Ocenia się, że fala zakażeń w RPA napędzana jest przez rozprzestrzenianie się wariantu Delta, niewystarczające środki zaradcze i zmęczenie społeczeństwa istniejącymi ograniczeniami.
Australia do tej pory dobrze radziła sobie z pandemią koronawirusa dzięki szybkiemu zamknięciu granic i wprowadzeniu surowych zasad dystansu społecznego. Odnotowano tam ponad 30,5 tys. zakażeń i 910 zgonów. Jednak od soboty w Sydney i w okolicach obowiązuje dwutygodniowy ścisły lockdown. Będzie on obowiązywał do 9 lipca i związany jest z szybko rozprzestrzeniającym się tam wariantem Delta. Mieszkańcy metropolii nie mogą wyjeżdżać poza jej granice.
Minister zdrowia stanu Brad Hazzard zapowiedział, że za złamanie tych restrykcji będą groziły surowe kary. Za łamanie lockdownu wyniosą 11 tys. dolarów australijskich (8,35 tys. dolarów amerykańskich). W przypadku zatrzymania samochodu, w którym znajdowałoby się kilka osób, kwota mandatu może sięgnąć 55 tys. dolarów australijskich (41,73 tys. dolarów amerykańskich) dla każdej osoby. – Każdy za łamanie obostrzeń może trafić przed sąd i jeśli sąd uzna, że jest to zasadne, może zasądzić nawet 6-miesięczną karę więzienia – zagroził Hazzard. Ostrzegł, że policja Nowej Południowej Walii jest wyposażona w „każdy rodzaj technologii”, który pozwoli wytropić numery rejestracyjne tych, którzy będą usiłowali przemieścić się poza obszar objęty lockdownem.
Spanikowani mieszkańcy, pomimo próśb władz stanu, ruszyli do supermarketów. Z półek znikały makarony, chleb i papier toaletowy. Premier stanu Gladys Berejiklian apelowała, żeby nie wykupywać na zapas niezbędnych produktów. – Nie ma godziny policyjnej. Możecie w każdym momencie wyjść i kupić, co potrzebujecie – podkreśliła.
Także prezydent Republiki Południowej Afryki Cyril Ramaphosa ogłosił zaostrzenie na 14 dni obostrzeń związanych z COVID-19 do najwyższego stopnia. Zgromadzenia będą zabronione, obowiązywać będzie godzina policyjna, a sprzedaż alkoholu będzie zakazana. Szkoły zaczną być zamykane, a restauracje będą mogły sprzedawać jedzenie tylko na wynos lub z dostawą.
Ocenia się, że fala infekcji, szczególnie w najbardziej zaludnionej części kraju, prowincji Gauteng, gdzie leży m.in. Johannesburg i Pretoria, napędzana jest przez rozprzestrzenianie się wariantu Delta, niewystarczające środki zaradcze i zmęczenie społeczeństwa istniejącymi ograniczeniami. – W Gauteng pacjenci z COVID-19 czekają godzinami, a nawet dniami na noszach na oddziałach pogotowia ratunkowego, zanim znajdą łóżko – informuje „Guardian”. Powszechna jest również krytyka władz za to, że nie zatrudniono wystarczającej liczby dodatkowego personelu medycznego, nie otworzono ponownie dużego szpitala w Gauteng zamkniętego po niedawnym pożarze i nie nałożono surowszych ograniczeń zgodnie z rekomendacjami ekspertów.
W zamieszkanej przez 60 mln osób RPA zaszczepiono dotąd ok. 2,7 mln obywateli. Oficjalna liczba zgonów z powodu COVID-19 w RPA wynosi 60 tys., chociaż statystyki dotyczące śmiertelności sugerują, że od maja ubiegłego roku z powodu choroby mogło umrzeć blisko 170 tys. osób.
Zdaniem ekspertów wzrost przypadków w Gauteng nie osiągnął jeszcze szczytu. Rosnąca liczba infekcji w RPA jest częścią wzrostu zachorowań na całym kontynencie, który może przekroczyć wcześniejsze fale. W Afryce zaszczepiona jest nieco ponad jedna na 100, a z 2,7 miliarda dawek podanych na całym świecie na tym kontynencie podano ich zaledwie 1,5%.
oprac. /kp/