością. Był to początek nowego życia, wielkich wyzwań ale też ufności, że Bóg, który mnie powołał – pomoże – opowiada Ks. Jan.
Duchowe wsparcie osób niesłyszących
Pierwszą posługę, młody ks. Jan sprawował w Rogowie Opolskim, zastępując proboszcza, który opuścił parafię.
– To był miodowy miesiąc kapłaństwa! Byłem młody, aktywny, lubiany. Ale to się miało szybko zmienić – wspomina Ks. Jan. Następnie został skierowany do dużej parafii św. Anny w Zabrzu. – Tu przyszło otrzeźwienie: byłem jednym z wielu księży, niedoświadczony i prawie niezauważony, trudne zadania, zwłaszcza wiele godzin katechezy, podczas których nie zawsze sobie radziłem. Była to dla mnie duża lekcja pokory – kontynuuje. Poza nim, w parafii było jeszcze kilku wikariuszy, ale to on od początku miał dobry kontakt z proboszczem Franciszkiem Pieruszką – duszpasterzem głuchoniemych.
– Proboszcz był Raciborzaninem. Pamiętam, że często po kolacji długo rozmawialiśmy na różne tematy. Bardzo poważałem księdza Pieruszkę i czułem, że jest między nami nić porozumienia.
Pamiętam dzień, w którym proboszcz wezwał wszystkich wikariuszy do siebie. Zawiadomił nas, że jest możliwość odbycia kursu języka migowego, on zaś, koniecznie potrzebuje jednego pomocnika do duszpasterstwa niesłyszących. Zostałem zapytany jako ostatni i zgodziłem się. Z jednej strony dlatego, że darzyłem proboszcza duża sympatią, z drugiej strony pomyślałem, że taki kurs może być ciekawym doświadczeniem – wspomina ks. Jan. – Rzeczywiście, poza praktyczną nauką języka migowego, na kursie było bardzo dużo aspektów psychologicznych, mówiących o tym jak pracować z ludźmi niepełnosprawnymi, a w szczególności głuchoniemymi – dodaje.
Niedługo po ukończeniu kursu ksiądz Jan dostał dekret od Biskupa Franciszka Jopa, aby pojechać do Raciborza, gdzie brakowało wówczas duszpasterza niesłyszących.
– Jeszcze w szkole podstawowej powiedziałem, że nigdy nie będę nauczycielem. Jako dziecko widziałem, ile nerwów kosztuje ten zawód. Potem okazało się, że księża w tamtych latach, byli głównie nauczycielami Ja pełniłem tę funkcję przez 45 lat – wspomina z uśmiechem ks. Jan.
Lata w Raciborzu
Pierwszą raciborską parafią, w której ksiądz Jan sprawował posługę, była ta na Starej Wsi – pod wezwaniem Św. Mikołaja. – Po Zabrzu, Racibórz wydał mi się bardzo swojski. W tak wielkim mieście jak Zabrze, w parafii św. Anny, która miała 18 tysięcy wiernych, można było wyczuć pewien dystans ludzi do duchowieństwa. Stosunek do księży był raczej chłodny. Tu, w Raciborzu czułem się jak w rodzinnych stronach, gdzie ludzie są bardziej zjednoczeni z Kościołem, a relacje między duchownymi i świeckimi od zawsze były serdeczne. Mieszkańcy Starej Wsi trudniący się rolnictwem i sadownictwem byli typowymi ludźmi Śląska. Zawsze pozdrawiali księży, mieli do nich szacunek i zaufanie. Bardzo mi się tam podobało – wspomina duszpasterz.
Po kilku latach, wikariusz parafii Św Mikołaja, został przeniesiony do kościoła pod wezwaniem Świętego Krzyża w Studziennej, gdzie przez 40 lat począwszy od 1973 był proboszczem.
Powojenna historia Polski aż do końca lat 80, to trudne czasy dla Kościoła. Księża nie mieli wówczas wstępu do szkół, a zajęcia katechezy odbywały się głównie w salkach katechetycznych na plebaniach. Dzięki życzliwym osobom i swojej determinacji, ksiądz Jan co roku organizował dla dzieci i młodzieży ze szkół dla niesłyszących Diecezji Opolskiej spotkania na Górze Świętej Anny. Zajęcia przygotowujące dzieci do I Komunii świętej, czy młodzież do sakramentu Bierzmowania, odbywały się w trakcie wakacji. W organizacji kursów pomagały mu siostry z klasztoru Annuntiata i Leśnica.
– Nie chcieliśmy zabierać dzieciom wakacji, dlatego w trakcie trwającego przez trzy tygodnie kursu była nie tylko nauka, ale również dużo zabawy. Liczne wycieczki po tej pięknej okolicy, wyjścia na basen – dawni uczestnicy kursów, dziś już są dorośli, ale nadal wspominają te czasy. Rodzice naturalnie, jeśli chcieli, mogli nas odwiedzać, ale na ogół przyjeżdżali dopiero dzień przed I Komunią świętą, aby pięknie ubrać dzieci do wielkiej uroczystości – spotkania z Panem Jezusem. Dla głuchych „oczy słyszą”, dlatego uroczystości miały bardzo podniosły charakter, w przepięknej Bazylice św. Anny, najczęściej z udziałem ks. Biskupa. Pamiętam łzy wzruszenia u obecnych.– wspomina ksiądz Jan.
Ksiądz Szywalski jest nie tylko duchownym nauczycielem osób głuchoniemych, jest także współinicjatorem pierwszej raciborskiej pieszej pielgrzymki do Częstochowy.
– Inicjatywa utworzenia strumienia raciborskiego w pieszej pielgrzymce Diecezji Opolskiej do Częstochowy wyszła od ks. Stefana Pieczki. Realizację powierzył mi, miałem bowiem pewne doświadczenie pielgrzymując kilkakrotnie z Opola. Najpierw rowerem przejeżdżałem planowaną trasę, a jest ona jednym z najpiękniejszych szlaków: przez Łężczok do sanktuarium w Rudach. Następnego dnia znowu lasami do Matki Bożej w Studzionce, w Ujeździe itd., aż do połączenia się z opolskim i nyskim strumieniem na polanie leśnej koło Zawadzkiego.
Poza talentem organizatorskim, ks. Jan tworzy również teksty, jako redaktor Tygodnika Nowiny Raciborskie. – Redakcja prosiła mnie o artykuły najpierw okazjonalnie. W 2013 roku zaproponowano mi stałą współpracę: miałem prowadzić stronę pod ogólnym tytułem „Wiara”. Piszę dla Nowin już piąty rok i sam się dziwie, że wciąż nie brakuje tematów – opowiada ksiądz redaktor.
Duchowny dobrze wspomina czas spędzony w Raciborzu.
– Można się w tym mieście zakochać. Spędziłem w nim dwie trzecie swojego życia. Jest to miejsce, w którym na przestrzeni lat dokonała się ogromna przemiana. Miasto kiedyś szare w socjalistycznym stylu, dziś stało się kolorowe, budynki są zadbane, a place pełne życia. Nie przypominają stanu sprzed 60 laty. Od zawsze lubiłem rower, a w Raciborzu naprawdę jest gdzie jeździć. Piękne nadodrzańskie tereny, trasa na Łężczok, Obora, i dalej, zaś w samym mieście oraz więcej ścieżek rowerowych. Wielu innym miastom brakuje tego wszystkiego – podkreśla ksiądz rowerzysta.
Zasłużony dla Miasta Raciborza
W roku obchodów jubileuszu 800-lecia nadania praw miejskich Raciborzowi, na uroczystej Sesji Rady Miasta, zostały wręczone medale „Zasłużony dla Miasta Raciborza”. Uhonorowano ludzi, których działalność szczególnie przysłużyła się Raciborzowi.
Wśród grona 6 odznaczonych osób znalazł się również ksiądz Jan Szywalski. – Dostałem telefon od prezydenta Mirosława Lenka. Zapytał, czy przyjmę medal za zasługi dla Miasta. Prezydent podkreślił, że cała komisja, zajmująca się odznaczeniami wybrała mnie jednogłośnie – opowiada Ks. Jan. – Nigdy nie uważałem, że robię coś niezwykłego, a już na pewno nie oczekiwałem nagród, czy odznaczeń za moją pracę. Uważam, że każde podejmowane działanie wymaga zaangażowania i było to dla mnie czymś normalnym. Telefon od samego prezydenta bardzo mnie zaskoczył, ale równocześnie wzruszył – przyznaje ks. Jan.
– Przyjąłem medal przede wszystkim ze względu na swoją parafię i osoby, z którymi przez lata spędzone w Raciborzu dobrze żyłem i współpracowałem. Wiedziałem, że odmawiając, mogę sprawić im zawód – wyjaśnia odznaczony.
Medal „Zasłużony dla miasta Raciborza nie jest jedynym wyróżnieniem, które otrzymał duchowny. W Roku 2016 za swoją działalność otrzymał m.in. „Laur” Przyjaciół Osób Niepełnosprawnych od Stowarzyszenia „Podaj rękę”.
Ksiądz Jan, zapytany, czy zmieniłby coś w swoim życiu odpowiada – Nie znam innego życia. Jestem szczęśliwy na drodze jaką obrałem. Z perspektywy moich 80 lat mogę powiedzieć, że wiele mi się w życiu udało. Zawsze trzeba dostrzegać dobre wydarzenia. Trzeba robić to, co do nas należy i nie spodziewać się niczego, wówczas cieszą nawet drobne sukcesy. Kto by kiedyś pomyślał, że duchowny, może zostać odznaczony. Cieszę się z medalu, tym bardziej, że zostało mi przyznany w tak uroczystym, ważnym roku obchodów 800-lecia nadania praw miejskich Raciborzowi, miejscu w którym spędziłem 55 lat swojego życia – podsumowuje ks. Jan.
publ. /ps/