Od kilku dni petenci przeniesionego Urzędu Pracy oraz Referatu Komunikacji starostwa powiatowego, całują przysłowiową klamkę przy wjeździe na teren instytucji.
Na otwartej dotąd bramie wjazdowej, która umożliwiała swobodne podjechanie samochodem pod urzędy, zawisnęła kłódka, a przed nią strażnicy miejscy pilnują porządku. Petenci się burzą.
Dlaczego bramę zamknięto?? Przecież chyba, my jako petenci, mamy prawo podjechać sobie pod samą instytucję prawda? Dlaczego jesteśmy zmuszeni do zostawiania samochodów na odległym parkingu po drugiej stronie ulicy? Nie tak dawno znajomemu stamtąd zniknął wóz. Spod urzędu żadnemu by się nie udało, złodziej by się bał majstrować w takim miejscu. Skoro zmuszają nas do wybierania tamtego parkingu niech postawią tam kogoś kto będzie miał na samochody oko. – mówi Jan Musioł, odwiedzający jedną z instytucji.
Byłam tu jakiś tydzień temu i spokojnie mogłam podjechać samochodem pod Urząd Pracy. A teraz zastaję tu kłódkę! Proponowany parking znajduje się po drugiej stronie bardzo ruchliwej ulicy. Przedostanie się na drugą stronę czasem graniczy z cudem, taki tu ruch. Nikt nie ma czasu, żeby czekać aż jakiś samochód się łaskawie zatrzyma. Jeszcze niedawno nie było z tym problemu, nikt się nie skarżył. A teraz, nie dość, że „pośredniak” przenieśli w tak niedobre miejsce, to jeszcze robią nam problemy z idiotycznym parkingiem. Nie każdy jest w stanie przejść ten odcinek. Mój syn porusza się o kulach, ma problem z chodzeniem i wiele go kosztuje by pokonać tę drogę. – burzy się Janina Sokół.
Tuż przed wjazdem na Plac Okrzei, stoją funkcjonariusze Straży Miejskiej. Wiele osób, mimo oznakowania i zakazu wjazdu, bezczelnie parkuje tuż przed bramą. Otrzymaliśmy pismo ze starostwa z prośbą o dopilnowanie tu porządku. Nikomu jak dotąd nie wypisaliśmy mandatu, choć należałoby się, tylko pouczamy i kierujemy kierowców na dozwolony parking. Dlaczego kłopotem jest przejście tych 100 metrów? A parking nawet nie jest płatny. Ludziom trudno jest zrozumieć, że parkowanie tuż pod instytucją to naprawdę problem. Niedawno pewna pani zaparkowała przed wjazdem jednego z domów prywatnych mieszczącego się w pobliżu referatu. Przez 20 minut właściciel posesji nie mógł wyjechać z własnego podwórka! – tłumaczą.
Pewnie i w tym przypadku można powiedzieć, że „prawda leży po środku” i każda ze stron ma swoje racje. Ale nadzieję mieć trzeba i wierzyć, że nie jest „matką głupich”. Kto wie – może już wkrótce, zarówno pracownicy placówek, jak i ich petenci, zamiast kłódki na bramie zastaną rozwiązanie, które zadowoli każdego?
/SaM/