Ponieważ oddział zakaźny nie był pierwotnie przewidziany w programie budowy nowego szpitala, będzie się różnił od reszty oddziałów.
Przetarg na jego budowę wygrały firmy raciborskie. Jej koniec przewidziany jest na koniec października tego roku, a kosztować będzie 4 mln. 200 tys. zł.
Obecnie trwają prace wykończeniowe – system instalacyjny, zaś pod koniec sierpnia najprawdopodobniej robotnicy zabiorą się już za malowanie. W oddziale ma być miejsce na około 25 łóżek. Jednak, jak twierdzi wicestarosta Adam Hajduk, w razie potrzeby można będzie tę liczbę powiększyć nawet o kolejne 10.
Oddział boryka się z wieloma problemami – przede wszystkim z brakiem miejsca. Od stycznia w województwie śląskim zlikwidowane zostały dwa oddziały: w Wodzisławiu i Gliwicach. – mówi Iwona Olszok, internistka raciborskiego szpitala. – Tym samym ubyło ponad 90 łóżek. Pacjenci z tych terenów przyjeżdżają do Raciborza – są to osoby z Gliwic, Żor, Knurowa, Zabrza, Wodzisławia, Rybnika, Jastrzębia. Oddział jest przepełniony. A nadal funkcjonujemy na Bema. Z dala od pozostałych oddziałów, od laboratorium czy pracowni diagnostycznych, w związku z tym pacjenci są dowożeni na badania – nawet te najprostsze. Wszystko to wydłuża diagnostykę, a co za tym idzie, samo leczenie. Obecnie działamy w bardzo złych warunkach, brakuje nam sprzętu i z tego co wiem to jeszcze długo go nie będzie.
Na jak najszybsze przenosiny ma również nadzieję dyrektor placówki, Wojciech Krzyżek: Liczę, że w tym roku uda się zakończyć budowę ostatniego oddziału, przenieść go, a o Bema w końcu zapomnieć. Wedle wcześniejszych założeń ze starego szpitala zabierze się to co się da – szafki, może łóżka, sprzęt. Zrobić to będzie trzeba, ponieważ na wyposażenie nowego nie ma po prostu pieniędzy. – mówi Krzyżek. Jak na wiele innych rzeczy, bowiem do zakończenia wyposażenia całego szpitala brakuje jakichś 40 mln. i nietrudno zgadnąć, że takiej kwoty nikt nie ma.
/SaM/