Minister edukacji Anna Zalewska potwierdziła, że już w marcu rozpocznie się wypłacanie podwyżek dla nauczycieli z wyrównaniem od 1 stycznia. Takie rozwiązanie nie zadowala jednak samych nauczycieli, którzy domagają się 1000 złotych podwyżki. Przypomnijmy, że na początku lutego wystąpili oni z pismem do dyrektorów szkół. W planach jest strajk generalny, którzy ma polegać na zaprzestaniu pracy.
Kolejna podwyżka ma nastąpić we wrześniu i później w 2020 roku, po – jak zapowiada resort – „uporządkowaniu struktury nauczycielskich płac”. Na ile mogą liczyć nauczyciele? W marcu 300 zł przy minimalnym i 500-600 zł średnim wynagrodzeniu. Ministerstwo odpowiada jedynie za zmiany w przepisach związanych z najniższą krajową, pensje nauczycielskie kształtuje za to samorząd.
Związek Nauczycielstwa Polskiego zwraca uwagę na to, że resort celowo wprowadza opinię publiczną w błąd. Chodzi między innymi o informację związaną z rzekomą podwyżką 16,1%, jaka miałaby – zgodnie z zapowiedzią minister Zalewskiej – zostać wprowadzona w życie we wrześniu 2019 roku. Związek zwraca uwagę na to, że wypowiedź przeczy ostatnim propozycjom ministerstwa, których głównym założeniem jest: wzrost wynagrodzenia zasadniczego od stycznia 2019 roku o 5%, czyli od 121 do 166 zł brutto oraz obietnica wzrostu wynagrodzenia zasadniczego od września br. w wysokości 5%. ZNP w wydanym w tej sprawie komunikacie zauważa, że obietnice te nie mają pokrycia w rzeczywistych danych finansowych. – Wrześniowej podwyżki płac nie uwzględniono w budżecie państwa – podkreśla ZNP.
W proteście uczestniczą także nauczyciele z Raciborza i Wodzisławia Śląskiego. Jak się dowiadujemy, dyrektorowie większości raciborskich oraz wodzisławskich szkół i przedszkoli otrzymali już pisma. Jeśli do wymaganego wzrostu wynagrodzenia nie dojdzie, kolejnym etapem sporu jest strajk generalny, polegający na powstrzymaniu się od pracy.
Prezydent Raciborza pod koniec stycznia spotkał się z minister edukacji Anną Zalewską. Radni miejscy na ostatnich komisjach branżowych oraz sesji dopytywali o efekty wizyty głowy miasta w Warszawie. Dariusz Polowy przyznał, że rozmawiał z minister głównie na temat roli, jaką ma odegrać samorząd lokalny. – Wiem, że środowisko nauczycielskie obawia się, iż rząd kilka groszy puści, a ich część gdzieś po drodze, przechodząc przez gminy, się może zawieruszyć. Zapewniono mnie jednak, że te środki będą “znaczone”. Właśnie tego rodzaju określenia użyto. Gmina nie będzie ich mogła przeznaczyć na inne cele, to będą fundusze dla nauczycieli – zapewnił. Na komisji gospodarki prezydent Polowy zdradził, że miasto otrzymało w tym roku większą o 5% subwencję oświatową, która wystarczy na jedną z zapowiadanych przez rząd podwyżek.
/fot. arch. portalu, oprac. eu/