W zamian za wycięte drzewa trzeba posadzić nowe – jednak w dziesięciu na 19 skontrolowanych miast na nieruchomościach gminnych nasadzono mniej drzew niż z nich wycięto.
Skuteczną ochronę terenów zielonych przed zabudową umożliwiają samorządom aktualnie jedynie miejscowe plany zagospodarowania przestrzennego. Ich tworzenie nie jest jednak obowiązkowe. Wśród miast kontrolowanych przez NIK na koniec 2020 r. jedynie Chorzów był objęty planami miejscowymi w całości, na drugim biegunie znalazł się Leżajsk, w którym plany zagospodarowania przestrzennego pokrywały niecałe 10% powierzchni miasta.
Według NIK w przypadku terenów spełniających funkcje przyrodnicze do czasu objęcia ich planem miejscowym wydawanie decyzji o warunkach zabudowy powinno być zawieszane. Ochronę terenów zielonych osłabiła jeszcze ustawa o zapobieganiu, przeciwdziałaniu i zwalczaniu COVID-19, która dopuszczała zabudowę, także obszarów przyrodniczych, z pominięciem przepisów regulujących planowanie i zagospodarowanie przestrzenne.
Żaden z objętych badaniem urzędów nie przeprowadził kompleksowej inwentaryzacji zieleni, zwłaszcza drzewostanu, co ułatwiałaby zarządzanie jej zasobami, w tym planowanie rozwoju i kontrolę stanu zdrowotnego. Prezydenci i burmistrzowie miast tłumaczyli to z reguły dużymi kosztami.
Mimo problemów w kontrolowanych przez NIK miastach zarządzanie terenami zielonymi na ogół przyczyniało się do ich zachowania i powiększenia, w sumie o 221,5 ha. Najwięcej gruntów z przeznaczeniem na taki cel kupił Kraków – 96,3 ha.