Wychodzą ze swych wilgotnych kryjówek nocą i nad ranem, atakują cicho siejąc zniszczenie. Nie oszczędzają niczego, co stanie na ich drodze. Czy uda się je powstrzymać?
Mowa o ślimakach…
W całej Polsce ogrodnicy, działkowcy, właściciele plantacji i przydomowych ogródków biją na alarm – To prawdziwa plaga egipska – mówi pan Michał, mieszkaniec ulicy Starowiejskiej w Raciborzu – chociaż codziennie zbieram i niszczę tego chyba setki, to codziennie ich przybywa, jakby przyłaziły na pogrzeb przychodziły tych, co je wcześniej zabiłem! – żali się raciborzanin. Rzeczywiście, media w całej Polsce donoszą już od wiosny o niespotykanej dotąd ilości ślimaków. I nie chodzi o poczciwe winniczki, które są coraz większą rzadkością. Być może zostały wyzbierane, by skończyć smutnie na francuskich stołach, być może nie wytrzymały konkurencji z gatunkami obcymi, przywleczonymi do polski z innych części świata, które znalazły w naszym kraju świetne warunki do życia. Tak czy owak w naszym mieście plagą jest ślimak o nazwie ślinik luzytański – obcy z półwyspu Iberyjskiego. Specjaliści obserwują już od lat rosnącą populację ślimaków rodem z południa Europy oraz Azji i Ameryki. Obcy przybyli do nas najczęściej w transportach warzyw i owoców, a nasz kraj okazał się dla nich wyjątkowo gościnny. W skutek zmian klimatycznych mamy bowiem lekkie zimy oraz mokre wiosny i lata, co przy umiarkowanych temperaturach sprawia, że mają się te monstra wyjątkowo dobrze w swojej nowej ojczyźnie.
Polsce występuje około 170 gatunków ślimaków. O istnieniu większości z ich nie mamy bladego pojęcia, nie są też one szkodnikami lub szkodzą nam w niewielkim stopniu. Szkodzą nam – i to jak – przede wszystkim obcy: ślimaki z gatunków: śliniak, pomrowik i pomrów. Jeden z przedstawicieli tego ostatniego gatunku – pomrów wielki (Limax Maximus) osiąga długość do 20 cm!
Okryty złą sławą ślinik luzytański żeruje głównie w nocy i rano, najchętniej na marchwi, pietruszce, kapuście, sałacie, buraku i fasoli. Lubi też ziemniaki, słonecznik, truskawki. Cóż, wygląda na to, że zwierz ten posiada podobne do nas upodobania kulinarne. Zawleczony wraz ze zbiorami do chłodni i piwnic uszkadza warzywa i owoce powodując ich gnicie. Jest to zatem przeciwnik groźny i co gorsza bardzo liczny. Z roku na rok wraże mięczaki podbijają co raz to nowe terytoria. Musimy się zatem bronić.
A więc wojna! Nie oddamy ani jednej główki sałaty!
Wojna ze ślimaczą inwazją nie jest łatwa, tym bardziej że nie mamy po swojej stronie żadnych sprzymierzeńców – naturalni wrogowie ślimaczego rodu (gryzonie, niektóre owady i ptaki) nie dadzą rady tak wielkiej ich ilości. Do wyboru mamy trzy taktyki: arsenał chemiczny, arsenał ekologiczny i mieszany. Środki chemiczne są skuteczne, ale szkodliwe dla zwierząt, w tym dla „dobrych” ślimaków winniczków, czy ślimaków gajowych. Lepiej postawić na środki ekologiczne a mamy w czym wybierać z bogatego arsenału.
Utrudniaj życie ślimakowi – ślimak co całonocnej wyżerce lubi podrzemać w miejscach zacienionych i wilgotnych, zatem należy zrobić porządek ze stertami desek, gruzem itp. Dobrze jest też zadbać o wykaszanie traw i chaszczy. Ślimaki jedzą to co my, ale nie lubią niektórych roślin, które je skutecznie odstraszają, są to: piołun, orlica pospolita, rumianek, ciemierniki, cząber, gorczyca, cebula, czosnek, szałwia, hyzop, tymianek, krokosmia, nachyłek, krwawnik i przywrotnik. Jeśli mamy te rośliny w ogrodzie, ślimaki mogą się poczuć zniesmaczone i pójdą sobie (np. do sąsiada). Ślimak ma wrażliwy węch i nie lubi zapachu gnojówki, szczególnie tej z piołunu lub orlicy pospolitej. Jak sporządzić taką broń? To proste, do jakiegoś naczynia, np. beczki, wrzucamy pocięte rośliny, zalewamy wodą i czekamy kilka tygodni. Po tym czasie powstaje mikstura o smrodzie nie do opisania, która odstrasza wrogie zastępy mięczaków (niestety, odstrasza nie tylko je).
Można też ślimaki łapać. Nie jest to trudne zważywszy, że ślimak posiada tylko jedną nogę i nie biega zbyt szybko. Problemem jest to, że ślimaki działają w rozproszeniu i przetrząsanie wszystkich kątów w ogrodzie może być pracochłonne. Aby ułatwić sobie zadanie, można ślimaki zwabiać w jedno miejsce. Zwabiamy przy pomocy ślimaczych przysmaków, do których zaliczamy np. liście sałaty, marchewkę. Zostawiamy na noc przynętę, a rano zbieramy krwawe żniwo. Złapane mięczaki najlepiej utopić w wodzie z dodatkiem soli, wapna lub mydlin, następnie wylewamy pozostałość do dość głębokiego dołu i zakopujemy. Dół nie może być płytki, ponieważ jaja ślimaków są odporne na wiele czynników i mogą przetrwać, a małe mięczaki wyjdą sobie na powierzchnię by odebrać pomstę na naszej sałacie. Inną dobrą przynętą jest piwo do którego ślimaki maja zrozumiałą słabość. Pojemnik z piwem musi być dość głęboki, aby się ślimaki potopiły. Nie ma potrzeby używania czystego piwa – może być rozcieńczone. Resztę wypijmy za zwycięstwo.
Możemy też stosować pułapki w postaci desek, płyt pilśniowych czy arkuszy blachy. Chodzi o to, aby mięczaki schroniły się tam, gdzie my chcemy. Rano zbieramy bezbronne te stworzenia i robimy porządek.
Bardziej wysublimowaną metodą jest taktyka konia trojańskiego – czyli zniszcz wroga od środka! Istnieje preparat o nazwie Nemaslug zawierają agresywne pasożyty, które niszczą ślimaka nie wyrządzając nam szkody. Rozpyla się taki specyfik w ogrodzie a po jakimś czasie ślimaki znikają. Preparat działa do dwóch miesięcy. Niestety, nie jest tani.
Podobno w Szwecji zwalcza się ślimaki przy pomocy kaczek kanadyjskich, dla których ślimaki to delicje.
Jak wiadomo, wstrętny ślinik luzytański przybył do nas z Hiszpanii. Na jego miejscu pojawił się w kraju Servantesa i Realu Madyd inny, jeszcze wstrętniejszy przybysz – afrykański ślimak achatina fulica. Jest to prawdziwa bestia – długość do 30 cm i waga do pół kilo! Miejmy nadzieję, że ten Hiszpan nieprędko zagości na naszych grządkach.
/lp/