Ostatnia prosta przedwyborcza – cel uświęca środki?

Ewa Gawęda zaatakowana przez Marka Migalskiego w social media, Krzysztof Dybiec zaklejony przez Jarosława Szczęsnego… Do jakiej granicy może zbliżyć się kandydat do polskiego parlamentu? 

Kampania wyborcza na ostatniej prostej. Koalicje i kandydaci (oraz ich sztaby) prześcigają się w pomysłach w jaki sposób można podnieść statystyki popularności zapobiegając o niedzielne głosy. Są jednak też i metody, które z autopromocją mają mało wspólnego, zaś bardziej przypominają walkę wręcz czy metody znane z wojen podjazdowych lub partyzantki. Do tego, można rzec, przyzwyczailiśmy się. Nie dziwią nas już zerwane czy zamalowane plakaty wyborcze lub różnego rodzaju paszkwile, które wplatane są w medialne wypowiedzi bardzo aktywnych w tym okresie polityków i społeczników.

- reklama -

Jednak stale inwencja twórcza może zaskoczyć. Jednym z ciekawszych metod na lokalnym podwórku była prośba Marka Migalskiego skierowana do kontrkandydatki do senatu Ewy Gawędy, aby ta zgodziła się wyjść na ulicę pod własnym zakładem fotograficznym, co Migalski nazwał prośbą o debatę a potem ostro skrytykował, nie przebierając w słowach, brak aprobaty:

– Dwukrotnie już wzywałem publicznie moją Szanowną Konkurentkę do takiej debaty. Po raz pierwszy 10 września spod Jej zakładu fotograficznego (ale w obecności mediów), gdzie chciałem jej wręczyć kwiaty na dobry początek naszej rywalizacji (…) Oboje walczymy o mandat senatorski. Taka dyskusja się po prostu mieszkańcom naszego regionu należy.

W innym wpisie Migalskiego czytamy: Pamiętacie film „Uciekająca panna młoda”? No to ja u siebie w okręgu walczę z pisowską „czmychającą kandydatką na senatora”. – pisze na swoim facebooku były eurodeputowany.

M.Migalski: Darmowa reklama mojej konkurentki. Obecny senator chce się sprawdzić w sejmie, więc PiS na senatora wyznaczyło…jego żonę.

Sama Ewa Gawęda (radna sejmiku województwa śląskiego) odnosi się do ataku Migalskiego dość powściągliwie. Na prośbę o komentarz do sprzeciwu Migalskiego, w którym nie zgadza się na przekazywanie sobie wyborców („jak chłopów pańszczyźnianych”), odpowiada:  – Moim zdaniem to taki pretekst medialny, zresztą dość cyniczny i obraźliwy dla mnie i dla mojego męża. Po pierwsze wyborców nie można sobie przekazać. Wbrew temu co insynuuje mój rywal, wybory w Polsce są wolne i demokratyczne. Ja staram się zdobyć zaufanie wyborców swoimi działaniami, zaangażowaniem w rozwiązywanie ich problemów, rozmowami podczas niezliczonych spotkań, ale z pokorą będę czekać na wyniki wyborów. Po drugie, nawet okręgi w wyborach do sejmu i do senatu w całości się nie pokrywają. A po trzecie, każdy Polak, którego sąd nie pozbawił praw obywatelskich, ma prawo wybierać i być wybieranym w wyborach. I ja z tego prawa korzystam. Być może pan Migalski uważa, że kobiety powinny siedzieć w domu i tylko szyć, gotować, robić na drutach? – mówi zapytana o komentarz  Ewa Gawęda.

A wyborcy czytają, wyciągają wnioski, a przy okazji, równie kreatywnie komentują –  co czyni kampanię jeszcze bardziej barwną;

– Życzę Panu wygrania z kandydatką PiSu. Gdyby jednak zdarzyło się tak, że pani fotograf wejdzie do senatu, to moim zdaniem będzie to niezła baza dla analizy, ale nie dla politologów, czy socjologów, może dla specjalistów rodzinnych. Wyobraźmy sobie na jaki poziom mogą przenieść się relacje małżeńskie w domu – Panie pośle, śniadanie gotowe – dziękuję Pani senator, smakuje teraz podwójnie – pisze komentator w mediach społecznościowych u Marka Migalskiego.

Wiele razy w przeszłości w politycznej bitwie wytacza się działa w postaci braku lub fałszywego wykształcenia. Jedni pokazują dyplomy, inni je ukrywają. Wezwana do tablicy przez Marka Migalskiego Ewa Gawęda mówi o swoim średnim wykształceniu – Tak kiedyś zdecydowałam i już wielokrotnie mówiłam, że tego nie żałuję. Bardzo cenię u innych wykształcenie, oczywiście o ile towarzyszą mu jeszcze inne cechy, które uważam za wartościowe, jak uczciwość, patriotyzm, wierność poglądom, lojalność. W polityce, i tej polskiej i światowej, też mamy polityków świetnie wykształconych i tych bez prestiżowych dyplomów. I w jednej, i w drugiej grupie są ludzie uczciwi, pracowici i skuteczni, ale też karierowicze i zwykłe obiboki.

– Dla mnie najważniejszą cechą posła czy senatora nie jest umiejętność prężenia muskułów przed kamerami czy sama książkowa wiedza. Trzeba potrafić słuchać ludzi, mieć wrażliwość na ich problemy, potrafić współpracować, być wiarygodnym – dodaje.

Niecodzienną też pomysłowością wykazał się kandydat Jarosław Szczęsny, który postanowił  wykorzystać banery konkurenta Krzysztofa Dybca na wyklejanie swoich banerów wyborczych.

Pomysłowość kandydatów do parlamentu nieraz budzi podziw, innym razem konsternację…

Jak widać kreatywność godna podziwu. Oby wystarczyło jej tym, którzy wejdą do parlamentu, jak i tym, którzy po przegranej będą działać (jak deklarują) dalej dla lokalnej społeczności. Bo, jak mawiają, „słomiany zapał” może nieraz szybko gaśnie ale też może spowodować lawinę nieszczęść.

/i/

- reklama -

60 KOMENTARZE

  1. Walczymy z plastikiem. A cała okolica obwieszona jest banerami z tworzyw sztucznych. Proponuję od poniedziałku rozliczać ich ze sprzątania tego syfu którym okleili wszystko!

KOMENTARZE

Proszę wpisać swój komentarz!
zapoznałem się z regulaminem
Proszę podać swoje imię tutaj