Dla dobra dziecka – walka raciborskiego ojca o prawa do opieki naprzemiennej

Irek z córką, dla której stoczył batalię w sądzie. Chce uczestniczyć w życiu swojej córki w takim samym stopniu jak jej matka. fot. arch. prywatne

„Alienacja dziecka od jednego z rodziców jest niewątpliwie formą przemocy emocjonalnej” – tak twierdzi konstytucyjny organ państwa, Rzecznik Praw Dziecka, w swoim wystąpieniu z dnia 21 kwietnia 2017 r. Niestety, w polskim społeczeństwie taki rodzaj przemocy jest nad wyraz popularny.

Ponad połowa kobiet ogranicza kontakty ojcom z ich dziećmi ze zwykłej chęci odegrania się, zemsty. Niektóre statystyki podają, że w momencie rozwodu rodziców w Polsce niewiele ponad 5% mężczyzn otrzymuje pełne prawo do opieki nad dzieckiem. W znakomitej większości przypadków dochodzi do tego wtedy, kiedy matka jest osobą kompletnie nieodpowiedzialną, a czasami po prostu dysfunkcyjną. Ten wąski margines definiuje przypadki, kiedy to ojcowie bez większych przeszkód uzyskują prawo do bezwzględniej opieki nad dzieckiem. W pozostałych przypadkach o losie kontaktów ojca z dzieckiem decyduje kobieta – niekoniecznie matka! Większość sędziów w Sądach Rodzinnych to właśnie kobiety, które również są matkami, mężatkami, rozwódkami. To nie pozostaje, zdaniem wielu ojców, bez wpływu na stan orzecznictwa polskich Sądów Rodzinnych. Ojcowie, jakoby z rozdzielnika, traktowani są jak rodzic drugiej kategorii.

- reklama -

Z powyższego stwierdzenia nie wynika bynajmniej, że ojców należy traktować jak święte krowy i kryształy bez skazy. W wielu wypadkach to właśnie mężczyźni swoim postępowaniem w okresie małżeństwie zgotowali sobie taki, a nie inny los. To nie powinno mieć jednak wpływu na rzecz najistotniejszą, dla której dorośli spotykają się przed obliczem sądu. Tą rzeczą jest – dobro dziecka. Nierzadko przez obie strony rozumiane nazbyt opacznie czy wręcz egoistycznie.
– Zgadzam się, że są ojcowie, którzy skrzywdzili swoje żony czy partnerki. Istnieją też kobiety, które porzuciły mężów, zabierając ze sobą dziecko. Tylko dlaczego matki, którym w większości sprawa przyznawane jest prawo do opieki nad dzieckiem, zapominają o tym, że przy ustalaniu kontaktów z ojcem należy przede wszystkim pamiętać o dobru dziecka – tłumaczy Ireneusz – raciborski ojciec, który przez dwa lata walczył o prawo do normalnych kontaktów ze swoją córką.

Irek
Irek ma 34 lata. Jest szczęśliwym mężem, a od niedawna, ponownie, jest szczęśliwym tatą swojej ukochanej córki, dla której przemierzał samochodem ponad sześćset kilometrów w jedną stronę, aby z nią przez chwilę pobyć, porozmawiać, pobawić się i… spotkać się z jej matką w sądzie.
Partnerka Irka pewnego poranka wstała i stwierdziła, że go już nie kocha. Mieszkali jednak jeszcze przez pół roku razem, pod jednym dachem, póki ona nie znalazła dla siebie odpowiedniego lokum. Zaznaczyła, że nie będzie mu w najmniejszym stopniu utrudniać kontaktów z córką i tak też przez pewien czas było. Irek starał się pogodzić pracę kierowcy zawodowego i rolę ojca, ale, jak sam przyznaje, czasami mu tu średnio wychodziło, gdyż musiał często wyjeżdżać w wielodniowe trasy. Nie było jednak najgorzej. Problemy zaczęły się, kiedy jego była partnerka postanowiła szukać miłości w odległym Koszalinie i zabrała ze sobą córkę. – Poczułem się, jakby ktoś wyrwał mi serce. Postanowiłem, że zrobię wszystko, aby utrzymać kontakt z córką – mówi Irek. Zmieniłem najpierw pracę na bardziej regularną, ale też mniej płatną. Nie patrzyłem na pieniądze w tamtej chwili, ważniejsze było dla mnie to, żeby móc spotykać się z córką – tłumaczy. Matka dziewczynki wniosła do koszalińskiego sądu wniosek o ustalenie miejsca stałego pobytu córki przy niej oraz o alimenty. Irek postanowił, w kontrze, również zawnioskować o ustalenie miejsca pobytu dziecka przy nim oraz założył sprawę o utrudnianie kontaktu z dzieckiem. Od teraz wszystkie chwyty są dozwolone.

Trzeba sobie ubrudzić ręce
Irek na pierwszej rozprawie dowiedział się, że jest alkoholikiem, skorym do przemocy, agresywnym mężczyzną, który znęcał się nad byłą partnerką i dzieckiem. – To było jak kąpiel w przerębli, jak soczysty policzek. Wiedziałem, że ta kobieta nie cofnie się teraz przed niczym i czeka nas solidne pranie brudów – wspomina. Od tego momentu zaczął nagrywać rozmowy telefoniczne, SMS-owe kłótnie archiwizował jako dowody dla sądu. Zatrudnił prawnika i zwrócił się o pomoc do Koszalińskiego Stowarzyszenia Obrony Praw Dziecka i Rodziny. Różne zachowania swojej córki starał się interpretować na swoją korzyść i tak to przedstawiać przed sądem. – Czy grałem nieczysto? Myślę, że momentami tak. Przed sądem odbywa się spektakl, dramat. Aktor, który jest bardziej wiarygodny i nie popełni po drodze żadnego faux pas, wygrywa. Nikt mi nie powie, że jest inaczej. Często twarde dowody grają mniejszą rolę. Niejednokrotnie przyłapałem sąd, że nawet nie zapoznał się z przesłaną przeze mnie dokumentacją, za to żywo reagował na wylewane przez moją byłą partnerkę hektolitry łez – tłumaczy ojciec.

Czy to się zmieni?
Historia tego jednego ojca jest historią trzech milionów innych ojców, którym ogranicza się kontakty z dzieckiem. – Celem stowarzyszenia jest dobro rodziny, rodziny widzianej oczami dziecka, czyli prawo dziecka do opieki przez oboje rodziców. Prawa dorosłych są dla dziecka abstrakcją, pojęcie rozwodu oraz wzajemna niechęć do siebie rodziców jest dla dziecka niezrozumiała, gdyż ono zawsze będzie kochać ich oboje. Przekazywanie dziecka pod opiekę tylko jednego z rodziców jest zbrodnią popełnianą przez Służby Sądowe na dziecku, zbrodnią polegającą do pozbawiania dziecka prawa do miłości drugiego rodzica – możemy przeczytać na stronie internetowej stowarzyszenia, do którego zwrócił się Irek. Niestety, dopóki nie zmieni się mentalność, jak i prawodawstwo, nie będzie można mówić o jakiejś zmianie na lepsze. To jednak, bardzo powoli, ale jednak się zmienia…

Fatalne prawo
Prawo jest niestety fatalne – tak mówią wszyscy, którzy walczą o jego zmianę. Wyroki, jakie zapadają, dotyczące przecież dziecka, nie powinny być zależne od widzimisię sędziego, który, jak wiadomo, jest przecież tylko człowiekiem, to nie może być loteria. W wielu wypadkach trudno jest doprosić sąd o skierowanie małżeństwa na terapię, która być może nauczy, blisko przecież kiedyś związanych ze sobą ludzi, znowu rozmawiać, komunikować się, wspólnie rozwiązywać problemy, a być może – uratować związek. Bez problemu za to zgodę na rozwód można uzyskać już na pierwszej rozprawie. Gdzie tutaj jest to legendarne „dobro dziecka”, którym sobie wszyscy gębę wycierają?
Organizacja, taka jak ta, do której zwrócił się Irek, w większości wypadków działa pro publico bono. Nie otrzymuje żadnych środków na prowadzenie swojej działalności. Utrzymuje się głównie z datków darczyńców, 1% podatków i swoich składek. Oni jednak niejednokrotnie więcej zrobili więcej dla tych, którzy nie potrafią się sami bronić, niż niejeden sąd w kraju.

Tata jest zły
Nie jest tajemnicą, że dzieckiem daje się łatwo manipulować. Jest ono narzędziem w walce z drugą stroną, oczywiście walka ta jest prowadzona w imię jego dobra. Matki, ale robią to również ojcowie, wykorzystując nieświadomość sytuacyjną dziecka, fałszywie kreują otaczającą go rzeczywistość. W ferworze wzajemnych oskarżeń dziecko jest świadkiem wzajemnego oczerniania, ba, wręcz obrzucania się błotem jego własnych rodziców. W jaki sposób to ma pozostać bez wpływu na jego jeszcze rozwijającą się psychikę? Często po latach, kiedy już ojciec uzyska prawo do opieki naprzemiennej, od swojego dziecka dowie się, że przecież przez ten cały czas on się nim nie interesował, a mama mówiła, że on ich zostawił na pastwę losu. – Tego właśnie nie chciałbym nigdy usłyszeć! Robię wszystko, aby moja córka czuła się kochana. Mało tego, powtarzam jej, że mama też ją kocha i robi dla niej wiele dobrego. Często muszę tłumaczyć, że to, że rodzice się kłócą nie znaczy, że jej nie kochamy. Mam świadomość tego, że nigdy nie zastąpię dziecku matki. Ale chcę mieć takie same prawa, jakie ma ona – mówi Irek.

Wygrana?
Batalia raciborskiego ojca z matką dziecka i sądem nie ma jednak smutnego zakończenia. Irkowi udało się zawrzeć ugodę. Warunkami tej ugody była opieka naprzemienna nad dzieckiem oraz ustalenie miejsca stałego pobytu córki przy nim. – Teraz dziecko jest jeden tydzień ze mną, drugi z matką. Cieszę się niezmiernie, że udało mi się tego dokonać. Koniec końców nie muszę również dojeżdżać do Koszalina, ponieważ moja była partnerka postanowiła się przeprowadzić znacznie bliżej – cieszy się. Staram się córkę obdarzyć miłością, jaką tylko potrafię jej dać i mam nadzieję, że nigdy nie będę musiał wyciągać kilkusetstronicowego segregatora z pismami procesowymi, aby jej udowodnić, jak o nią walczyłem.

Mariusz Zemann

- reklama -

5 KOMENTARZE

  1. Gratulacje dla ojca ! Z szacunkiem dla obojga rodzicow ! Tylko prawda jest inna ojciec rok czasu nie martwil sie o dziecko z obecna zona zdradzal matke dziecka o to by mial kontakt tak naprawde prosila i chciala matka dziecka dlaczego kazdy gdy jest opieka naprzemiena matka uwazana jest za najgorsza gdzie ona dazyla do tego by ojciec uczestniczyl w zyciu dziecka

  2. No widze ze komentarz adekwatny do artykułu!!!!! Jak masz problem z wszami to moze lekarz jest potrzebny albo napisz artykuł!!!!!

KOMENTARZE

Proszę wpisać swój komentarz!
zapoznałem się z regulaminem
Proszę podać swoje imię tutaj