Tradycyjne „wodzenie bera” trwało dobrych kilka godzin. Zakończyło się wieczorem zabawą w Ligocie.
2 marca w Sławikowie od samego rana „wodzono bera”. Chłopcy i mężczyźni stworzyli korowód, którego głównym bohaterem był „ber”, czyli niedźwiedź. Osoba w kostiumie misia prowadziła wesoły pochód od domu do domu. Policjant gwizdkiem oznajmiał wizycie „bera”. Towarzyszyło mu kilka innych postaci takich jak para młoda, lekarz, pielęgniarka, policjant, ksiądz, śmierć czy diabeł i oczywiście muzykanci. W sumie w tym roku w przedsięwzięciu wzięło udział 16 osób.
„Bery” ze Sławikowa na kilka godzin objęły władzę nad miejscowościami Sławików, Lasaki, Łubowice i Ligota. – Naprzeciw misiom wychodziły gospodynie, obdarowując uczestników korowodu darami. Przeważnie były to wzmacniające płyny. Niedźwiedź tańczył z paniami, a zatańczyć koniecznie trzeba, żeby powodzenie nie opuszczało tego domu przez cały rok. Ludzie wierzą, że przyjęcie przebierańców zapewni szczęście i dostatek, a także urodzaj – mówią mieszkańcy.
Ferajna wodząca niedźwiedzia bardzo często płatała różne drobne figle – zatrzymywała samochody, by wręczyć „mandaty” za nieistniejące przewinienia jak zbyt powolna jazda lub mocno napompowane opony, za to, że w domu nie ma kota itp. Mandaty te były w rzeczywistości zaproszeniami na sąd nad niedźwiedziem.
„Wodzenie bera” trwało dobrych kilka godzin. Zakończyło się wieczorem zabawą w Ligocie, w której mogli uczestniczyć wszyscy mieszkańcy pod warunkiem, że się przebrali. Przed północą niedźwiedź został zgładzony zgodnie z decyzją uczestników zabawy. Zgon musieli potwierdzić lekarz i pielęgniarka obecni na zabawie. Martwego niedźwiedzia wyniesiono z sali, a zabawa trwała dalej do białego rana.
fot. lubowice.pl
oprac. /kp/