Pochodzący ze Strzybnika pod Raciborzem biskup polowy Wojska Polskiego zmarł w nocy z 21 na 22 września 1964 roku w Rzymie. Został pochowany wśród towarzyszy broni, na polskim cmentarzu wojennym pod Monte Cassino.
Józef Feliks Gawlina urodził się 18 listopada 1892 r. w Strzybniku pod Raciborzem (wtedy w pruskim zaborze) w rodzinie Franciszka i Joanny z d. Banaś. Przyszły generał i biskup polowy Wojska Polskiego miał niesłychanie ciekawy i barwny życiorys. Ukończył szkołę elementarną w Rudniku, następnie uczył się w Królewskim Ewangelickim Gimnazjum w Raciborzu (obecnie I Liceum Ogólnokształcące im. Jana Kasprowicza). Z gimnazjum raciborskiego usunięty „z wilczym biletem” za uczestnictwo w nielegalnym polskim kółku samokształceniowym. W 1914 roku ukończył Królewskie Pruskie Gimnazjum w Rybniku (obecnie I Liceum Ogólnokształcące im. Powstańców Śląskich w Rybniku). Podjął studia na Wydziale Teologicznym Uniwersytetu Wrocławskiego, przerwane w kwietniu 1915 roku z powodu powołania do armii pruskiej i wysłania na front zachodni w stopniu szeregowca. Walczył we Francji (gdzie był ranny) i na Bliskim Wschodzie (gdzie trafił do niewoli angielskiej). Po zdemobilizowaniu wrócił do Wrocławia. W lipcu 1920 roku, ukończył doktoranckie studia teologiczno-filozoficzne, a 19 czerwca 1921 roku otrzymał święcenia kapłańskie z rąk kard. Adolfa Bertrama.
Jako duszpasterz służył m.in. w Dębieńsku, Tychach. W marcu 1927 r. mianowany został kierownikiem Biura Prasowego Episkopatu Polski. Realizując uchwałę Episkopatu Polski, założył Katolickie Biuro Prasowe (późniejsza Katolicka Agencja Prasowa), którego był pierwszym dyrektorem. Pełniąc obowiązki dyrektora jednocześnie studiował na Wydziale Teologicznym Uniwersytetu Warszawskiego, gdzie w czerwcu 1928 r. otrzymał stopień magistra teologii, po czym w grudniu tego roku został przez papieża Piusa XI mianowany prałatem. W marcu 1929 r. wrócił do Katowic na stanowisko kierownika diecezjalnej Akcji Katolickiej. Po dwóch latach pracy na stanowisku kierownika diecezjalnej Akcji Katolickiej w lipcu 1931 r. został mianowany proboszczem największej parafii robotniczej na Górnym Śląsku pod wezwaniem św. Barbary w Królewskiej Hucie (Chorzów).
Po zatargu marszałka Józefa Piłsudskiego z biskupem polowym Stanisławem Gallem, za zgodą Watykanu, został mianowany biskupem polowym Wojska Polskiego (sakrę biskupią otrzymał 19 marca 1933 roku w Królewskiej Hucie). Z właściwą sobie energią zaangażował się w zleconą mu przez Piłsudskiego misję – jeździł po najodleglejszych jednostkach i poligonach, nazywano go „biskupem-wędrowcem”. Warto podkreślić, że wobec rządzących krajem dyktatorskimi metodami „piłsudczyków” nie wykazywał się serwilizmem. Wykazał się wielką odwagą cywilną biorąc udział w pogrzebie skonfliktowanego z władzami kraju Wojciecha Korfantego (był jedynym biskupem, który przyjechał z Warszawy na pogrzeb Korfantego).
Po wybuchu wojny często zmieniał miejsce pobytu realizując swą posługę m.in. w Rumunii, Włoszech, Francji, Anglii, Kirgizji, Uzbekistanie, Iraku, Palestynie, Egipcie, wszędzie będąc blisko żołnierzy. W bitwie pod Monte Cassino uczestniczył jako kapelan liniowy, pracując w Sanitarnym Ośrodku Ewakuacyjnym. Z polecenia bp. Gawliny został założony na Monte Cassino polski cmentarz wojenny, a po bitwie atlantyckiej cmentarz w Loreto. Na pogrzebie gen. Władysława Sikorskiego celebrował Mszę Świętą żałobną w intencji Naczelnego Wodza. Po zakończeniu działań wojennych II wojny światowej, został 5 czerwca 1945 r. mianowany ordynariuszem Polaków przebywających w Niemczech. Urząd biskupa polowego Polskich Sił Zbrojnych na uchodźstwie sprawował do 1947, kiedy to został zdemobilizowany. Natomiast w jego jurysdykcji pozostali nadal emigranci i uchodźcy polscy poza krajem.
W 1957 mianowano go arcybiskupem. Podczas Soboru Watykańskiego II pełnił funkcję sekretarza komisji dla biskupów i diecezji. Dzięki inicjatywie abp. Gawliny została wybudowana kaplica polska w podziemiach Bazyliki św. Piotra. Ponadto abp Gawlina powołał i przewodniczył Światowemu Komitetowi Obchodów Tysiąclecia Chrztu w Polsce. Brał udział w tworzeniu polskich misji katolickich w Argentynie, Brazylii, Chile, Australii, Tanzanii, RPA, Danii, Hiszpanii, Luksemburgu, Szwajcarii, Holandii i Szwecji. Często odwiedzał skupiska Polaków we wszystkich częściach świata, nawołując do zachowania dumy i poczucia tożsamości narodowej. Zmarł z dala od umiłowanej Ojczyzny, po północy z 20 na 21 września 1964 r.
Pierwszy pogrzeb gen. biskupa J. Gawliny odbył się w Rzymie. Pochowany na cmentarzu Campo Verano. Trumnę pochowano w grobowcu sióstr felicjanek. Drugi pogrzeb odbył się 8 kwietnia 1965, kiedy to zgodnie z jego wolą zwłoki przeniesiono na Polski Cmentarz Wojenny na Monte Cassino.
Przez wiele lat sylwetka arcybiskupa była dzięki władzom komunistycznym zapomniana. Był on wszak jednym z najbliższych współpracowników prymasa Augusta Hlonda, a piastując funkcję biskupa polowego Wojska Polskiego pozostawał blisko kręgów rządzących, postrzegany przez jednych jako prominentny reprezentant sanacji, przez innych jako nazbyt niezależny i samodzielny dostojnik kościelny. Pamięć o Nim została systematycznie przywracana dopiero po 1989 roku. Jednym z elementów tego procesu jest np. pomnik odsłonięty 15 listopada 2006 w Raciborzu. Odsłonięcia dokonał Paweł Złotos – podkomendny biskupa polowego Józefa Gawliny oraz Karol Magiera i Leon Juraszek – żołnierze II Korpusu gen. Władysława Andersa. Liturgicznego poświęcenia dokonał abp Szczepan Wesoły z Rzymu, który następnie razem z bpem Janem Kopcem oraz kapłanami odprawił mszę św. w kościele WNMP, gdzie wygłosił okolicznościowe kazanie. Autorem monumentu jest Czesław Dźwigaj – artysta, który dla Raciborza stworzył pomnik Jana Pawła II. Film z odsłonięcia pomnika można zobaczyć pod wskazanym linkiem. Ponadto rok 2014 w Raciborzu był obchodzony jako Rok Gawliny.
—————————–
Słowa pożegnalne nad trumną Księdza Arcybiskupa Józefa Gawliny, biskupa polowego Wojsk Polskich, wypowiedziane równo 52 lata temu przez Ks. biskupa Herberta Bednorza, wówczas jeszcze biskupa koadiutora Stanisława Adamskiego, do niedawna w Polsce, a także gdzie indziej były prawie nieznane.
17 lat temu z okazji 35. rocznicy śmierci arcybiskupa Gawliny ukazały się drukiem w Wiadomościach Diecezjalnych – Katowice 9/1999 rok.
Tekst mowy żałobnej podał do druku i wstępem opatrzył ks. Romuald Rak. We wstępie ks. Rak pisze: „Ksiądz Arcybiskup zmarł w czasach obrad III Sesji Soboru Watykańskiego II, która rozpoczęła się w dniu 14 września 1964 r. W tym czasie znalazłem w Rzymie razem z ówczesnym profesorem a potem rektorem seminarium katowickiego, dzisiejszym zaś arcybiskupem białostockim, Stanisławem Szymeckim. Zaprosił nas wtedy ks. biskup koadiutor Bednorz do Rzymu, byśmy sobie zobaczyli jak przebiegają obrady Soboru. Nasz udział w pierwszych dniach sesji był dla nas wtedy ogromnym przeżyciem, spotęgowanym jeszcze niespodzianą śmiercią ks. arcybiskupa Gawliny, która nastąpiła 21 września 1964. Kilka dni wcześniej złożyliśmy księdzu Arcybiskupowi wraz z biskupem pomocniczym katowickim Juliuszem Bieńkiem wizytę. Nic wtedy nie zapowiadało jego śmierci.
Uroczystości pogrzebowe odbyły się 24 września w bazylice św. Wawrzyńca, tuż obok centralnego cmentarza rzymskiego na Campo Verano, dokąd po uroczystościach przeniesiono doczesne szczątki Arcybiskupa. Tam znalazły one tymczasowe miejsce spoczynku, dopóki nie przeniesiono ich później na cmentarz żołnierzy polskich pod Monte Cassino. Arcybiskup chciał być bowiem pochowany wśród polskich żołnierzy, których otaczał na wszystkich frontach II wojny światowej swoją duszpasterską opieką.
W uroczystościach pogrzebowych wziął udział prawie cały Episkopat Polski, cała Polonia rzymska oraz wiele biskupów oraz kardynałów włoskich i zagranicznych. Mowę pogrzebową wygłosił ks. biskup Herbert Bednorz w języku polskim, a był do tego niejako predestynowany, gdyż arcybiskupa Gawlinę znał już od 1931r., był bowiem jego wikarym w parafii św. Barbary w Chorzowie aż do nominacji Józefa Gawliny na biskupa polowego wojsk polskich w 1933r.”
Ks. Romuald Rak dodaje jeszcze: „W Polsce nie było możliwości druku tejże mowy, były to bowiem lata cenzury państwowej, reżimu ateistyczno-komunistycznego… Znalazłem jednak pisaną na maszynie odbitkę tej mowy (..). Wydaje się, że będzie dobrym przyczynkiem do historii i działalności arcybiskupa Gawliny. Sama mowa pogrzebowa jest piękna i warto ją przypomnieć. A oto jej treść:
Bp Herbert Bednorz
Drodzy słuchacze!
Było to w ostatnią niedzielę po południu, gdy śp. Arcybiskup Gawlina wrócił z Albano, usiadł w fotelu, wziął do ręki brewiarz i czytał głośno i powoli psalm 60. Znał ten psalm bardzo dobrze. Zagłębił się już w nim raz w decydującym momencie swego życia, gdy wyniesiony został z proboszcza ludnej parafii robotniczej św. Barbary w Chorzowie do godności Biskupa Polowego Wojsk Polskich. Wydobył wtedy z tego psalmu swoje hasło i zawołanie biskupie, które brzmi: „Turris fortis- contra inimicum”- „Wieżą nie do zdobycia przez nieprzyjaciela- jest Pan.” (Ps.60.4). Teraz zaś, jak sam swym domownikom z uśmiechem opowiadał, znalazł w nim najlepszy cytat do mowy pogrzebowej, którą można by wygłosić nad jego grobem. Cytat ten brzmi: „Ab extremis terrae ad Te damo, cum deficit cor meum”- „Z krańców ziemi do Ciebie wołam, teraz, gdy słabnie moje serce” (w. 3). I tak to było dosłownie jak w psalmie napisano: Do północy Arcybiskup intensywnie pracował, przygotowywał bowiem mowę swoją, którą miał nazajutrz wygłosić na Soborze, potem nagle zasłabło serce i szybko skonał. Był do tego dobrze przygotowany nie tylko Spowiedzią św. którą dwa dni przedtem odprawił, był do tego przygotowany westchnieniem psalmisty: „Ab extremis terrae ad Te damo, cum deficit cor meum”.
Śp. Ks. Arcybiskup Gawlina chętnie opowiadał o ciekawych epizodach swego bardzo urozmaiconego życia. Kiedyś mówił, że matka jego, gdy miał się urodzić, musiała uciekać z własnego domu, który zaczął się palić. Jej syn, Józef, przyszedł więc na świat w obcym domu. Ten szczegół z najwcześniejszego dzieciństwa wzięty, zmarły Arcybiskup często powtarzał: „Będę musiał się bardzo wiele tułać. Życie moje będzie trudne, mozolne.”Tak się tez stało. Już gimnazjum musiał dwa razy zmieniać, m.in. i dlatego, że przyznawał się do polskości. Studiów teologicznych też nie skończył, gdyż po wybuchu I wojny światowej został zaciągnięty do wojska. Dostał się do niewoli, święcenia kapłańskie otrzymał więc dopiero w 1921r. we Wrocławiu. Po święceniach kilka tylko lat pracował spokojnie w duszpasterstwie na Górnym śląsku. Następnie przeniósł się ze śląska do Warszawy, by tam prowadzić założoną przez Episkopat Polski Katolicką Agencje Prasową. w 1931r. został mianowany proboszczem parafii św. Barbary w Chorzowie, wrócił jednak po dwóch latach znów do Warszawy, ale już w charakterze biskupa polowego, którego diecezja rozciągała się, że tak powiem, na całą Polskę, na wszystkie garnizony wojskowe. W związku z tym Arcybiskup Gawlina przenosił się z miejsca na miejsce, by spełniać swoje obowiązki arcypasterskie.
Ten koczowniczy tryb życia wzmógł się jeszcze, gdy wojska polskie po klęsce 1939r. walecznie biły sie razem z aliantami na rozmaitych frontach II wojny światowej. Gdzie żołnierz polski stał i walczył, obojętnie czy w Europie czy Azji, tam zjawiał się biskup polowy Józef Gawlina. Raz i drugi został ranny, mimo to ciągle był w drodze. W czasie wojny przeleciał przeszło milion kilometrów w powietrzu tylko po to, by być blisko swoich drogich żołnierzy. Rozumiemy teraz też i to, że arcybiskup Gawlina życzył sobie, by ostatecznie mógł być pochowany na Monte Cassino, wśród żołnierzy polskich, którzy okryli się nieśmiertelną sławą. Jesteśmy pewni, że to wkrótce nastąpi. Tam, na Monte Cassino, jest najwłaściwsze dla niego miejsce wiecznego spoczynku.
Gdy zaś II wojna światowa skończyła się, poświęcił się polskiej emigracji, rozrzuconej po całym świecie. Zaraz po zakończeniu działań wojennych odwiedził w Niemczech 400 obozów deportowanych Polaków. Był to ogromny wysiłek. Ale na tym nie poprzestał. Z Niemiec przenosił się do innych krajów Europy, do Ameryki i Australii, aby tylko przyjść z pomocą i pociechą biednym emigrantom polskim, z którymi czuł się jak najściślej związany. Współpracował też z duszpasterzami emigracyjnymi, dla których wydał miesięcznik „Duszpasterz Polski za Granicą”. Przez nich docierał do wielkiej rzeszy 7 milionów emigrantów polskich. Emigracja polska będzie to musiała sobie uświadomić, zwłaszcza gdy zauważy, jak trudno znaleźć poza Ojczyzną kogoś, któryby mógł zharmonizować i pod wspólny mianownik katolicki i polski sprowadzić różne, nieraz sprzeczne i przeciwstawne, tendencje. Im więcej będziemy się oddalać w czasie od Zmarłego, tym bardziej będziemy doceniali Jego wielką rolę, jaką odgrywał w czasie wojny i w okresie powojennym, Jego zasługi dla emigracji polskiej, dla żołnierzy naszych, Jego poświęcenie się dla Kościoła i dla Ojczyzny.
Trudno w tym krótkim słowie pośmiertnym omówić szczegółowo całe w różnorakie i doniosłe wydarzenia bogate życie zmarłego Arcybiskupa. Nakreśliliśmy tylko najciekawsze i najbardziej charakterystyczne fakty i epizody Jego życia. Ale już z tego krótkiego szkicu biograficznego wynika, że nasz Zmarły był nieprzeciętną i wielką osobowością, która jest ozdobą i Kościoła i Polski. Gdy Arcybiskup niedawno obchodził 30-lecie otrzymania sakry biskupiej, wtedy Jego Eminencja Ks. Kardynał Prymas Stefan Wyszyński powiedział: Arcybiskup Józef Gawlina jest postacią historyczną, związaną z II wojną światową i z okresem po niej następującym.” To jest prawda, która wcześniej czy później ujawni się i uwypukli w dziejopisarstwie polskim. Studiujący tę postać powiedzą, że Arcybiskup miał dwa ideały życiowe: Kościół i Ojczyznę. Stały się one myślami przewodnimi i kierowniczymi w całości Jego poczynań. Wszystkie inne sprawy, które nie mieściły się w ramach Kościoła i Ojczyzny, Arcybiskup Gawlina z żelazną konsekwencją oddalał i odsuwał od siebie. Za wszelka cenę chciał bowiem pozostać wiernym Kościołowi i Ojczyźnie, dla których to wartości żył, pracował i cierpiał. Kościół i Ojczyzna! Zanim jeszcze Sobór Watykański II wysunął zagadnienie Kościoła, będącego głównym tematem dla swoich rozważań i uchwał, Ksiądz Arcybiskup Gawlina uczynił Kościół głównym tematem swojego życia i swojej działalności. Najgłębsze korzenie tej na wskroś katolickiej postawy tkwią w latach dziecięcych Józefa Gawliny, którym opiekowała się dobra i świątobliwa matka śląska. Potem sama Jego misja kapłańska i biskupia nakłaniały go do tego, że zawsze wiernie służy swemu Kościołowi. Kościół o tym pamięta. Gdy arcybiskup Felici, sekretarz generalny Soboru ogłosił zebranym na Soborze biskupom nagłą jego śmierć, nazwał go „Verus Pastor”, prawdziwie był pasterzem. Ojczyznę swoja kochał i dla niej działał, bo taka jest nasza polska tradycja. Ale poza tą ogólną przyczyną istnieje jeszcze specjalny powód, który pobudzał go do szczególnej miłości Ojczyzny.
Pochodził ze śląska, który przez 600 lat oderwany od Macierzy Polskiej, nie zapomniał swego języka i swojej Ojczyzny. Gdy ją na nowo odnalazł, gorąco Ją umiłował. Może największym bólem i tragedią było dla niego to, że od 25. lat nie było Mu dane wrócić na „Ojczyzny łono”. Tęsknił za Ojczyzna jak jeszcze w ostatnim liście o tym napisał. Tęsknota ta nie przerodziła się jednak w gorycz, lecz w coraz gorętszą miłość Ojczyzny. Gdy śp. Arcybiskup zaczął wydawać roczniki „Sacrum Poloniae Millennium” wtedy nieraz mawiał: „Chciałbym aby w tym monumentalnym wydawnictwie ujawniło się to, co Kościół dał Polsce, i co Polska dała Kościołowi.” W tych autentycznych słowach przejawia się jedna z doniosłych dążności Zmarłego Arcybiskupa, by Polska i Kościół wzajemnie się nie zwalczały, lecz raczej uzupełniały się, mile ze sobą współdziałały i współpracowały. Módlmy się za spokój duszy śp. Księdza Arcybiskupa Józefa. Czyńmy to często. Zachęcam też do odprawienia w Jego intencji Ofiary Mszy św. Teraz zaś powtórzmy za jedną z pokutnych antyfon, opartą na Księdze Tobiasza (Tb 3,3):
Wspomnij Panie, na mnie, nie mścij się za grzechy nasze, i nie pamiętaj o naszych lub naszych ojców winach.
Amen.
z: „BRZESKI PARAFIANIN”
Racibórz-Brzezie, 1(45)/2000
oprac. /ps/
źródła: Wikipedia, ordynariat.wp.mil.pl, archiwum portalu raciborz.com.pl