Prezydent nie wycofuje się ze wsparcia dla AZS Rafako

Wysupłanie nawet 300 tys. zł nie przekracza możliwości miasta na wsparcie siatkówki, pod warunkiem że pojawi się partner dający drugie tyle. A także, jeśli wszystko w klubie się poukłada. To pozwala realnie myśleć o I lidze.

W kontekście KS AZS Rafako zamiast o sporcie, głośniej ostatnio o sporze na linii zarząd – kibice. Wierni fani KS AZS Rafako zarzucają władzom klubu inercję w działaniach i obwiniają o stopniowe staczanie raciborskiej siatkówki na dno. – Jeśli macie odrobinę honoru, powinniście odejść – napisali ostatnio w odezwie do zarządu przedstawiciele "zielonej armii", jak określa się najbardziej zaangażowaną grupę kibiców.

- reklama -

 

Tymczasem prezydent Lenk zauważa, że problem jest bardziej złożony. Każda ze stron ma swoje – mniej lub bardziej uzasadnione – racje. Potrzeba tylko wspólnie siąść i sobie je przedstawić. – To nie jest tak, że zarząd kurczowo trzyma się stołków. Problem dotyczy nie tylko siatkówki, ale za to siatkówki w największym stopniu. Dzisiaj nie ma chętnych działaczy skłonnych społecznie zaangażować się w sport – podczas posesyjnej konferencji prasowej pytany o ocenę konfliktu stanął w obronie zarządu AZS. Prezes Andrzej Szafirski wielokrotnie powtarzał, iż chętnie przekaże Rafako w inne ręce, o ile tylko pojawi się odpowiednia osoba. A takich nie ma. Zdaniem Lenka do zaognienia sytuacji przyczyniło się szereg czynników, jak chociażby sposób rozstania z trenerem Witoldem Galińskim. Wszystko można było rozegrać w inny sposób, ale to już historia. Główną jednak przyczyną są pieniądze, a konkretnie ich brak.

 

Co zatem z deklaracją zwiększenia pomocy finansowej dla klubu w przypadku utrzymania się w II lidze? Choć po większe miejskie pieniądze uśmiechają się kluby reprezentujące różne dyscypliny sportowe (jak chociażby za pośrednictwem dwojga radnych na ostatniej sesji piłkarska Unia Racibórz) i trudno zadowolić wszystkich, prezydent nie wycofuje się z niej i nieśmiało podtrzymuje wypowiedziane kilka miesięcy temu  słowa. – Dziś budżet klubu pierwszoligowego to ok. 700 tys. zł, co nie jest aż taką barierą. Miasto mogłoby połowę takiej znaleźć, pod warunkiem, że znajdzie się sponsor który wyłoży drugie tyle – twierdzi.

 

Racibórz mógłby pójść w ślady nieodległych śląskich miast o podobnej wielkości (lub nieco większych), które siatkówkę na pierwszoligowym poziomie posiadają, posiadały, lub ubiegają się o nią. Mowa o Zawierciu, Będzinie, Tychach czy Rybniku. – My jesteśmy na to gotowi, tylko dobrze by było, aby w klubie było porozumienie. A jeśli pojawi się nowy kandydat na prezesa, pan Szafirski odetchnie z ulgą – zakończył prezydent dodając, iż widzi w klubie potencjał, tylko potrzebny jest spokój.

 

/ps/

- reklama -

KOMENTARZE

Proszę wpisać swój komentarz!
zapoznałem się z regulaminem
Proszę podać swoje imię tutaj